"Wielka księga gier" Piotra Mańkowskiego – recenzja na dwa głosy

"Wielka księga gier" Piotra Mańkowskiego – recenzja na dwa głosy12.12.2018 15:48
Joanna Pamięta - Borkowska

Co myślimy o największej na polskim rynku pozycji na temat gier?

Niedawno na rynku ukazała się nowa książka Piotra Mańkowskiego pod wiele obiecującym tytułem "Wielka Księga gier. Historia gier wideo od Ponga do Battle Royale". Piotr jest osobą w branży znaną - zaczynał od pracy w Secret Service, a jego teksty można było znaleźć również w Nowej Fantastyce, Filmie czy Wprost. Od kilku lat jest redaktorem naczelnym miesięcznika Pixel. Czy jego książka będzie dobrym prezentem pod choinkę? Rozmawiają o tym Joanna Pamięta-Borkowska i Iga Ewa Smoleńska.Asia: Mańkowski fascynuje się historią gier. Widać to w proporcjach rozdziałów. I to jest ok, ponieważ zawsze dobrze jest znać korzenie. Miałam jednak wrażenie, że gdyby nie plan napisania książki o grach aż do współczesności, najchętniej zatrzymałby się na latach 90. I to by wyszło książce na dobre, ponieważ nie byłoby wtedy uczucia niedosytu. Współczesność – a raczej ostatnie kilkanaście lat – to jest taki wysyp gier, gatunków, takie zawirowania w polityce studiów, że na opisanie wszystkiego potrzebna by była druga taka książka.Iga: Rzeczywiście, widać, że autor nie czuje się dobrze w pisaniu o współczesności i analizowaniu gier ostatnich lat, stąd wybór takiej cezury czasowej może dziwić. Dużo w książce anegdot bez przypisów, co mi osobiście przeszkadza, bo wyszła bardzo jak "Nie tylko Wiedźmin" Kosmana. Ale o ile od tamtej czuć, że jest dziełem pasji, ta jest wydaniem zgoła innym i trochę więcej czytelnikowi obiecuje. Ogólnie uważam, że książka mogłaby być dobrym podsumowaniem historii gier dla laików. Bo nic nowego dla osób medium zainteresowanych tu nie ma. Podkreślę też (chociaż może to być uznane za czepialstwo), że autor często używa terminologii w nieprecyzyjny i niepoprawny sposób - chociażby wypowiadając się na temat teorii współczesnej kultury i stosując nomenklaturę z jej podwórka... w nie do końca właściwy sposób. Ale czyni to również z bliższymi graczom terminami.Asia: Podczas lektury nie mogę pozbyć się wrażenia, że pisał to dziennikarz. To znaczy, tak, pisał dziennikarz. Styl jest właśnie wyraźnie eseistyczny. Miejscami mi to przeszkadza, a miejscami pasuje. Ale najbardziej brakuje mi przypisów. Lubię przypisy. I bibliografię.Iga: Przypisów brakuje o tyle, że wiele danych wydaje się wyciągniętych z... No właśnie, skąd. Są historie, o których poświadczenie jest trudno - jeśli autor zdobył je w wywiadzie lub z maila, powinien to wytłumaczyć czytelnikowi. Mam też cały szereg szczegółów, które muszę sprawdzać pomiędzy innymi książkami, bo wydają mi się merytorycznie przekłamane (jak chociażby dane na temat automatów gry Death Race, które zdają się stać w opozycji do wypowiedzi jego twórców, cytowanych np. tu). Nie używając przypisów, autor skazuje siebie dokładnie na to samo, co wspomniana wcześniej książka Kosmana. Obie nie są w dyskursie. Są obok niego. Jak na publicystykę Wielka księga... nie jest napisana wystarczająco rozrywkowo (to wciąż książka opowiadająca o historii), jak na cokolwiek co ma stanowić podłoże historyczne dla innych tekstów jest bezwartościowa, bo nie wskazuje na własne źródła.Asia: Według słów autora, jest to opowieść o dziejach elektronicznej rozrywki. Myślę, że w tym tkwi sedno tej książki – to nie jest leksykon z naukowym zacięciem, to nie słownik terminów i pojęć. Piotr Mańkowski, osoba w branży działająca kilkadziesiąt lat, więc doświadczeniem i wiedzą mogąca się pochwalić, opowiada nam dzieje rozwoju branży gier wideo. Gawędziarskim tonem, z narracją zbliżoną do felietonu, przedstawia historię z punktu widzenia Piotra Mańkowskiego, z sympatiami i antypatiami oraz wszelkim subiektywizmem wynikającym z faktu, że tekst pisała jedna osoba.Iga: Trudno mi właściwie powiedzieć, do kogo kierowana jest ta książka. Nie są to ludzie, którzy znają branżę, bo książka nie zawiera nowych, przełomowych informacji. Nie są to też ludzie, którzy głębiej interesują się historią gier, przez wspomniany wcześniej brak przypisów i bibliografii oraz precyzyjnych podpisów ilustracji wraz z każdorazowym wskazaniem na ich źródła. Wiele z ilustracji, którymi autor chwali się we wstępie i na okładce książki, w dużej mierze jest nieprzydatna - mamy tu np. zdjęcia ulic, gdzie znajdował się sklep jako pierwszy trudniący się sprzedażą Apple I. Podobnych fotografii jest mnóstwo. Wracając do braku przypisów: jest to o tyle frustrujące, że autor opisuje często sytuacje prywatne, anegdotyczne, być może niekoniecznie potrzebne do zrozumienia istoty fenomenu, nad którym się w danym momencie pochyla, które to historie mogłyby być równie dobrze po prostu zmyślone (chociażby przez osoby opowiadające). To stawia wiele informacji zawartych w książce pod znakiem zapytania i skutkuje tym, iż książka często wymaga od krytycznego czytelnika sprawdzania autentyczności przyswajanych treści w Google.Asia: Słyszałam, że na potrzeby książki Mańkowski przeprowadził sporo wywiadów i rozmów. Szkoda, że nie zostały one dodane w oddzielnym załączniku, tylko bezpośrednio wkomponowane w tekst, bo byłam ich bardzo ciekawa.Iga: Sam rzut okiem na spis treści podnosi też kilka czerwonych flag. Nie ma tu WoWa i MUDów, za to jest cały rozdział poświęcony Gothicowi. Książka wydaje się więc skoncentrowana na Polsce i Niemczech, a na pewno na Europie (czego autor nie tłumaczy czytelnikowi). Dodatkowo, na co też zwróciłaś uwagę, ma to być księga gier. Nie widać natomiast w spisie DOOMa, Quake'a czy Daikatany, za to figuruje tam John Romero (rozdział o DOOMie istnieje, to niefortunny skrót myślowy -przyp. red.). Być może wynika to z zauważonego przez Ciebie tonu felietonowego rozdziałów ale autor nie jest do końca konsekwentny w swoim podejściu.Asia: Domyślam się, że już w przypadku konkretnych tytułów fani poczują niedosyt. To jest taki leksykon "niespecjalistyczny". Bardzo widać też sympatie autora. Nie tylko w postaci nadmiernie eksploatowanej postaci Bushnella, ale też osób ważnych ale wspomnianych jednym zdaniem. Jak już jednak wspomniałam, to Piotr Mańkowski jest przewodnikiem po historii gier wideo.Iga: Chciałabym też zwrócić uwagę na to, że dużo tekstu jest napisane jakby w pośpiechu - jakby część akapitu została dodana po napisaniu kolejnego. Tutaj być może jednak należałoby spojrzeć w stronę jej edycji i redakcji. Przed składem nie odnotowano też kilku drobnych potknięć, jak wskazanie przez autora w różnych rozdziałach na dwie zupełnie inne gry, które miałyby robić w medium tę samą rzecz po raz pierwszy.Asia: Z książkami faktograficznymi – a umówmy się, że "Wielka księga gier" stoi na pograniczu między beletrystyką i leksykonem – wiąże się jedna cecha – chronologia. Tabele, zestawienia dat, kalendarium najważniejszych wydarzeń. Bardzo mi tego w "Księdze..." brakowało. Lubię takie podsumowania.Iga: Trzeba oddać książce, że napisana jest przyjemnie, chociaż raz po raz zapala jakieś czerwone lampki. Jako produkt kojarzy mi się trochę ze specjalnym wydaniem Monopoly - to rzecz, którą można fanom konkretnego uniwersum kupić na prezent, po to żeby postawili to sobie na półce i nigdy po to nie sięgnęli.

To, jak trudno jest do końca powiedzieć, jakim tworem miała być w zamierzeniu autora ta pozycja, wskazuje dobrze jej okładka. Mamy na niej zarysowaną światłem sylwetkę Maria, stojącego na tle rozgwieżdżonego nieba. Mario wpatruje się w lecące w świetlistej łunie PlayStation, ciągnące za sobą kontroler. Dopóki nikt nie zaczyna się nad nim zastanawiać, z przedstawieniem tym wszystko jest w porządku. Ot - obrazek pokazujący gry: jest tu Mario, jest tu PSX, więc tak. Coś tam, coś tam, giereczki. Ale kiedy zaczynamy poddawać go analizie, staje się konfundujący. Co właściwie oznacza? Czy PlayStation ma tu symbolizować zbawienie Nintendo? Czy jest to komentarz na temat ich dawnej współpracy? Ale w takim razie dlaczego konsola spada z nieba? Czy może w takim wypadku nie ma symbolizować spadającej gwiazdy, a meteoryt? Tyle że Sony nigdy nie doprowadziło do śmierci Nintendo… Więc może najlepiej jest uczynić z tą książką tak, jak z jej okładką. Nie analizować i nie myśleć. Tylko poczytać ją z przymrużeniem oka, jako tekst rozrywkowy - nie historyczny, edukacyjny, czy merytoryczny. A w celach poznawczych sięgnąć po inne teksty o historii medium.Asia: Bardziej mi się ta książka kojarzy z opowieścią przy ognisku - "posłuchajcie pewnej historii"... tym bardziej że znajdziemy w niej ciekawostki nigdzie indziej niedostępne, ale, jak wspomniałaś, podane bez wskazania na źródła. Z takim nastawieniem, czytelnik otrzyma lekturę przyjemną i satysfakcjonującą.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.