Wrażenia ściętej głowy - grałem w We. the Revolution

Wrażenia ściętej głowy - grałem w We. the Revolution20.07.2018 10:21
Adam Piechota

Za drugim razem poszło mi tak dobrze, że zabił mnie wściekły tłum.

Przyznaję, trochę się o to prosiłem. Chciałem zobaczyć, jak odmiennie może pójść rozgrywka tego dwugodzinnego dema, jeśli aktywnie będę wszystkich wkurzał. Prokuraturę, ławę przysięgłych, lud. Rewolucja francuska to bardzo mroczny i skomplikowany moment w historii. We. the Revolution stara się to jak najdobitniej pokazać, każąc graczowi lawirować między różnymi frakcjami. Wychodzi to całkiem interesująco, choć na twórców wciąż czeka jeszcze wiele produkcyjnych pułapek.Warto tutaj dodać, że to już mój drugi raz z We. the Revolution. Po raz pierwszy miałem okazję zagrać w o wiele surowszą wersję podczas zeszłorocznego Gamescomu. Po niecałym roku czuć, że tytuł nabrał rumieńców - wygląda ładniej, jest lepiej napisany i ma nowe mechanizmy.Przypomnijmy, że w grze wcielamy się w sędziego w czasach rewolucji francuskiej. To od nas zależy, kto wyląduje w więzieniu, kto zostanie uniewinniony, a kto spotka się z gilotyną. Jako postać o wysokim statusie społecznym dużo czasu spędzimy też knując, nawiązując sojusze i tocząc w kuluarach walki o kontrolę nad poszczególnymi dzielnicami rozbitego Paryża.Jak przełożyć tak wysublimowaną rolę na język gier wideo? Polskie studio Polyslash stawia na statyczną, opartą na dialogach rozgrywkę zbudowaną z trzech głównych etapów - rozpraw sądowych, wieczorów w domu i zarządzania naszymi agentami na mapie miasta. Pomiędzy tymi etapami pojawią się też czasem inne. Możemy na przykład pójść do szulerni, by pograć w kości (samouczek zastrzega jednak, by za dużo tam nie pić, bo ludzie zaczną plotkować) albo przemówić do rozwścieczonego tłumu tuż przed planowaną egzekucją.Trudno jeszcze ocenić, na ile te wstawki będą mieć znaczenie; póki co na chlanie nikt nie zwrócił uwagi, a przemowy wydają się kompletnie bezcelowe i niedopracowane. W trakcie upływających szybko sekund musimy zadowolić tłum, korzystając z czterech sposobów mówienia - monotonnego, beztroskiego, agresywnego, manipulacyjnego. Ale którym właściwie mówić? Jak ocenić czy robimy dobrze? Nie wiadomo. A jak nie wyjdzie, to nic się i tak nie stanie.W dowolnym momencie gry możemy też przejść do zakładki konfliktów, gdzie widzimy wszystkich ważniejszych graczy trwającej rewolucji. Możemy wybierać, których wesprzemy za pomocą punktów wpływu. Te odnawiają się dziennie i służą również do poruszania się agentami na mapie, przekonywania ławy przysięgłych do swojego zdania czy korzystania z rad naszego mentora...Pauza. Robi się skomplikowanie, prawda? Ano, do We. the Revolution włożono sporo małych mechanizmów. Trudno jeszcze ocenić, jak zgrabnie się one połączą. Po dwóch przejściach nadal się w nich zresztą trochę gubię. Demo wrzuca w środek złożonej rozgrywki i choć wyskakujące okienka starają się wszystko wytłumaczyć, to zalew informacji utrudnia koncentrację. Wydaje mi się, że w finalnej wersji kluczowe będzie zaprezentowanie dobrego, rozbudowanego samouczka, który stopniowo wprowadzi wszystkie te elementy.Po dwóch sesjach wciąż na przykład nie do końca rozumiem zasady korzystania z agentów na mapie Paryża. Niczym w  grze planszowej ustawiamy tam pionki szpiegów, dyplomatów i osiłków, mając niby gasić niepokoje i przekabacać wrogów, ale czy to się dzieje, co to dokładnie daje i czy ktoś mi coś może zrobić... Nie jestem pewny. Może to wynikać z faktu, że podczas dema na mapę przenosimy się tylko trzy razy. Może to za krótko by odczuć jakiekolwiek reperkusje podjętych decyzji? Albo w ogóle ogarnąć, jak to właściwie działa?Solidnie wypada za to najważniejszy element, czyli rozprawy sądowe. Rok temu narzekałem na to, że w sprawie matki kradnącej cukier nie odczułem żadnego moralnego ciężaru. Wydaje mi się, że była to wina sposobu, w jaki było to zaprezentowane. Teraz z kolei, wszystkie cztery sprawy przykuły mnie do monitora na dłużej. Przyjrzałem się każdemu dowodowi, zadałem wszystkie pytania i wysłuchałem prokuratora, ławy przysięgłych oraz gawiedzi zebranej na sali. Wydawanie wyroków było trudne, głównie dlatego, że każda strona oczekiwała ode mnie czego innego, a zaprezentowane problemy nie były zero-jedynkowe. Żadna z sądzonych postaci nie była klasycznie zła lub dobra. Wszystko rozgrywało się na palecie szarości. Składając podpis na dokumencie, nigdy nie byłem pewny, czy postępuję słusznie.Niestety, nie zrezygnowano ze sposobu, w jaki zadajemy pytania. Otóż żeby zyskać do nich dostęp musimy najpierw sparować poszczególne poszlaki. Brzmi to dobrze, ale zrealizowane jest średnio. Za każdym razem czytamy dokument opisujący sprawę i klikamy na podświetlone słowa. Potem musimy je logicznie między sobą połączyć, by zyskać pytanie. Wiecie, na przykład kościelne rekwizyty wikarego połączyć z faktem, że nie ma on pieniędzy. Albo i nie. Poszlaki opisane są w dwóch-trzech słowach, często więc jedną można logicznie połączyć z kilkoma, tymczasem twórcy upatrzyli sobie jedną konkretną parę. I musimy zgadnąć którą. To nieintuicyjny system, który wcale nie sprawia, że czuję się jak przenikliwy sędzia. Raczej jak dziecko grające w memo.Grając drugi raz, chciałem też sprawdzić, jak to jest z konsekwencjami naszych wyborów. Na początku dema podejmujemy decyzję, czy podpisać pozwolenie na używanie broni palnej przez straż. Moje błogosławieństwo poskutkowało smutną, komiksową sekwencją, w której wracając wieczorem do domu, zobaczyłem rzeźnię spowodowaną tym, że strażnicy otworzyli ogień. Poczułem się podle.Za drugim razem nie zgodziłem się na używanie broni palnej, ale sekwencja była niemalże identyczna - strażnicy i tak otworzyli ogień, życie stracił jednak komendant, którego za pierwszym przejściem sądziłem później za otwarcie tegoż ognia. Następnego dnia dostałem więc zupełnie inną sprawę do rozwiązania, ale i tak poczułem się lekko oszukany iluzorycznością moich decyzji. Testowałem też granice niekompetencji, kończąc sprawy "na odwal" i wbrew oczekiwaniom zebranych w sali sądowej. Zawsze dostawałem tylko ten sam krótki komentarz od ławy przysięgłych, aż po trzeciej sprawie - w miejscu gdzie demo i tak się kończy - przeczytałem, że tłum mnie zlinczował.Z jednej strony dobrze, że dostałem po łapach. Z drugiej zostało to zrealizowane bardzo aklimatycznie i nagle, jedną czarną planszą z napisem. Obstawiam, że to tylko efekt wczesnej wersji gry i nasz potencjalny upadek będzie ładniej zrealizowany, gdy gra ujrzy już światło dzienne.Sęk w tym, że na wiele rzeczy trzeba po prostu liczyć, a nie można ich odczuć w demie. Liczę zatem na dobrze zaprojektowany samouczek, na poczucie, że moje działania faktycznie wpływają na świat i różnicują scenariusz, na aspekt strategiczny, który będzie przejrzysty i satysfakcjonujący. Polyslash do swojej gry wkłada wiele różnych mechanizmów i życzę im, by ostatecznie wyszedł z tego sprawny, naoliwiony mechanizm, a nie rozklekotany silniczek próbujący osiągnąć zbyt wiele naraz.Twórcy mają nietuzinkowy pomysł, ciekawy styl graficzny i odwagę, by pokazywać swoją grę, nawet jeśli jeszcze wiele rzeczy wymaga poprawy. We. the Revolution nabiera jednak kształtów. Pozostaje mieć nadzieję, że Polyslash (lub wydający grę Klabater) się nie pośpieszy i najpierw dokładnie przemyśli każdy aspekt skomplikowanej rozgrywki. Szkoda byłoby zmarnować taki potencjał.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.