Kampania Call of Duty WW2 - mógł być reboot drugowojennych FPS-ów, jest ich remaster

Kampania Call of Duty WW2 - mógł być reboot drugowojennych FPS-ów, jest ich remaster06.11.2017 12:28
Maciej Kowalik

Będzie trochę hipokrytycznie. Przecież sam pisałem, że nie mam nic przeciwko kompilacji "the best of..." przerabianych już scenariuszy ale w standardach 2017 roku.

Tyle tylko, że nie chodziło mi jedynie o oprawę. Ta, jak na Call of Duty, jest wyjątkowa, a stempel z bieżącą datą przybija jej obsługa 4K i śliczny HDR. Ale nie tylko one zachwycają. Od początku miałem wrażenie, że w Sledgehammer Games znalazł się ktoś zdolny przeforsować jakże nierewolucyjną myśl, że nie liczy się tylko to, co się pokazuje, ale też to jak się to robi. Czuć, że deweloper wiedział jak operować kamerą, gdy projektant poziomów mu na to pozwalał. Po raz pierwszy od dawna słychać też poprawę w oprawie dźwiękowej.

Call of Duty jeszcze nigdy nie wyglądało i nie brzmiało tak dobrze (wszystkie obrazki w tym tekście złapałem na Xboksie One X i zmniejszyłem do rozmiaru 1080p). Wyłączając polski dubbing. Ten jest zagrany dobrze, częściej trafia w klimat sceny niż go omija. Ale... głosy nie pasują do postaci. To razi.Ale to już koniec zachwytów nad kampanią.Zgraną, nudną, przewidywalną i pozbawioną czegokolwiek, co po tych pięciu godzinach zostawałoby z graczem. "Boots on the ground" - motto tej odsłony - miało oznaczać odstawienie odrzutowych plecaków do garażu i opowiedzenie żołnierskiej do bólu historii z frontu 2 Wojny Światowej.Gdy rozpoczynasz taką grę od wrzucenia gracza w skórę jednego z żołnierzy szturmujących w czerwcu '44 plaże Normandii, musisz wiedzieć, że atakujesz poprzeczkę zawieszoną bardzo wysoko. Filmy, seriale, książki i inne gry przerabiały już ten scenariusz na tyle sposobów, że po prostu musisz mieć w rękawie jakieś asy. COD: WW2 ich nie ma. Niech osoby wrażliwe na dobór słów w kwestiach historycznie drażliwych wybaczą mi następne zdanie, ale to być może najnudniejszy atak na odcinek Omaha w popkulturze, z którym dane mi było się zetknąć.

Sledgehammer zaczyna kampanię od starcia z kultową sceną pozbawione własnych pomysłów na wyniesienie jej na nowy poziom. Golutkie. W kolejnych misjach jest podobnie. Deweloper przeleciał przez większość kojarzących się nam z grami z tej epoki klisz. Z obowiązkowym waleniem do Stukasów z dział AA, wysadzaniem artyleryjskich baterii, rajdami za kierownicą Jeepa udającego, że nie jest klockiem puszczonym po szynach czy fragmentami, w których dowodzimy czołgiem. Ucho gracza, który ma za sobą początki serii czy skoki w bok z Medal of Honor, łatwo wyłapuje na odprawach słowa klucze: "walka o każdy żywopłot", "las ardeński", "zdobywanie mostu na Renie", a gra nie robi później nic, by przywołane wspomnienia zawstydzić, a nas zaskoczyć. Zero - to liczba momentów OJCP*, jakie do zaoferowania ma tegoroczna kampania. Jeden z powodów, dla których warto było sięgać po serię, w tej grze nie istnieje, a w zamian WW2 nie daje nic.

Z 2017 roku Call of Duty: WW2 ma tylko oprawę. Rozgrywka czy opowiadanie historii to powrót do standardów sprzed Modern Warfare. Lekkie odgrzanie, przepisanie - niestety nie zdefiniowanie ich od nowa z użyciem całego know-how, jakie autorzy strzelanin wypracowali od tego czasu. Dlatego choć w teorii miała to być opowieść o braterstwie i poświęceniu, traktujące o tym elementy znajdziemy tylko w przedzielających misje scenkach przerywnikowych.Gdy przejmujemy kontrolę nad Danielsem, wszystko to znika w morzu wykrzykiwanych w naszą stronę poleceń. Mikrozarządzanie graczem na polu walki znów wraca do wieków dla serii ciemnych. Idź tam, zrób to, "mam dla ciebie apteczkę", "mam dla ciebie granaty", weź to i strzel tam. Wszystko na malutkich arenach, do których wrogowie wlewają się zewsząd. Gdy po raz kolejny okazało się, że stoję w miejscu, w którym nie przewidzieli mnie "reżyserzy" studia, powróciły flashbacki z Call of Duty 3. Gry, w której albo szedłeś krok w krok zaprojektowaną ścieżką, albo ginąłeś. Bzdurne QTE tylko te przykre wspomnienia wzmacniały.WW2 nie umie komunikować się z graczem. Raz osłaniany członek oddziału sam wyrywa się do przodu, kiedy indziej trzeba dać mu komendę. Każdy z pomocnych kumpli drze się, że ma dla mnie apteczkę, granaty, amunicję czy marker dla oznaczenia celów dla moździerzy. Ale żeby wybrać właściwego do sytuacji muszę go wskazać d-padem w górę, będąc blisko. W chaosie nieustającego ostrzału, jakim jest Call of Duty, to fatalne, kaleczące cały pomysł rozwiązanie. Choć rozumiem, że jest jednym z mechanizmów mających utrzymać gracza tam, gdzie chcą go widzieć deweloperzy. Bo gdy jest gdzieś indziej, cała źle rozumiana filmowość idzie w diabły. Myślałem, że seria już z tego wyrosła. Ba, wiem, że już z tego wyrosła.Żołnierska opowieść? Towarzysze broni? Moje klimaty. I zabijcie mnie, ale nie pamiętam nazwisk okularnika i podróbki bohatera granego przez Vina Diesla w "Szeregowcu Ryanie". W sumie i tak prawie nie było ich widać.

Patrząc na okładkę trudno nie mieć skojarzeń z grafiką promocyjną Brothers in Arms: Hell's Highway, grze, której w przyszłym roku stuknie dyszka. Szkoda, że Sledgehammer nie zgapiło z niej więcej w temacie pokazywania sytuacji toczących ludzi na froncie 2WŚ. Konflikt między dowódcami? No, przez większość gry tylko o nim słyszałem, bo deweloper nie spróbował wpleść go w samą rozgrywkę.W efekcie składają się na nią kolejne strzelnice - ciekawsze, nudniejsze, ładniejsze, brzydsze, ale tak samo pozbawione ikry i trzymające gracza na krótkiej smyczy.Kampania Call of Duty: WW2 nie ma do pokazania ani opowiedzenia nic, czego gracze by już nie znali. Zamiast przenieść przełomowe momenty 2WŚ w czas współczesnych metod opowiadania wojennych historii i przeplatania rozgrywki fabułą, cofa gracza w okolice 2002 roku. Jest do bólu przewidywalna, archaiczna i przez to kompletnie pomijalna dla graczy, którzy kupują Call of Duty, by być na bieżąco z singlowymi trybami w strzelaninach.

Tak, w mojej hierarchii jest niżej nawet niż zeszłoroczna odsłona, której wydawało się, że jest Mass Effectem.

A gdzie recenzja Call of Duty: WW2? Się robi. Nazwijcie mnie staroświeckim, ale wolę przed wydaniem oceny faktycznie pograć na konsumenckich serwerach. Póki co delektuję się rozgrywką. I... ciszą w tak zwanym obszarze społecznościowym - autorzy wyłączyli wszystkie społecznościowe rzeczy żeby dało się w ogóle wejść na serwery.

Ale gdy już się uda... Po becie marudziłem. W pełnej wersji odnajduję mapy i tempo, które bardzo mi pasuje...

Tak czy siak - kampania zzZzzsie.* - O, ja cie pierun!

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.