Rise of Nightmares - recenzja

Rise of Nightmares - recenzja21.09.2011 16:08
marcindmjqtx

"Na Kinekcie nie ma poważnych gier!" - krzyczeli rozczarowani gracze. "Nie chcemy grać tylko w głupie kinekt sportsy i dance centrale!" - narzekali. "No to macie!" - odpowiedziała Sega, rzucając w twarz growej braci swoją najnowszą produkcję, Rise of Nightmares. Tak oto znów wymierzono nam policzek.

Dobrze, dość żartów, nie dramatyzujmy. Rise of Nightmares miało być horrorem na Kinecta (tylko na niego - pamiętajcie, że tu nie ma możliwości sterowania zwykłym padem!) i nim jest. Działa. Problemem nie jest to, że nas oszukano, ale to, jak to wszystko sprawdza się w praniu.

Na wstępie przyznam szczerze, że... nie skończyłem tej gry. Spędziłem z nią ponad tydzień i były to bardzo ciężkie dni. Pełne znoju, potu i łez. Bardzo chciałem dojść jak najdalej, ale w pewnym momencie stwierdziłem: „dość”. To nie ma sensu. Jeśli do tej pory Rise of Nightmares nie dało mi choć cienia nadziei, że okaże się dobrą produkcją, to się to już i tak nie wydarzy. Szkoda mojego zdrowia, nerwów i czasu, a widziałem wystarczająco, by wydać werdykt. Czy raczej - wyrok.

Silent Hill dla ubogich W każdym horrorze najbardziej liczą się dwie rzeczy: fabuła i - przede wszystkim - klimat. Ta pierwsza w omawianej produkcji występuje jedynie w formie szczątkowej. Główny bohater jedzie koleją gdzieś po zapomnianych przez cywilizację ostępach Europy. Nie jest sam - razem z nim podróżuje jego żona, która trzy minuty później zostaje porwana przez wielkiego potwora i panującego nad nim szalonego naukowca. Kolejne dziesięć minut później bohater trafia do jakichś omszałych krypt pełnych mechanicznie zmodyfikowanych zombie. Czy to Was przeraża?

Nie, to nikogo nie jest w stanie przerazić. Twórcy Rise of Nightmares zapomnieli - albo w ogóle nie zdawali sobie sprawy - że strach buduje się przede wszystkim atmosferą napięcia i specyficznym, dusznym klimatem. Nie robi się tego, atakując graczy co trzydzieści sekund kolejnymi brzydkimi potworami, trupami zawieszonymi na drzewach, Cygankami zapowiadającymi zagładę i falami wkurzonych zombie. Owszem, gra jest brutalna, brudna, momentami obrzydliwa czy odpychająca. Ale to nadal nie ma nic wspólnego ze strachem. Uwe Boll też jest w stanie nakręcić horror, co nie znaczy, że będzie on w stanie kogokolwiek przerazić.

Fabularnie Rise of Nightmares nie jest w stanie obronić się z żadnej strony. Postacie są jednowymiarowe i ledwo zarysowane (dobija mnie zwłaszcza główny bohater, który na widok potwora porywającego mu ukochaną nie zdobywa się nawet na żaden komentarz, o krzyku przerażenia nie wspominając). Wszystko oparto na kliszach, które widzieliśmy już milion razy, co sprawia też, że całość jest przewidywalna do bólu. Mnóstwo tu dziur, nielogiczności i głupot. Gra chciałaby być kolegą Silent Hilla, ale jest co najwyżej jego żałosną parodią.

Kinect Sports dla dorosłych Przyznaję, w Rise of Nightmares jest jedna przerażająca rzecz. To poruszanie się.

Gra ma ambicję bycia pierwszą produkcją na Kinecta, która daje graczom swobodę w eksplorowaniu przedstawionego świata. Nie ma więc tu żadnych narzuconych „szyn”, po których porusza się postać. Steruje się nią samemu. W jaki sposób? Dzięki skrętom tułowia można rozglądać się na boki, a wystawiając do przodu bądź tyłu jedną z nóg, idzie się w odpowiednią stronę. I to nawet działa. Źle, ale działa. Jeśli mimo mojej recenzji zamierzacie grać w RoN, to przygotujcie się na to, że co chwilę będziecie wpadać na ściany albo odbijać się od krzeseł. Krzeseł albo zombie. Tego drugiego nie polecam.

Najśmieszniejsze jest to, że twórcy doskonale zdawali sobie sprawę, że ten system nie działa tak jak powinien. Dlatego też udostępnili coś, co nazwać można „autochodzeniem”. W większości fragmentów gry wystarczy podnieść jedną rękę, by postać sama przeszła do kolejnego istotnego miejsca. To faktycznie pewne ułatwienie, ale to przecież tym samym przyznanie się do porażki. Strzał w stopę.

Kinect nie służy jednak tylko do chodzenia. Od czasu do czasu gracz natrafia na miejsca, w których trzeba wykonać jakąś specjalną akcję. Drzwi otwiera się więc popchnięciem bądź kopnięciem, po drabinach naprawdę się „schodzi”, czasami trzeba podbiec czy kucnąć i tak dalej. To nawet zabawne, jednak tylko do momentu, gdy gracz nie zorientuje się, że... Rise of Nightmares nie ma wiele więcej do zaoferowania. To gra, w której chodzi się od jednego do drugiego miejsca, gdzie trzeba wykonać jakąś specjalną akcję. Zagadki? Polegają na szukaniu kluczy albo przestawianiu dźwigni, które znajdują się najwyżej trzy metry dalej. Jeśli to żart, to nieśmieszny.

Oczywiście jest jeszcze walka. Zombiaków do rozwalenia nie brakuje, narzędzi mordu też, choć szybko się niszczą, więc ciągle trzeba się rozglądać za nowymi. Walczymy, rzecz jasna, głównie wręcz. Przygotujcie się więc na machanie rękami i sporadyczne blokowanie. Nie powiem, to w sumie najlepsza część Rise of Nightmares. Tłuczenie potworków nie jest specjalnie skomplikowane, ale tu akurat Kinect się sprawdza, jest bowiem po prostu dziwnie satysfakcjonujące. Niestety, strasznie szybko się nudzi (w końcu ileż można...).

W kontekście Kinecta muszę wytknąć produkcji Segi wytknąć jeszcze jedną rzecz. Otóż kontroler ruchowy Microsoftu nie jest specjalnie precyzyjny. Nie ma więc nic gorszego, niż umieranie tylko z tego powodu, że nie zadziałał dobrze. Jeśli moja postać sama wchodzi na kolce w ścianie, bo urządzenie nie zauważyło, że cofnąłem już nogę, jeśli nie mogę się obrócić w stronę atakującego zombie, jeśli tnę piłą powietrze, a nie przeciwnika i przez to wszystko ginę, to chcę wyrzucić taką grę do kosza. Bo to nie jest tak, że ja robię coś źle i powinienem to poprawić, tylko zawodzi technologia. A zawodzi często i często się przez nią umiera. Dodajcie do tego jeszcze zbyt rzadko rozmieszczone punkty kontrolne, a od nowa poznacie znaczenie słowa „wku”... frustracja.

Werdykt Mógłbym jeszcze długo mówić o Rise of Nightmares i wymieniać rozmaite błędy tej gry, ale, szczerze mówiąc, szkoda na to kilobajtów. Tak, wiem, to eksperyment. Pierwsza tego typu produkcja na świecie. Rozumiem to i akceptuję. Niestety, to także produkcja głupia, nieciekawa, nudna i denerwująca, w której sterowanie doprowadza do pasji, a przerażające jest jedynie wykonanie. Orzekam więc, że eksperyment się nie udał, że pacjent zmarł, że dziękuję i że do widzenia.

Ocena 1/5 - Zapomnij! (Ocenę 1 otrzymują gry, które są najzwyczajniej w świecie ZŁE. Mają mnóstwo błędów, są irytujące i beznadziejnie wykonane. Nie dotykać nawet kijem).

Tomasz Kutera

Deweloper: Sega Wydawca: Sega Dystrybutor: CD Projekt Data premiery: 9 września 2011 PEGI: 18

Grę do recenzji dostarczyła firma CD Projekt.

Uwaga! Gra działa tylko z sensorem ruchowym Kinect!

Nie zgadzasz się? Napisz swoją recenzję.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.