Rywalizacja i miłość to dwie strony tego samego żetonu

Rywalizacja i miłość to dwie strony tego samego żetonu13.04.2020 22:24
Bartosz Witoszka

Nastoletnia drama w salonie arcade, czyli Hi Score Girl w pigułce.

Tekst może zawierać spoilery anime Hi Score Girl dostępnego na Netfliksie. I choć wątpię, żeby dało zdradzić się cokolwiek w tym serialu (w końcu to licealna drama), to jednak lojalnie ostrzegam  

Mamy kwiecień 2020 roku – końcówka starego- i początek nowego roku fiskalnego zawsze obfituje w ciekawe premiery gier i tym razem nie jest inaczej. Prymu nie wiodą jednak nowe marki, a odnowione i przystosowane do nowych standardów hity sprzed lat, które przypominają graczom o tym, że kiedyś wszystko było lepsze, przyjemniejsze i ciekawsze pod każdym możliwym względem. Nostalgia (pisał o niej Kuba przy okazji premiery remake’u Resident Evil 3) to potężny oręż, który twórcy i wydawcy wykorzystują regularnie, by trafić do serc oraz portfeli fanów.

I w tym pełnym miłych wspomnień bajorku pojawia się – gdzieś na uboczu, tak żeby nie przyciągać za wiele uwagi – Netfliksowa animka Hi Score Girl stworzona na podstawie 10-tomowej mangi, której autorem jest Rensuke Oshikiri. Główni bohaterowie (Haruo Yaguchi, Akira Ono i Koharu Hidaka) to uczniowie jednej z japońskich szkół, którzy są zafascynowani automatami z grami, czyli jedną z nielicznych dostępnych rozrywek jakiej oddawali się dzieci w miastach na początku lat 90.

Na pierwszy rzut oka Hi Score Girl nie wyróżnia się niczym szczególnym i już po kilku odcinkach wszystko zaczyna przybierać kształt standardowej, licealnej, anime dramy i… Dokładnie tym właśnie jest. Ba, nawet kończy się w typowy dla tego nurtu (o ile tak to można nazwać) sposób – są łzy i wyznanie miłości, na które czekało się całe 24 odcinki, ale po drodze jest cała masa naprawdę zabawnych dialogów czy momentów, uderzających w miejsca, w które bardzo rzadko ktokolwiek zagląda. No i są giereczki.

Hi Score Girl rozgrywa się na przestrzeni pięciu lat (kończy się w lipcu 1996 roku) i doskonale pokazuje moment popularyzacji konsol, a co za tym idzie, transformacje samych graczy. Patrząc jednak na to wszystko z boku i z perspektywy 24 lat, niewiele się zmieniło. Nie wiem, czy Rensuke Oshikiri był jasnowidzem, ale wydając w 2010 roku pierwszy tom swojej mangi już wtedy wiedział, że środowisko pozostało i najprawdopodobniej pozostanie toksyczne. W samym anime (nad którym pracował również twórca pierwowzoru) pokazane jest to poprzez bójki w salonach arcade, ale nie zabrakło też niekontrolowanych odruchów; obsługa musiała wyprowadzać jednego z graczy, bo ten nie mógł się pogodzić z przegraną i miotał się w konwulsjach.

Innym stereotypem gracza zaprezentowanym w anime jest fanatyczne oddanie się temu medium. Młody Yaguchi spędza każdą wolną chwilę w salonie z automatami i, jak się łatwo domyślić, ma duże zaległości w szkole, co ostatecznie poskutkowało dostaniem się do gorszego liceum. Mimo to jego miłość do gier nie osłabła, a on sam nadał sobie ksywkę “Beastly Fingers Haruo”, zaś jego głównym celem stało się udowodnienie sobie i innym, że jest najlepszym zawodnikiem w lokalnym salonie arcade.

Czy byłem wtedy wściekły na moich rodziców? Trochę, choć i tak większość dnia nie było ich w domu, więc od czasu do czasu pogrywałem w dni powszednie (to ostatnie słowo dobrze oddaje stan mojego ówczesnego postrzegania rzeczywistości). No i tak się to wszystko toczyło, ale z perspektywy czasu patrzę na to ze wstydem i staram się nie traktować tego poważnie, choć w pewnym sensie mnie to ukształtowało.

Inna sprawa, że w okresie dojrzewania mało kto jest pewny swoich uczuć, ale to też dość charakterystyczne dla licealnych dram. Tak samo zresztą, jak ukazanie rodziców stawiających niemożliwe do spełnienia wymagania przed swoim dzieciom, by te stały się tym, kim być powinni. Ono dla przykładu miała być spadkobierczynią rodzinnej fortuny; doskonałą pod każdym względem kobietą, która zawsze miała osiągać najlepsze wyniki. Zamknięta w sobie dziewczyna stała się jeszcze bardziej samotna, przez co przestała się odzywać i przez wszystkie 24 odcinki (w serialu nazywanych rundami) nie wypowiada ani jednego słowa. Stąd właśnie pojawiła się w niej miłość do gier i salonów arcade, które były odskocznią od wszelkiego zła, którego doświadczała na co dzień.

Inna sprawa, że nie każdemu graczowi udaje się przerodzić swoją pasję w pracę. Sam miałem w tym dużo szczęścia i gdyby nie pomoc kilku osób, to pewnie dziś nie robiłbym tego, co robię teraz – pisać o grach i jednocześnie na tym zarabiać. Nie jest to łatwa praca, często mam jej dosyć, a brak weny i myśl, że dziś nie uda mi się napisać nic ciekawego bywa frustrująca. Każdego dnia jednak w głowie dziękuję sobie, że postawiłem na tę kartę, pisząc przez długi czas za darmo, poświęcając przy tym niemniej czasu co teraz.

A tak poza tym to bardzo urocze anime. Nieraz wybuchnąłem przy nim śmiechem, a cały pierwszy sezon (nie dajecie się zwieść oznaczeniom Netfliksa – jedna, pełna seria anime to 24 odcinki) obejrzałem w dwa dni. Historia była na tyle ciekawie poprowadzona, a wszystkie wątki tak pięknie się ze sobą spinały (mówiąc kolokwialnie), że oddałem się Hi Score Girl bez reszty.

Hi Score Girl - Ending

Miłym, często pomijanym aspektem, okazało się również outro w pierwszej połowie serii, za które odpowiadała Etsuko Yakushimaru. Melancholijny utwór idealnie grał na emocjach i pojawiał się często w kluczowych scenach na końcu odcinka, podkreślając wydźwięk całości. Zazwyczaj dużą uwagę przykłada się do tzw. openingu i tak na przykład we wspomnianej już Toradorze zmiana utworu w połowie serii idealnie oddawała rozwój relacji pomiędzy dwójką bohaterów.

Jak zawsze po skończeniu kolejnej animki odczuwam pustkę, bo oto na jakiś czas (być może na zawsze, gdy dana seria została już zakończona) będę musiał rozstać się ze świeżo poznanymi bohaterami, to tutaj poczułem przyjemne uczucie spełnienia. W końcu to typowa, szkolna drama, a te są tak skonstruowane, żeby trafić tam, gdzie trzeba. Hi Score Girl trafia bez pudła i zostaje na długo po pojawieniu się ekranu z następną propozycją od Netfliksa; i aż chce się obejrzeć całe “creditsy”, mimo że są one po japońsku i nic z nich nie rozumiem.

Bartek Witoszka

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.