Super Mario Maker - recenzja

Super Mario Maker - recenzja21.09.2015 11:30
marcindmjqtx

Łamiący news! Znudzony Shigeru poszukuje następców!

Tak się przyjęło, iż recenzję dobrze zacząć truizmami. Że tytuł X to najpopularniejsza sieciowa strzelanka na rynku, a Y od lat konkuruje z Z o miano perfekcyjnej symulacji wyścigowej. Albo - jeśli wywód akurat o platformerze (od Nintendo na przykład) - jak to właśnie ten gatunek wyprowadził gry na salony, najlepiej wspominając o pewnym wąsatym hydrauliku. Przypomnieć, że zadebiutował jeszcze jako Jumpman i próbował wtedy wyrwać panienkę z rąk rozgorączkowanej małpy. Że był ważny od początku i ważnym pozostał, czy to podwajając ilość bitów, czy prezentując światu trzeci wymiar, czy będąc kontrolowanym za pomocą pilota, czy przeskakując w HD. Chyba że strzelał z armatki wodnej albo uczył matematyki.

Jak by Nintendo nie krytykować, potęga ich przodującej maskotki jest absolutnie przerażająca. Wystarczy wrzucić Mario na boisko do koszykówki lub kort tenisowy i voila! - mamy produkcję miesiąca. Niemniej tytuły-zapchajdziury zadowolą fanów (przynajmniej tych rozsądnych) dopóty, dopóki umilać będą sporych wielkości przepaści między prawdziwymi Marianami, szczytowymi zręcznościówkami. Taka na Wii U już była (3D World) i do końca pozostanie jednym z powodów do zainteresowania tym podupadłym sprzętem. A jednak Super Mario Maker - bardziej narzędzie niż grę sensu stricto - lansuje się na coś jeszcze większego.

Zrób to sam Mario Maker to po prostu oficjalnie wydany edytor poziomów do dwuwymiarowych Marianków. Nie jednego, gdyż stworzysz tutaj plansze ośmiobitowe (w szatach z „jedynki” lub „trójki”; niestety skórek z udawanej „dwójki” zabrakło), szesnastobitowe (w oprawie Super Mario World) czy własne wariacje wymuskanego New Super Mario Bros. U. Dla każdego sympatyka jego własna wersja sentymentów. Pokolenie Pegazusa rzuci się na klasykę, ich dzieci - do trójwymiarowych modeli. Najmilsze jest sprawdzenie po godzinnym majsterkowaniu w edytorze, jak nasze dzieło rodem z lat osiemdziesiątych prezentuje się w skórce szesnatobitowej bądź 2,5D. A gra umożliwia to w locie, jednym kliknięciem.

Super Mario Maker

Na początku możliwości jest niewiele: bloczki, skrzynki, grzybki i podstawowa paleta przeciwników. Nawet zbyt wielu skórek do wyboru nie ma. Wraz z każdą godziną spędzoną w edytorze (nie dniem - proces przyspieszono chwilę po premierze) pojawia się coraz więcej rozmaitych budulców. Czasu „na sucho” wystarczy akurat, by zrozumieć podstawowe bajery. Potrząśnięty stylusem przeciwnik zmieni swoją formę (zielony Koopa Troopa w czerwonego et cetera), przedmiot wsunięty do rury (czy to roślinka, czy monety) będzie z niej regularnie wylatywał, skrzydełka przyklejone na obiekt wzbiją go w powietrze, a Goombas (czy ktokolwiek inny) nakarmiony grzybkiem urośnie.

LittleBigMario Potem następuje etap niesforności. „Nakarmię roślinkę grzybkiem, dam jej skrzydełka, wrzucę do rury”. I jest gigantyczny, fruwający odpowiednik Audrey II z „Little Shop of Horrors”. „Schowam Goombasa do skrzynki”. I jest gotowa podpucha na nieostrożnego gracza. „Zrobię wieżę z przeciwników”. I jest kilkupiętrowy, wrogi, żyjący totem.

Następnie głupoty przestają bawić, kolejnych elementów do tworzenia przybywa, kreowane tory przeszkód w niczym nie muszą już ustępować prawdziwym poziomom z gier Mario (ba! mogą je nawet nieskromnie przewyższać) i zaczynasz się wkręcać. Piszę to z pełną odpowiedzialnością jako osoba kategorycznie stroniąca od edytorów w LittleBigPlanet czy nawet Sound Shapes. Dużo bardziej wolę sprawdzać owoce pracy innych niż kuleć w skazanych na porażkę próbach ich dogonienia.

Super Mario Maker

Na korzyść Makera przemawia jednak odwieczna „magia Nintendo” - bolesna czasem prostota powierzchownego ogarnięcia całego systemu. Padlet ułatwia proces budowania wymarzonego poziomu w takim stopniu, iż niektóre „użytkowe” aplikacje na smartfonach w zestawieniu przypominają pismo urzędowe z XV wieku. Takie są niejasne. Machnięcie toru z kilkoma przepaściami, rurami, przeciwnikami i skrzynkami nad głową, czegoś na wzór niepełnosprawnego 1-1, nie zajmie nawet pięciu minut. Jest tak banalne, iż zniechęca. W Mario Maker będziesz starał się namalować poziom, który wprawi w zakłopotanie nawet weteranów The Lost Levels.

Hydraulik po kablu Przynajmniej o ile sam również dałbyś sobie radę z japońską kontynuacją oryginalnego Super Mario Bros. Fundamentem wrzucenia do Sieci swojej kreacji jest bowiem jej uprzednie zaliczenie. Zaprojektowałeś pokój-pułapkę ze ścianą ognia i trzema Bowserami atakującymi z różnych stron, który musisz restartować po trzech sekundach? Fajnie, lecz ta pokazówka zostanie tylko na Twojej konsoli. Nagiąłeś własne umiejętności i jakimś cudem dotarłeś do mety? Nintendo zapala zielone światło w Internetach, a plansza leci na serwer. Przypisuje się ją wówczas do jednego z trzech poziomów trudności, po czym rzuca na żer graczy. Niech i oni pocierpią.

Całe szczęście, że po raz kolejny od premiery Splatoon Nintendo podołało wyzwaniu „usieciowienia” swego tytułu. Przeglądanie radosnej (lub hardkorowej) twórczości użytkowników przebiega niezwykle sprawnie. Możemy oceniać plansze, zaznaczać ulubionych twórców, sprawdzać topy i grać. Ale w trybie natychmiastowym, bez żadnych dłuższych ekranów wczytywania. Jeżeli poziom jest za trudny, maźnięciem palca po tablecie wymieniamy go na następny. Błędów możemy popełnić sporo (choć jak to w Mario, czasem dziesięć wtop zaliczymy przy tym samym skoku) - w trybie 100 Mario Challenge sto żyć przypada na osiem losowo dobranych poziomów użytkowników. Ich przechodzenie, oprócz niemałej (czasem wręcz gigantycznej) satysfakcji, przynosi dodatkowe profity. Tutaj urwę. Ale to niemała gratka dla fanów ośmiobitowych klasyków.

Super Mario Maker

Poza Siecią czeka jeszcze kilkadziesiąt „wbudowanych” torów, jednak to wyłącznie pokazówka możliwości edytora. O normalnie rozumianej kampanii, obecnej przecież w LittleBigPlanet, można zapomnieć. Mario Maker offline - traktowany klasycznie jako platformer „do przejścia” - nie jest w moich oczach dobrym pomysłem. Za duże buty zostawiły po sobie New Super Mario Bros. U i 3D World. Pokazanie kumplom własnych kreacji zawsze cieszy, podobnie jak wieczór na zasadach „jeden wychodzi z psem, reszta musi w tym czasie przygotować mu ścieżkę zdrowia”, niemniej mija się to nadal z podstawowym mottem całej produkcji.

Namieszaj w nostalgii Mario, które nigdy się nie kończy - tak brzmiało. Księżniczka zawsze czeka w następnym zamku. Mario otwarte na graczy, ich zaangażowanie, współpracę i chęć parcia dalej, ku absolutnego ekstremum. Gdy wystawiałem w imieniu Polygamii werdykt dla Splatoon, wstrzymaliśmy się jakiś czas, by dodać ostateczny akapit później, po wstępnej analizie przyszłości sporego (jak na firmę z Kioto) eksperymentu. Tym razem nie trzeba zwlekać. Gracze od razu przejęli stery, a ich wyobraźnia będzie od teraz zawstydzać samego Miyamoto. Obiecał wkrótce udostępnić własne kreacje, ale po tym, co widziałem, mam spore wątpliwości, czy podoła wyzwaniu.

Nie jest to, rzecz jasna, produkcja idealna. Potrafiłbym wytknąć pewne niedoskonałości edytora - niemożliwym jest stworzenie wielkiego poziomu w orientacji pionowej, ograniczone są ilości ustawianych przeciwników, brakuje opcji umieszczenia checkpointu (jak w serii New). Potrafiłbym również złożyć kilka zażaleń: gdzie skórka z Game Boya? Gdzie skórka z Yoshi's Island? Co z power-upami z nowszych odsłoń? Gdzie Shy Guye?! Być może pewne świeżynki jeszcze dojdą w formie dodatku, a może trafią do kontynuacji - kto wie. To także hermetyczna zabawka, dla tych, którzy Mario mają już we krwi i w genach, którzy tutejsze wyzwanie przyjmą z otwartymi ramionami.

Anegdotka niech mnie wytłumaczy. Do tej pory ze znajomymi mieliśmy jeden żelazny standard towarzyski - jeśli wieczór spędzaliśmy przy konsoli, zawsze włączało się oryginalne Mario ściągnięte z eShopa. Wskazywanie ukrytych skrzynek, wspólne nucenie melodyjek, drwiny z błędów, przekazywanie pada. Tytuł, od którego u większości zaczęła się styczność z grami. Odkąd na półce spoczywa Super Mario Maker, to ostatnia, a nie pierwsza pozycja w całej serii kusi najbardziej. Majstrować własne tory, walczyć o przetrwanie na planszach z serwera, za każdym razem innych. Mieszać wspomnienia, naginać zasady, łamać stereotypy, przelewać wiele potu.

O to, czy dwuwymiarowe Mario szybko się znudzi, nie mam zamiaru pytać. Przecież minęło trzydzieści lat, nikt chyba już nie wątpi.

PS: Dla wtajemniczonych - o nowinkach dźwiękowych z edytora i ukrytej zawartości nawiązującej do Mario Paint nie rozpisuję się celowo. Każdy do tego dojdzie tak czy inaczej, więc po co psuć zabawę?

Adam Piechota

Platformy:Wii U Producent:Nintendo Wydawca:Nintendo Dystrybutor:Conquest Data premiery:11.09.2015 PEGI: 3

Screeny pochodzą od wydawcy.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.