OlliOlli - recenzja. Magia dwuwymiarowej deskorolki

OlliOlli - recenzja. Magia dwuwymiarowej deskorolki29.01.2014 08:49
marcindmjqtx

Gdybym miał powiedzieć komuś na szybko, czym jest OlliOlli, nie miałbym najmniejszych problemów. Dwuwymiarowa zręcznościówka z deskorolką i karkołomnymi sztuczkami. Nie dodałbym tylko, że wciąga, bo to niespodzianka, której trzeba doświadczyć na własnej skórze.

Roll7 przygotowało tytuł, który pewnie większość z Was ominęłaby przeglądając ofertę vitowego sklepu. Kolorowe piksele zwróciłyby uwagę jedynie miłośników „indyków”, do których ja na przykład się nie zaliczam. Dlatego też przed premierą kompletnie nie interesowałem się tym tytułem i pewnie gdyby nie trafił mi się służbowo, ominąłbym nawet jego recenzje. I zrobiłbym ogromny błąd, bo od kilku dni nie mogę się od tej produkcji oderwać, przypominając sobie stare, dobre czasy, kiedy wykręcałem jak najlepsze wyniki w drugiej części Tony'ego Hawka.

Ciągle w prawo Pierwszym skojarzeniem po włączeniu OlliOlli będą tak zwane endless runnery, czyli gry, w których należy przeć w prawą stronę, omijając wszelkie przeszkody. Skojarzenie to szybko przestanie być trafne, bo po kilkudziesięciu sekundach dotrzecie do mety, na której gromko oklaskiwać Was będą widzowie. Może więc OlliOlli bliżej jest do staroszkolnej zręcznościówki, w której poziom trudności rośnie z każdym kolejnym etapem? Ciepło.

Nasz bohater nie ma imienia. Ma za to jeansy, zieloną koszulkę, czerwoną czapkę i deskorolkę. Nie możemy zmienić w niej kółek, ani przebrać naszego nieustraszonego miłośnika dechy w jakikolwiek inny strój. Jedyne co możemy, to przeć przed siebie robiąc to, co deskorolkowcy lubią najbardziej - korzystać z każdej możliwości na wykręcenie efektownej sztuczki.

fot. Polygamia

Karkołomne ewolucje A jest ich cała masa, o czym zgrabnie informuje specjalna rozpiska, z której będziecie często korzystać. Choć tak naprawdę są ich tylko dwa rodzaje - ewolucje w powietrzu i grindowanie, czyli ślizganie się deską na czym popadnie. Sterowanie jest banalnie proste, bohater jedzie bowiem niejako sam, rozpędzamy go jedynie naciskając co jakiś czas X kiedy wszystkie kółka deski są na ziemi. Brzmi banalnie, choć już po pierwszym przejeździe zrozumiecie, że tak nie jest.

Wybicie się w powietrze i wykręcenie fajnej sztuczki jest proste, podobnie jak naskoczenie na przeszkodę i zrobienie efektownego grindu. Schody zaczynają się w momencie lądowania, do którego OlliOlli przykłada ogromną wagę. Należy bowiem chwilę przed zetknięciem się kółek z podłożem nacisnąć X, w przeciwnym wypadku nasz sportowiec w najlepszym wypadku zachwieje się tracąc rozpęd i równowagę, a w najgorszym zaliczy klasyczną „glebę”, na czym zakończymy nasz przejazd, patrząc jak kierowana przez nas postać nabija sobie wirtualne siniaki i pokrywa się rozpikselowaną krwią.

Odrobinę łatwiejsze, choć również wymagające zarówno ogrania, jak i sporego refleksu, są kombinacje, dzięki którym nabijamy punkty. 5 różnych grindów pod rząd zakończonych sztuczką z obrotem wokół własnej osi i perfekcyjnym lądowaniem, kiedy dosłownie za sekundę kończy nam się grunt pod nogami i musimy znów wzbić się w powietrze? Gwarantuję Wam, że każdej z dostępnych w grze tras (25 w trybie amatora i tyle samo w trybie pro) nauczycie się na pamięć. Tu trzeba mieć pomysł na przejazd, a następnie działać intuicyjnie, planując przynajmniej jeden ruch do przodu.

Niby sfrustrowany, ale zagram jeszcze raz OlliOlli ma w sobie tę dziwną magię, która każe wracać do gry pomimo tego, że średnio co kilka minut miałem ochotę rzucić Vitą o ścianę lub złamać ją w dłoniach. No bo ileż razy można zabijać się tej samej przeszkodzie lub widzieć, jak osiągnięty wynik różni się minimalnie od pożądanego tylko dlatego, że podczas całego przejazdu dosłownie raz nie wykonałem perfekcyjnego lądowania? OlliOlli nie wybacza nawet najmniejszych błędów i o ile nie zatniecie się na którejś z końcowych miejscówek, zaliczycie wszystkie mety w trybie amatora. Ale to nie zaliczenie planszy jest największą frajdą  Będziecie chcieli odfajkować wszystkie dodatkowe zadania, takie jak zdobycie konkretnego wyniku podczas przejazdu, kombinacji za określoną ilość punktów, czy konkretnej sztuczki na konkretnej przeszkodzie. Bo to dzięki tym smaczkom i czasami naprawdę wysokiemu poziomowi trudności gra nie znudzi Wam się po jednym wieczorze, stając się wyzwaniem, które po prostu będziecie chcieli podjąć. Bardzo wciągającym wyzwaniem.

fot. Polygamia

Nie obyło się jednak bez zgrzytów. Sztuczki wykonujemy prawą gałką Vity (lub krzyżakiem) i nie zawsze jest to komfortowe - półobroty czasem nie wchodzą, burząc cały plan sztuczkowy przejazdu. Nie ma też rozgrywek wieloosobowych, a jedynie dzienne wyzwania, które stworzono w dość specyficzny sposób. Otóż trenować na miejscówce danego dnia można do woli, punktowany przejazd jest jednak już tylko jeden. Zdobyty w ten sposób wynik porównywany jest następnie z najlepszymi w sieci. Trochę szkoda, że nie można go poprawić, bo często zamiast umiejętności decyduje wyłącznie szczęście.

Pewnie spodziewacie się, że pomarudzę na oprawę, w końcu nie jestem fanem „indyków”. Nic z tych rzeczy - dwuwymiarowa, prosta, klasyczna, która w połączeniu z energetyzującą, wpadającą w ucho muzyką, tworzy jednolity, w pewnym sensie kompletny produkt. Już po kilku godzinach nie wyobrażałem sobie, żeby ta gra mogła wyglądać inaczej. Podobnie miałem tylko z Super Meat Boyem i zaryzykuję stwierdzenie, że w wielu aspektach to podobny rodzaj gry.

Werdykt Przed premierą patrzyłem z niedowierzaniem na cenę, jaką trzeba będzie zapłacić za OlliOlli. Blisko 40 złotych to kwota, którą na ogół trzeba wydać na pełnoprawną grę arcade, a nie coś, co wygląda na zwykłego Minisa za piątaka. Ale po włączeniu nie mogłem się od tej pozycji oderwać i wracam do niej prawie codziennie z nadzieją, że albo przejdę moment, w którym się zaciąłem, albo wykręcę lepszy niż dotychczas wynik. W OlliOlli jest magia starych produkcji, a jednocześnie bardzo duże pokłady frajdy, które potrafią odstresować po ciężkim dniu lub zirytować, kiedy wybitnie nam nie idzie. Prosta formuła, staroszkolna oprawa i wymagająca rozgrywka - te trzy cechy świetnie opisują produkcję Roll7 i jeśli szukacie takiego połączenia, sięgajcie po OlliOlli bez zastanowienia.

Paweł Winiarski

Platformy:       PS Vita Producent:      Roll7 Wydawca:       Roll7 Dystrybutor:    Sony Data premiery: 22.01.2014 PEGI:  3

Grę do recenzji udostępnił dystrybutor. Testowaliśmy wersję na PS Vita. Screeny podchodzą od redakcji.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.