Obcy: Przymierze - recenzja filmu. Ile Obcego w "Obcym"

Obcy: Przymierze - recenzja filmu. Ile Obcego w "Obcym"15.05.2017 16:28
Adam Piechota

Wiecie, że w kosmosie nikt nie usłyszy. Ale nie jest pewne, z jakiego powodu będziecie krzyczeć.

To nie tylko powrót do uniwersum rzuconego na żer kilku obdarzonych odmienną wrażliwością reżyserów i poszatkowanego przez popkulturę nie do poznania w ciągu niemal czterdziestu lat. Tym był przecież w domyśle także "Prometeusz", nawet jeśli pozbawiony obciążającego "obcego" w tytule, który zamiast "odpowiadać", począł kreślić sobie tylko wiadomą mapę autonomicznej podserii. To również powrót Scotta do grona twórców zasługujących na szacunek, ponieważ nęcący z kin po jego odświeżającym, głośnym i docenionym "Marsjaninie". Popatrzcie z tej perspektywy - nie mielibyście wysokich oczekiwań po "Przymierzu", gdyby debiutowało chwilę po "Exodusie", prawda? Tymczasem wiecie, że Ridley oraz science-fiction to nadal dobrany romans. Skoro zatem sequel "Prometeusza" reklamuje się już jako "Obcy", mieliście prawo ustawić poprzeczkę wysoko.Przymierzając się do wizyty w kinie, warto ostatecznie określić swoją opinię na temat poprzedniego okołoobcego filmu. Nie dajcie się zwieść rozwieszonym na przystankach plakatom - to jeszcze nie "Alien", którego kochacie od młodości. Po takiego chyba lepiej zgłosić się do elektronicznej Izolacji. Ba, nie sądzę nawet, by w przyszłości filmowa seria mogła zatoczyć jakieś idealne koło. Jasne, że Scott powoli tłumaczy, czym tak naprawdę był ósmy pasażer Nostromo, lecz z nowonabytą świadomością trudno będzie wrócić do mentalnego tabula rasa, dzięki któremu kostium ksenomorfa tak mocno straszył. Reżyser ma wobec naszego ulubionego obcego zdecydowanie więcej szacunku niż Jean-Pierre Jeunet lub ktokolwiek tam odpowiedzialny był za obie inkarnacje sieczki z Predatorami (pamięć wypiera nieistotne informacje). Ale miesza. Miesza mocno.

Osobiście nie mam mu tego za złe. Bo wcale tak negatywnie "Prometeusza" nie wspominam. Naprawdę, odświeżyłem tę kontrowersję dzień przed "Przymierzem". Największe problemy egzystecjonalnej draki z Inżynierami leżały na fundamentalnym poziomie - idiotyczne decyzje bohaterów ("Jaki ładny syczący groźnie robal z ząbkami! Możesz go pogłaskać. Zaufaj mi, mam doktorat") byłyby idiotyczne nawet gdyby film rzeczywiście jakoś się wiązał z "Obcym". A że w genezę banalnego horroru reżyser wpycha poszukiwania odpowiedzi na Jedyne Istotne Pytania - mam wyrzucać 79-latkowi, iż chce nadać ludzkiemu życiu jakiś sens? Jest prawdopodobnie świadomy, że po dopięciu prequelowej serii pozostanie mu już niewiele wolnego czasu."Przymierze" jest zatem marketingowym dziwadłem. Przez kilka miesięcy ukrywania powiązań z "Prometeuszem" "spoilerem" nazwiemy nie drugą połowę filmu, w której hasa już stary, dobry ksenomorf, tylko bardziej intrygujące rozpoczęcie, gdzie tytułowy statek wyląduje na przepięknej planecie, a tradycyjny dla gatunku rozgardiasz zasponsorują odmienne stworzonka. "Spoilerem" byłoby również napisanie, że to "dwójka" "Prometeusza" pełną parą, że powrócą postaci z tamtego filmu, że Michaela Fassbendera na ekranie jest znacznie więcej niż Katherine Waterston, teoretycznej protagonistki. Że przychodzą rozczarowujące odpowiedzi na pozostawione wtedy znaki zapytania, a świeże tajemnice wcale nie zapowiadają "Ósmego pasażera", tylko "Prometeusza trzeciego", znowu z gościnnym występem samego Obcego. No i co - kto psuje Wam zabawę? Ja czy oni?Warto jednak zacisnąć zęby, jeżeli pretensjonalny ton poprzednika mocno Was drażnił. Nie dlatego, że tym razem takowego zabrakło - oj nie, romantyczne roboty zagrają nawet na flecie - ale dlatego, iż otaczające go mięsko wypada fantastycznie. Ridley Scott nie popełniłby niechlujnego filmu. Nowe ciało niebieskie stworzył z tymi samymi ludźmi, dzięki którym tak wysoko cenimy wizualia "Marsjanina" czy "Prometeusza". A gdy fajna, leniwa ekspozycja i perfekcyjnie zmontowane spacery po przerażających lasach wybuchną wraz z plecami pierwszego nieszczęśnika, robi się wyłącznie lepiej. Nowi drapieżnicy (neomorfy) znacząco podbijają stopień brutalności, a kompozytor (Jed Kurzel, którego chwaliłem już przy okazji "Assassin's Creed") nadaje polowaniu furiatyczny puls. Stawka tylko rośnie, bo na pokładzie statku kolonizatorskiego Przymierze drzemie przyszłość naszego gatunku, ponad dwa tysiące osób. Wyobraźcie sobie tam choćby jednego facehuggera. Ach, tak, tych stworzonek również nie zabrakło.

Trudną do zaakceptowania wśród publiczności będzie pewnie próba złapania wszystkich srok za ogon. I dołożenia czegoś "od siebie" na dodatek. Tym ostatnim jest nowe, roślinne otoczenie oraz solidny ukłon w stronę body horroru. "Prometeuszowym" nazwiemy scenariusz, przez którego zawirowania posłuchacie dyskusji między "twórcami" a "dziełami" albo zobaczycie, jak mocne jest samouwielbienie Fassbendera. Ale jest też "alienowy" finał, z grasującym na pokładzie statku kosmicznego potworem, wysuwającą się drugą szczęką oraz twardą babką w podkoszulku. Teoretycznie "Przymierze" jest tym, czego oczekiwaliśmy od "Prometeusza" - dzięki tak sporej porcji fanserwisu. Z teorią bywa zaś tak, jak z kampanią marketingową. Wodzi czasem za nos.

Ja jestem zadowolony. Ba, chcę wiedzieć, gdzie ta historia wywędruje następnym razem. Nawet jeśli tłumacząc "Obcego" Scott cytuje już "Blade Runnera", zbaczając całkowicie z kursu. Ksenomorfy wrócą na pewno. A mnie już średnio interesuje, jak trafią na LV-426.

Adam Piechota

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.