Teenage Mutant Ninja Turtles: Mutants in Manhattan - recenzja. Cawałbagna

Teenage Mutant Ninja Turtles: Mutants in Manhattan - recenzja. Cawałbagna09.06.2016 12:23
Maciej Kowalik

To nie jest dobry rok dla Żółwi. Zawiodły w kinie, zawodzą w grze.

Nie lubię takich rollecoasterów, na jakie zabiera nas ostatnio Platinum Games. Po Transformersach nikt niczego szczególnego się nie spodziewał, ale fani zostali przyjemnie zaskoczeni. Nie ma co szczególnie przesadzać z zachwytami, ale to była po prostu fajna gra. A skoro tak, to w przypadku Teenage Mutant Ninja Turtles: Mutants in Manhattan zaczęliśmy mieć już bardziej sprecyzowane oczekiwania. I znów zaskoczenie. Ale in minus.Rany, ile to już lat minęło, odkąd mogłem jarać się czymś z Żółwiami Ninja. Ostatnim razem chyba przy Teenage Mutant Ninja Turtles z Xbox Live Arcade, w które z dziką radością cięliśmy z kumplami z ówczesnej Polygamii. Prostacka naparzanka z kilkoma urozmaiceniami w zupełności wystarczyłaby mi i dziś. Tyle, że cena Mutants in Manhattan wskazuje, że miał to być tytuł z wyższej półki. A nie jest - w tej grze mało co działa.Jedynym plusem, który przychodzi mi do głowy są sami bohaterowie. Pomiędzy misjami jest trochę scenek, w których Mikey, Donnie, Leo i Raphael mogą podokazywać i skrzętnie z tego korzystają, pokazując swoje charakterki. Okazjonalnie uśmiech na twarz wrzuci nam nawet sam mistrz Sprinter. Fajnie się patrzy na te pociągnięte mocnym, cell-shadingowym sznytem animacje. Szkoda, że nie są wstępem do ciekawszej gry.Czego chcą fani Żółwi? Naparzanki. W czym Platinum jest dobre? W naparzankach. Więc czemu po zagraniu drugiej misji, miałem już tej gry dość? Zacznijmy od tego, że każda z nich to ten sam schemat. Nasza banda (zawsze we czterech, nawet gdy grasz sam) trafia do jakiejś małej lokacji udającej otwartą, by wykonać tam szereg bzdurnych, powtarzających się i zaprojektowanych na zasadzie "stójcie tu, a my dorzucimy 7 wiader przeciwników" zadań. Niezależnie od tego czy trzeba rozbroić bombę, pokonać wyznaczonych zbirów, zniszczyć jeżdżący wokół bloku van czy dostarczyć coś gdzieś (w różnych odmianach), zawsze odbywa się to na zasadzie dobiegnij/doskocz przez pustą i brzydką planszę, a potem opędzaj się od chmary wrogów przez kilka minut.

W pierwszej misji nie było to jeszcze takie złe, bo nie wiedziałem, że dalej jest tak samo. Tylko gorzej. Niestety późniejsze zadania wyglądają na próbę ukarania graczy za to, że sięgnęli po ten tytuł. Nie dość, że ganiania w tę i nazad za bzdurnymi zadaniami jest więcej a przeciwnicy twardsi, to w trakcie pomniejszania ich numerów walą w nas pioruny, wiatr nie pozwala utrzymać równowagi, a jakieś fioletowe guano wyglądające jak błąd w teksturze odbiera nam władzę nad bohaterem na kilka boleśnie długich sekund. Nie wspomniałem jeszcze o wybuchających beczkach czy granatach, które wyrzucają nas w powietrze nawet, gdy jesteśmy poza zasięgiem. I błędach. Masie, MAAAAAAAASIE błędów. Od wtapiania się w otoczenie (np. w ogień...), po automatyczne skakanie postaci.Może żeby to wyrównać, czasem dostaje się też przeciwnikom. Co powiecie na to, że wielki, okładany przez 4 Żółwie drab nagle gubił orientację (nad głową pojawiał mu się pytajnik) i przestawał atakować? Przeciwnicy potrafią też zawisnąć w powietrzu zaraz po przeteleportowaniu się na arenę, czekając na szlagi. Rany, gdybym miał dalej wymieniać, co to ja tu widziałem...Ale ok - naparzanka nie została zaprojektowana finezyjnie i jest pełna błędów. Nie musi to jeszcze oznaczać, że nie da się wyciągnąć z niej frajdy. Ta niemożność bierze się z czegoś innego.Byłbym w stanie sporo wybaczyć tej grze, gdyby walka sprawiała frajdę. Domyślacie się już pewnie, że tak nie jest. Jak wspomniałem, po planszy zawsze biega cała czwórka ninjasów (no, ninjażółwi, widział ktoś sowy ninja?), co przekłada się na cztery wirujące tornada żelastwa i ciosów specjalnych, wariujące na niewielkiej przestrzeni, na której spawnują się przeciwnicy. Powiedzieć, że na ekranie nic nie widać, to nic nie powiedzieć. No kurde, przecież o to chodzi, gościu - zakrzyknie zaraz ktoś z czytelników. Nie, nie tym razem. Jakkolwiek by to brzmiało, jest chaos, nad którym można w jakiś sposób zapanować skillem i jest chaos z Mutants in Manhattan.Autentycznie żal mi było pada na naparzanie przycisków. Ciosy w zasadzie nie mają tu mocy. Przeciwnicy rzadko na nie reagują, więc nigdy nie wiesz czy trafiasz, czy sieczesz powietrze. Trzeba obserwować paski zdrowia wrogów, by wiedzieć czy nasze akcje przynoszą skutek. A to smuci, bo widać wtedy, jak mało zdrówka zabierają im nasze combosy. Zwłaszcza w późniejszych misjach można zacząć się zastanawiać, czy aby na pewno nie mamy teraz nic lepszego do roboty. Mi chociaż za recenzje płacą..."Jaki nieładny film o niczym" - zobacz naszą recenzję filmowych Żółwi Ninja.

By odpalić ciosy specjalne trzeba przytrzymać lewy spust, a one same nie załączają się od razu, więc wrogowie często albo uciekną, albo zginą od ciosów innego. Grając samotnie, możemy przełączać się między Żółwiami, by korzystać z innych specjali, gdy arsenał poprzedniej postaci się regeneruje (cooldowny są bardzo długie), ale zapomnijcie o własnoręcznym czesaniu widowiskowych combosów z wykorzystaniem całej ekipy. Od czasu do czasu da się jedynie odpalić predefiniowane, coopowe zagranie.Wspomniałem o rozważaniach nad sensem powolnego odłupywania zdrówka przeciwnikom, pozwólcie więc, że temat rozwinę. W każdej misji po zaliczeniu bzdurnych zadań pobocznych (jeśli bug pozwoli) trafiamy do bossa. Wyglądają super, mają nawet ciekawe zestawy ataków, ale mają też cholernie twardą skórę oraz kapitalną opiekę zdrowotną od Generała Klanga i Szreddera, która zapewnia im jakieś 7 pasków zdrowia. A bywa, że i kilka razy więcej. Więc, gdy już zrozumiecie schemat ataków i będziecie umieli ich unikać, czeka Was kilka dłuuugich minut łapania się każdej okazji, by odłupać kilka milimetrów z tej autostrady zdrówka. Trudno tu zginąć na dobre, bo nawet gdy kamrat padnie i nikt nie zdoła go ocucić, to po jakimś czasie wróci. Ale zdarzyło mi się przegrać pod koniec walki z bossem, bo byłem już tak znudzony, że jedną ręką sprawdzałem maile na tablecie. Słowo zucha.Może powinienem napisać jeszcze o tym, że za awanse możemy nauczyć się nowych umiejętności, ale większość z nich jest nieprzydatna. Albo że Sprinter prowadzi sklepik z gadżetami pokroju wyrzutni rakiet i wieżyczek z działkami. O wkurzającej April, która w trakcie misji ciągle powtarza to samo.O fabule, która co misję serwuje nam taki dialog:

- Żółwie, nie wiem co tam się dzieje, ale idźcie sprawdzić.

- April, tu coś się dzieje, zaraz to zbijemy.

- Żółwie, nie wiem co tam się dzieje, ale idźcie sprawdzić.

- April, tu coś się dzieje, zaraz to zbijemy.

- Żółwie, nie wiem co tam się dzieje, ale idźcie sprawdzić.

- April, tu coś się dzieje, zaraz to zbijemy.

- Wuaaarghh, jestem wielkim bossem i was zjem.

- No, wielki bossie, pokonaliśmy cię, więc powiedz nam, co tu robiłeś.

- Wuuuaaarghh, pokonaliście mnie, ale wam nie powiem i uciekam.

- April, czy ty wiesz, co tu się działo?

Platformy: PC, PS3, PS4, 360, Xbox One

Producent: Platinum Games

Wydawca: Activision

Dystrybutor: cdp.pl

Data premiery: 24.05.2016 r.

PEGI: 12

Wymagania: Core 2 Duo E4400 @ 2.0GHz / Athlon II x2 250 @ 3.0GHz; 1 GB RAM, GeForce 8800 GT / Radeon HD 4770

Grę udostępnił dystrybutor. Testowaliśmy wersję na PS4. Screeny pochodzą od redakcji.

Ale prawda jest taka, że choć można o tej grze napisać więcej, to nie ma takiej potrzeby. Lepiej oszczędzać klawiaturę na lepsze pozycje. Czy zagrać w Teenage Mutant Ninja Turtles: Mutants in Manhattan? Może gdy będzie w cenie dużej classic z lokalnej pizzerii. Ale i wtedy pamiętajcie - kooperacja działa tu tylko przez sieć, więc nie rozpędzajcie się z zapraszaniem kumpli. Chciałbym zakończyć recenzję pozytywnie, więc zaznaczę, że nie jest to absolutnie katastrofa na miarę ostatniego Afro Samuraia. Da się w to grać. Aczkolwiek nie wiem, po co ktoś miałby to robić.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.