RETROspekcja: Drużyna A...aaaaAAAAAAA!!!!

RETROspekcja: Drużyna A...aaaaAAAAAAA!!!!11.02.2011 07:57
marcindmjqtx

Niewielu wie o ich istnieniu. Stanowią jedną z największych tajemnic branży. Odnalezienie ich jest podobno niemożliwe, ale nie przejmuj się - i tak nie chciałbyś ich znaleźć. Jeśli kiedykolwiek poczujesz masochistyczne potrzeby, których nie zaspokoi byle biczowanie, zawsze możesz skorzystać z ich usług. Oto elektroniczne adaptacje "Drużyny A".

Nie wiedzieliście, prawda? Nie mieliście pojęcia, że kiedykolwiek powstała gra na podstawie tego kultowego serialu. Przyznajcie sami - jej brak byłby zastanawiający, wszak "Drużyna A" aż prosi się o interaktywną adaptację. I rzeczywiście, kilka takowych powstało. Z góry przepraszam, że Wam o tym mówię, bo prawdopodobnie wolelibyście o nich nie wiedzieć...

Dużyna A-tari Drogę przez mękę zacznijmy od wersji na konsolę Atari 2600. Jej autorem był Howard Scott Warshaw, czyli człowiek odpowiedzialny za doprowadzenie całej branży gier wideo na skraj bankructwa. Zapewne znacie go lepiej jako "tego faceta od E.T.", a może nawet jako "tego faceta od Indiany Jonesa na Atari". Obie gry - E.T. oraz Raiders of the Lost Ark - cechowały się niewiarygodnym wręcz skomplikowaniem, absolutnym brakiem jakichkolwiek wskazówek co do tego, co gracz powinien robić, a także bardzo, ale to bardzo słabą oprawą wizualną - nawet jak na standardy modelu 2600. Warshaw miał duże ambicje - koncepcyjnie jego gry wybiegały na wiele lat w przyszłość - ale brakowało mu umiejętności, by odważne pomysły przełożyć na grywalny produkt. "Drużyna A" nie odbiega od tego schematu.

Teoretycznie jest to zróżnicowana gra akcji, eksperymentująca z mieszaniem stylów rozgrywki. Każdy z trzech etapów prezentuje nieco inny model rozgrywki, jednak konia z rzędem temu, kto domyśli się, o co tu właściwie chodzi. W pierwszym etapie gracz steruje wielką głową Mistera T, strzelając do niezidentyfikowanych obiektów i obserwując wzrost wskaźnika przypominającego rakietę. W drugim ciska piorunami do zielonego ludzika, zaś w ostatnim walczy z... pulsującym "czymś". Trzeba nadzwyczajnych umiejętności, żeby zaprogramować tak nieczytelną grafikę. Jak zapewne zdążyliście się domyślić, przyjemność płynąca z grania jest zerowa. Zapewne dlatego gry nigdy oficjalnie nie wydano. Chodzą też słuchy, że dostępna w Internecie wersja jest niedokończona, ale... trudno powiedzieć. Tak złe są gry Warshawa.

Drużyna A-mstrad Niniejsza wersja, wydana w roku 1989, pojawiła się również na PC, MSX i ZX Spectrum, i jako jedyna spośród wszystkich przypominała prawdziwą grę. Była najzwyklejszą, niczym niewyróżniającą się "chodzoną strzelaniną". Jej twórcy - studio Zafiro - najwyraźniej Drużynę znali tylko z opisów w programie telewizyjnym, bowiem nie przypominam sobie odcinka, w którym najemnicy walczyliby z terroryzmem w arabskich krajach. Czy gra była dobra? Powiedzmy że nie bez powodu nikt o niej dziś nie pamięta.

Drużyna A-aaaale słaba gra na Commodore Poczciwy C64 także doczekał się swojej wersji serialu. Była to adaptacja ze wszech miar wyjątkowa. Stojący za nią Erik Petermeijer dysponował iście nieziemskimi zdolnościami percepcji, bowiem przygody czwórki bohaterskich żołnierzy przekształcił w dziwaczną grę zręcznościową... w której gracz strzelał do Drużyny A! A dokładniej do wielkich twarzy Hannibala, Murdocka, Buźki i B.A. Barracusa, latających w górnej części ekranu. Najwyraźniej serial z jakiegoś powodu wyjątkowo przemawiał do fetyszystów lewitujących głów.

A to nie wszystko! Jakby decyzja o uczynieniu Drużyny przeciwnikami nie była wystarczająco kuriozalna, Petermeijer postanowił umilić graczom rozgrywkę muzyką, doskonale adaptując na potrzeby gry słynną melodię z... Gwiezdnych wojen! Zrobił to celowo czy przez pomyłkę? Nigdy się tego nie dowiemy, ale jeśli to nieplanowane potknięcie, to naprawdę imponującego kalibru. Wyobraźcie sobie, że w The Force Unleashed wita Was elektryzujący, pięknie zaarażnowany, symfoniczny motyw przewodni z... Super Mario Bros. Do partactwa na taką skalę trzeba mieć talent.

Do dziś uwielbiana na całym świecie "Drużyna A" nie doczekała się dobrej elektronicznej adaptacji. I nic nie wskazuje na to, że kiedykolwiek ją dostaniemy. Jeśli nawet premiera kinowego filmu nie skłoniła producentów do zainwestowania w "egranizację", możemy pożegnać się z perspektywą wcielenia się w Murdocka. Szkoda.

Na pocieszenie:

Michał Puczyński

Wybrane dla Ciebie
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.