Night in the Woods - recenzja. Chodźcie na dwór

Night in the Woods - recenzja. Chodźcie na dwór08.03.2017 13:23
Patryk Fijałkowski

Do Firewatch i Oxenfree dołącza nowe dzieło, tworząc świętą trójcę "gier dialogowych".

Poznajcie Mae - dwudziestoletnią dziewczynę, która rzuciła właśnie studia i wraca po dwóch latach do swojego rodzinnego miasteczka. Swego czasu zostawiła tu nie tylko rodzinę, ale i bliskich przyjaciół; ci zdążyli się trochę zmienić, wydorośleć, małomiasteczkowe realia nie pozostawiły im bowiem zbyt wielkiego wyboru. Mae żyła zgoła innym, studenckim życiem. Zdaje się trochę oderwana od tutejszej rzeczywistości, wyjęta z kontekstu, jakby wciąż była świeżo upieczoną absolwentką lokalnego liceum, biegającą po rusztowaniach i szukającą rozróby.

Platformy: PC, PS4

Producent: Infinite Fall

Wydawca: Finji

Dystrybutor: -

Data premiery: 28.02.2017

Wymagania: Intel i5 Quad-Core; 4 GB RAM; Intel HD 4000

Graliśmy na PC. Grę do recenzji udostępnił GOG.com, zdjęcia pochodzą od redakcji.

Zastygła w czasie, podobnie jak samo Possum Springs. To mała, górnicza miejscowość przygarbiona gdzieś na skraju lasu, w cieniu wzgórz. Młodzi zazwyczaj uciekają stąd przy pierwszej okazji. Starzy ciężko pracują lub ciężko u nich z pracą. Czas płynie wolno, lokalna galeria handlowa przypomina grobowiec, a szwankujący sygnał telefoniczny sprawia, że nie warto nawet korzystać z komórek. I tak jak wiele innych podobnych miasteczek, tak i Possum Springs zdaje się mieć nie tylko swój własny urok, ale i własny sekret.Ale to nie tajemnica będzie siłą napędową opowieści, tylko wspomniani przyjaciele. Jeśli chcecie szybko dowiedzieć się, czym właściwie jest Night in the Woods, to powiem wam, że jest to gra o wychodzeniu na dwór ze znajomymi. O jedzeniu pizzy, próbach zespołu w kanciapie, alkoholowych kompromitacjach i leżeniu na torach kolejowych w leniwy, jesienny dzień. O porno pieńku, rybach-dinozaurach i tym dupku z imprezy, który próbuje wyrwać laski pseudowrażliwą grą na gitarze. Ale też o tęsknocie za przeszłością, zagubieniu, alienacji, braku perspektyw, depresji i próbach odbudowania dawnej więzi. Mae stoi w rozkroku między dawną, nastoletnią beztroską a dorosłością, która czeka na nią na zimnym przystanku, potupując nogą i zerkając nerwowo na zegarek.

Niesamowite jest to, jak twórcom udało się celnie zaakcentować wszystkie te wątki. Night in the Woods to przede wszystkim niezwykle dojrzały scenariusz, który w jednej chwili będzie śmieszył błyskotliwie absurdalnymi dialogami, by po chwili sprowadzić na ziemię tak precyzyjnym portretem obyczajowym, że nie sposób nie odnieść go do własnych doświadczeń. Bo nawet jeśli nie wszyscy utożsamią się ze słodkim, małomiasteczkowym marazmem Possum Springs, to każdy znajdzie tutaj jakąś cząstkę własnych strachów, doświadczeń czy przemyśleń. Do tego stopnia, że nawet kiedy już wyłączy grę, poruszone w środku struny dalej będą drżeć.A mamy też przecież oderwaną rękę. I to akurat nie jest żadna metafora. Mae ze znajomymi znajdują kończynę przed lokalną pizzerią. Nie wiadomo, do kogo należy i kto ją tutaj zostawił. Bardziej niż strach budzi fascynację, na tle nudnego krajobrazu miasteczka jawi się bowiem jak rekwizyt z filmu. I choć tajemnicza ręka nie ma może pięknego uśmiechu i nie jest lokalną królową balu, to w Possum Springs pełni podobną funkcję co znaleziona w folii Laura Palmer.Intryga przez większość czasu pozostaje na drugim planie. Rytm gry wybijają kolejne pobudki Mae i skromne przygody przeżywane z odzyskanymi po latach przyjaciółmi. I nie tylko z nimi - zwiedzając ulice w urokliwym, rysowanym 2D, wejdziemy w interakcję z wieloma postaciami, które będą sprawiać wrażenie niecodziennych i realnych zarazem. Nauczyciel zafascynowany gwiazdami, piętnastoletnia outsiderka, szczury mieszkające w brzuchu zapomnianej maskotki z dzieciństwa... Night in the Woods to dziesiątki takich mniejszych i większych historii. Czasami tak cudownie przyziemnych, że aż trzeba się położyć i przyłożyć ucho do asfaltu. Mówi się, że przejście gry zajmuje jakieś osiem, dziesięć godzin, ale osobiście w Possum Springs spędziłem tych godzin z trzynaście - nie chciałem przegapić żadnych wątków pobocznych. Rzadko w grach trafia się na tak wysoką jakość pisania i potem szkoda się z nią rozstawać.W grę warto zagrać więcej niż raz. Nie dość, że nawet po parunastu godzinach można przeoczyć niektóre wątki poboczne, to dochodzi jeszcze kwestia wyborów. Czasami nie sposób spotkać się ze wszystkimi naraz, musimy więc decydować, z kim spędzimy popołudnie. Podczas jednej rozgrywki nie przeżyjemy wszystkich przygód.

Dlatego zazwyczaj po wyjściu z domu szwendałem się po ulicach miasteczka, chłonąc jego melancholijną, swojską atmosferę. Do tego tak naprawdę sprowadza się sama gra, także pod względem rozgrywki. Tu i tam pojawią się elementy platformowe, bo Mae lubi zwiedzać Possum Springs także na dachach i słupach energetycznych. Kilka razy trafią się też nieoczekiwane minigierki ilustrujące nasze działania. Poza tym jednak spacerujemy i gadamy, gadamy i spacerujemy, dzień za dniem.A jeśli w pewnym momencie zmęczy nas taka formuła - każdy potrzebuje czasem zmiany tonu - twórcy włożyli do swojej gry... inną grę. Nazywa się Demontower, znajduje się w laptopie Mae i jest wszystkim tym, czym nie jest Night in the Woods - dynamiczną, prostolinijną grą akcji o zabijaniu szkieletów i wymagających bossów. I nawet nie spodziewacie się, jaka to piekielnie wciągająca zabawa. W pewnym momencie za każdym razem, gdy wracałem wieczorem do domu, zamiast pójść bohaterką spać, odpalałem jeszcze laptopa i przeżyty w grze dzień odreagowywałem umieszczoną w grze grą. Ale meta, co? Demontower funkcjonuje jako świetnie wkomponowany kontrast do leniwego tempa Night in the Woods. Myślę, że spokojnie spędziłem z dwie godziny na samym łojeniu potworów i powtarzaniu coraz trudniejszych poziomów.Potem, zrelaksowany bezmyślną rzeźnią testującą moją zręczność, wracałem z głębin Demontower na powierzchnię Night in the Woods, do spraw znacznie bardziej skomplikowanych niż sposób na zabicie plującego lawą żywiołaka ognia. Na przykład rozmowy o studiach z mamą. Zawsze towarzyszyła mi przy tym muzyka - tak dobra, że gdy pierwszy raz uruchomiłem grę, pięć minut spędziłem w menu, słuchając z zachwytem głównego motywu. W przerwach od pisania akapitów tej recenzji, przeszukuję sieć w poszukiwaniu poszczególnych numerów, bo na rynku nie ma jeszcze oficjalnej ścieżki dźwiękowej.Piosenki potrafią być bardzo zróżnicowane - od mistycznej, ambientowej ody do lasu w nocy, przez sentymentalną melodię na cymbałkach, po chwytliwą, nieco ckliwą "popówkę". Mało tego, w pewnych sekwencjach sami mamy kontrolę nad brzmieniem i kompozycją. I chyba już na screenach widzicie, że w parze z pierwszorzędną muzyką idzie charakterystyczny styl graficzny. Trochę w nim Oxenfree, a trochę unikatowego sznytu autorów, pełnego barw, minimalizmu i pociesznych zwierzakoludzi.Niestety, Night in the Woods ma dwie wady - merytoryczną i techniczną. Pierwsza sprowadza się do ostatniego rozdziału, który zbyt nagle i niezdarnie zmienia ton opowieści. Do tego momentu poważnie rozważałem najwyższą notę. Trudno jednak zignorować takie potknięcie, tym wyraźniejsze na tle dotychczas świetnie prowadzonej historii. Epilog wraca już na odpowiednie tory, ale poprzedzające go pół godziny jest jak rozstrojony bas w fantastycznym utworze, zgubione tempo na perkusji, pomyłka w zwrotce. Do technicznych mankamentów zaliczam natomiast bardzo dużą liczbę ekranów ładowania. Nie są długie, ale potrafią pojawiać się co kilka sekund - przy wejściu do pokoju, po wyjściu z domu, podczas przechodzenia do następnej partii miasta... W tytule tak nastawionym na wędrówkę potrafi to trochę zmęczyć.Tak czy inaczej ci, którzy szukają nieśpiesznej, magicznie powszedniej opowieści psychologicznej, nie mogą trafić lepiej. Zakochacie się w Possum Springs i wszystkich życiach, które płyną z jesiennym nurtem miasteczka. Równie często będziecie śmiać się z poszczególnych żartów czy sytuacji, co popadać w niezbyt wesołą zadumę. A miejscami może nawet zmierzycie się z niewidzialnymi ninja krojącymi przy waszych oczach cebulę. Są takie momenty, kameralne i zbyt znajome, gdy potrafią być bardzo uparci. Sam z nimi trochę przegrałem.

Patryk Fijałkowski

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.