Patronujemy: "Na końcu wchodzą ninja". Trzecia książka współscenarzystki Wiedźmina 3. Były kryminały, jest komedia

Patronujemy: "Na końcu wchodzą ninja". Trzecia książka współscenarzystki Wiedźmina 3. Były kryminały, jest komedia17.11.2015 16:14
marcindmjqtx

Premiera powieści już 25 listopada.

"Na końcu wchodzą ninja" to nowa, obyczajowa powieść Saszy Hady, która dotąd napisała dwa kryminały o prywatnym detektywie Alfredzie Bendelinie ("Morderstwo na mokradłach" oraz "Trup z Nottingham") i jest współscenarzystką gry Wiedźmin 3: Dziki Gon oraz nadchodzącego dodatku "Krew i wino". Napisała też słowa do "Wilczej zamieci", piosenki, którą zachwycił się świat graczy, słysząc ją po raz pierwszy w novigradzkiej karczmie.

"Na końcu wchodzą ninja" ukaże się w księgarniach już 25 listopada nakładem wydawnictwa Soda Studio. Polygamia objęła tytuł swoim patronatem. Książka licząca 520 stron zanurzonych w świecie polskich twórców gier dostępna będzie zarówno w wersji papierowej, jak i cyfrowej. Być może i u nas na stronie będziemy mieć dla Was kilka egzemplarzy do zdobycia. A o czym właściwie jest nowa powieść Saszy Hady?

Warszawa, koniec listopada 2013 roku. Powoli zbliżają się Święta, ale w studio Nasty Oranges nie czuć bożonarodzeniowej atmosfery - cały zespół gorączkowo pracuje nad czwartą częścią popularnej gry fabularnej o kanadyjskim traperze. Powodzenie projektu wisi na włosku, odkąd w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął szef projektu Jasiek Ritmeijer, a wraz z nim najnowsza wersja scenariusza gry. Tymczasem wydaje się, że jedyną osobą starającą się go odnaleźć, jest Marcin Stawecki, nowy producent, który dotąd nie miał nic wspólnego z branżą gier i nawet nie domyśla się, co go czeka. Biurowe intrygi, zarwane noce, tajemnicze wiadomości układane z klocków LEGO, brawurowa ucieczka przed policją, pocałunek z Harley Quinn - to tylko niektóre z atrakcji, jakie zafundują mu nowi współpracownicy, zanim zorientuje się, o co tu tak naprawdę chodzi. A wtedy będzie już za późno, żeby się wycofać. "Na końcu wchodzą ninja" to napisana z pasji, ciepła i ironiczna powieść przybliżająca czytelnikom świat polskich twórców gier. To książka o rodzącej się fascynacji i cenie, jaką trzeba zapłacić za oddanie się pasji tworzenia. A także o tym, po czym poznać prawdziwego fana Wiedźmina, dlaczego nie należy romansować z duchami i co to jest wyścig pajaców. Po książce można spodziewać się nie tylko szczegółowego, podpartego odpowiednimi terminami i lekko ironicznego spojrzenia na świat polskich twórców gier, ale i licznych odniesień do znanych filmów, seriali czy komiksów. Fani szeroko pojętej popkultury będą mieli w czym przebierać.

Sasza Hady to tylko pseudonim autorki, której prawdziwe imię to Aleksandra Motyka. Jej przygoda z gamedevem rozpoczęła się w 2013 roku, kiedy dołączyła do zespołu scenarzystów pracujących nad fabułą i dialogami do Wiedźmina 3. Teraz nie wyobraża sobie życia bez gier i energicznie nadrabia stracone lata. Poza Wiedźminem najbardziej lubi BioShocka i The Wolf Among Us.

Z wykształcenia jest edytorką (UJ) i wcześniej pracowała jako kierowniczka redakcji w małym krakowskim wydawnictwie. Ma słabość do angielskich kryminałów, ale lubi próbować nowych rzeczy - i stąd pomysł na powieść obyczajową o polskich twórcach gier. "Na końcu wchodzą ninja" początkowo miało być krótkim opowiadaniem, ale nieoczekiwanie się rozrosło, wykształciło nowe wątki i przejęło kontrolę nad życiem autorki.

Poniżej przeczytacie fragment powieści.

(...) Zapisał zmiany w pliku dialogowym i dopił resztkę wiśniowej coli z puszki. Wiele osób w Nasty Oranges wierzyło, że ten napój bogów dodaje im nadludzkich sił i pozwala pracować praktycznie w nieskończoność, ale akurat Paweł, którego wystarczająco napędzała czysta, szaleńcza pasja, pił ją raczej w ramach solidarności z zespołem. Dochodziła druga, więc zaczynanie nowej sceny nie miało sensu, ale i tak przez chwilę z sobą walczył - może tylko zerknie, co tam jest do zrobienia? Nie, nie ma się co oszukiwać: to było jak obiecywanie, że po otwarciu paczki zje się tylko jedno ciastko. Westchnął tęsknie i z ociąganiem przełączył komputer w tryb czuwania. Kiedy układał się wygodnie pod biurkiem, do pokoju questowców zajrzał ochroniarz, robiący nocny obchód. - Już pan idzie spać, panie Pawle? - zapytał życzliwie. - Tak, niestety. - A co dziś pan pisał? - Prolog. Znowu. - Hmm, który to już raz? Paweł podsunął sobie pod głowę zwinięty sweter i zaczął bezgłośnie liczyć. - Chyba dwunasty. Ochroniarz pokiwał głową z zadowoleniem, jakby właśnie uzyskał kolejny dowód na to, że świat funkcjonuje prawidłowo: słońce wstaje na wschodzie, bociany odlatują na zimę, questowcy po raz kolejny przepisują dialogi. - Prolog jest zawsze najtrudniejszy - powiedział ze znawstwem. - Szczerze mówiąc, zapowiada się, że tym razem będziemy mieć dużo więcej problemów z zakończeniem. Kto dziś jeszcze zostaje? - Tylko pan Franek. Śpi w salce konferencyjnej. Pan jest ostatni na nogach, jak zwykle - uspokoił go. - To ja już pójdę, nie będę przeszkadzać. Zgasić panu światło? - A tak, dziękuję. Dobranoc, panie Ludwiku. Ochroniarz skinął mu przyjaźnie głową i wycofał się na korytarz. Lubił Pawła Stentora, aczkolwiek na pewno poważałby go o wiele bardziej, gdyby był prawdziwym pisarzem (to znaczy: z zawodu), a nie biologiem. Z całego zespołu tylko creative director, Jasiek Ritmeijer, miał odpowiednie kompetencje jako autor komiksów, ale za nim z kolei pan Ludwik nie przepadał. Reszta teamu też była po jakichś niepoważnych studiach: architektura, dziennikarstwo czy inne socjologie. Aż dziwne, że losy Noaha Finnleya (którego pan Ludwik szanował, rzecz jasna, najbardziej) powierzono w ręce takich ludzi. Całe studio Nasty Oranges było pogrążone w ciszy. Kiedy szedł przez skąpo oświetlone korytarze, słyszał tylko lekkie skrzypienie gumowych podeszew swoich butów i szelest sztywnej bluzy. Sprawdzał, czy we wszystkich pokojach pogaszono światła, czy okna są porządnie zamknięte, a nawilżacze włączone, ale tak naprawdę o wiele ważniejsze było to powolne, pełne namaszczenia przechadzanie się. Nocą w budynku panowała zupełnie inna atmosfera niż za dnia, kiedy korytarze były pełne, trzaskały drzwi i wszyscy wrzeszczeli jak opętani, i pan Ludwik napawał się teraz tym intymnym, kosmicznym spokojem. Miał poczucie, że zaglądając w każdy kąt, odpiera ciemne siły chaosu, jakby samo jego spojrzenie odnawiało ochronne czary wplecione w mury budynku, a gdyby go zabrakło, ci wariaci za dnia rozpieprzyliby studio w drobny mak. Na podeście pierwszego piętra zatrzymał się, żeby pokontemplować przez chwilę szkice koncepcyjne z poprzedniej części gry oprawione w podłużną antyramę. Wszystkie z ustawionych w rzędzie rysunków przedstawiały Louisę May, ale każdy w innej pozie, ubraniu lub - te były najlepsze - bez ubrania. Mając miłą świadomość, że obcuje z prawdziwą sztuką, przyjrzał się niedużym, zawadiacko uniesionym dziewczęcym piersiom i skąpym batystowym majtkom. Zawsze mu się wydawało, że kobiety w tych czasach nosiły wielkie, workowate pantalony, ale pan Florek, art director, wyjaśnił mu, że w grze pewne rzeczy traktuje się umownie. Niewątpliwie było to dobre i słuszne. Pan Ludwik sprawdził pierwsze piętro, a potem drugie - tam spędzał zawsze najmniej czasu, bo pokoje dyrektorów nawet nocą emanowały taką atmosferą władzy i autorytetu, że czuł się nieswojo. Kiedy wrócił na dół, na recepcję, zrobił sobie mocnej, gorącej herbaty z cukrem. Jakiś kwadrans po tym człowiek, który ukrywał się pod biurkiem w pokoju Jaśka Ritmeijera, wymknął się cicho na korytarz. Poruszał się czujnie, ale pewnie. Na parterze skierował się od razu do tylnego wyjścia, otworzył drzwi kluczem i wtopił się w deszczową, listopadową noc jak duch. Pan Ludwik nadstawił uszu, kiedy przez okno od strony ulicy usłyszał warkot silnika, ale potem od razu wrócił do obserwowania poczynań Waltera White'a na swoim nowym tablecie. To był urodzinowy prezent od córki i jeszcze nawet nie usunął przeźroczystej folii ochraniającej ekran. Dopiero dwa dni potem ustalono, że to tej właśnie nocy - w sobotę 9 listopada - Jasiek Ritmeijer zniknął bez śladu. Redakcja

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.