Harley Quinn's Revenge, czyli krótka opowieść o wkurzonej lasce [recenzja]

Harley Quinn's Revenge, czyli krótka opowieść o wkurzonej lasce [recenzja]07.06.2012 10:25
marcindmjqtx

Zakończenie Arkham City, choć zaskakujące, nie było ostatnim aktem historii osadzonej w mieście-więzieniu. Ekipa Rocksteady proponuje fanom oryginału epilog, pod tytułem Harley Quinn's Revenge.

Tekst nie zdradza szczegółów fabuły ani podstawki, ani samego dodatku.

Arkham City wciąż jest niebezpiecznym miejscem. Mimo tytanicznej pracy wykonanej przez Batmana ulicami tej części miasta nadal rządzą najgorsze zbiry i oprychy. Wydarzenia przedstawione w podstawowej wersji gry odcisnęły na Mrocznym Rycerzu tak głębokie piętno, że ten postanowił przez dłużą chwilę pobyć sam. Zniknięcie Batmana wywołuje niepokój wąskiej grupy jego przyjaciół. Jego śladem wyrusza więc Robin, wspierany dobrą radą Wyroczni. Oboje mają nadzieję odnaleźć Batmana całego i zdrowego.

Klub mścicieli Trafiamy więc w skórze Robina do Arkham City tylko po to, żeby dowiedzieć się, że Harley zabarykadowała się w dawnej Hucie i wzięła na zakładników kilku policjantów. Wątek poszukiwania porwanych policjantów przeplata się więc z wątkiem poszukiwania Batmana. Pomysł na kolejną przygodę nie jest wyjątkowo oryginalny - ot, typowa historia z serii o najlepszym detektywie na świecie. Biorąc pod uwagę wymiar zakończenia podstawki, to DLC miało szansę być bardzo ważne fabularnie. Niestety, tak się nie stało.

Scenarzyści Rocksteady mieli kilka ciekawych pomysłów, niestety do wszystkich podeszli w sposób bardzo zachowawczy. Szalenie interesujący motyw retrospekcji to w przypadku „Zemsty Harley” zwykły backtracking. Pierwsza część rozgrywająca się w ramach retrospekcji zwiastuje kilka kolejnych, które mają pomóc Robinowi w odnalezieniu mentora, ale tak się nie dzieje. Przemierzanie tych samych lokalizacji w innym czasie nie służy niczemu innemu jak tylko stworzeniu okazji do obicia kilku więcej mord. Do tego elementarny w takich przypadkach mechanizm polegający na ponoszeniu konsekwencji podjętych decyzji nie istnieje. Pozbawiony ciągłości jest nie tylko scenariusz, ale też cały świat gry. Ściana wysadzona w przeszłości stoi w najlepsze w teraźniejszości. Zamurowali czy co? W zasadzie nie wiadomo, dlaczego Rocksteady zdecydowało się na zabawę z retrospekcją. Do głowy nie przychodzi inne wytłumaczenie jak tylko chęć wydłużenia czasu gry. Nie chcę zdradzać Wam żadnych niuansów już i tak cieniutkiego scenariusza, ale możecie mi uwierzyć, że po dwóch kwadransach sam nie byłem pewien, czy gram „teraz”, czy „wtedy”, i dlaczego w zasadzie po raz trzeci biegnę tym samym korytarzem. To chyba nie stanowi najlepszej reklamy dla warstwy fabularnej dodatku.

Cudowny chłopiec z rodziny drozdowatych Robin jako bohater gry jest nieco jak strona B świetnego albumu - to wciąż Twoja ulubiona kapela, ale te najlepsze kawałki słyszałeś na pierwszej stronie. Gdyby nie fakt, że pół roku temu kończyłeś grę uzbrojonym po zęby Batmanem, to zapewne Robin mieniłby się jako całkiem sprawny superbohater. Niestety wachlarz jego gadżetów jest o połowę skromniejszy. W zasadzie ogranicza się do tak elementarnych jak batarang, żel wybuchowy i linka. Jako Robin nie otworzycie więc żadnego elektrycznego zamka, ani też nie rozwiesicie liny nad przepaścią.

W ramach rekompensaty Drozd oferuje wynalazki typowe tylko dla niego: tarczę, która chroni go przez krótki czas przed pociskami, i ładunek ogłuszający. Tarcza jest w stanie znieść kilka strzałów, dając nam czas na ucieczkę lub schowanie się. Po tych kilku strzałach rozpada się i wymaga ponownego „naładowania”. Można ją również wykorzystać do ochrony przed parą buchająca z nieszczelnych zaworów - takich, które Batman traktował granatem zamrażającym. Ładunek ogłuszający jest natomiast zabawką zdalnie detonowaną, którą przy odrobinie szczęścia da się również zamontować zbirowi na plecach. Wystarczy wtedy poczekać, aż ten wejdzie w grupę swoich znajomków, i BOOM! Brzmi fajnie, ale niestety jest to gra niewarta świeczki. Montowanie ładunków na nieświadomych przeciwnikach bawi krótko,a okazji do wykorzystania ich z otoczeniem można policzyć na palcach jednej reki. Tyczy się to również wspomnianej tarczy. O geniuszu mechaniki znanej z „Arkham Asylum” i „Arkham City” stanowił fakt, że każde pomieszczenie było zagadką, do której mieliśmy kilkanaście równie skutecznych kluczy. Gadżety Robina wypadają na tym tle blado i poza dosłownie dwiema czy trzema wymuszonymi okolicznościami są absolutnie pomijalne.

Robin to równie sprawny pięściarz jak sam Batman. Do tego wspomaga się teleskopową pałką, którą bez litości traktuje przeciwników. System walki został całkowicie przeniesiony z oryginału i jest tak samo satysfakcjonujący jak w dwóch poprzednich grach. Zawsze miło popatrzeć na nowe animacje i finishery. Mniejsza liczba gadżetów to co prawda mniej kombinacji, ale rekompensuje to „świeżość” samej postaci.

Werdykt „Zemsta Harley” to dodatek, który wygląda jak pierwszy etap prac nad czymś interesującym. Z pewnością nie jak gotowy produkt, który powinien zagościć na wirtualnych półkach. Wystarczająco intrygująca historia zaginionego Batmana i ciekawe założenie osadzenia gry w dwóch przedziałach czasowych to solidne podstawy. Niestety Rocksteady nie potrafiło na tym fundamencie zbudować niczego, co nie przypominałoby absolutnego bałaganu fabularnego i słownikowej definicji backtrackingu. Absolutnie liniowy dodatek nie tylko nie daje szansy na dojście od głosu otwartemu światowi oryginału ale stanowi też najgorszy przykład misji rozgrywającej się wewnątrz budynku. Mieliśmy ich sporo w podstawowej grze, ale żadna z nich nie wymagała tak częstego i ciągłego odwiedzania wciąż tych samych lokacji.

Jako fan obu gier o Mrocznym Rycerzu srodze zawiodłem się na omawianym dodatku i nie ukrywam, że po jego skończeniu poczułem ulgę, że nie dałem się złapać sprawnej maszynie marketingowej i nie wydałem na niego własnych pieniędzy. Apeluję do fanów gry, by wstrzymali się z zakupem do pierwszej przeceny, jeśli koniecznie chcą w dodatek zagrać. Pozostali, którym Batman i seria Arkham jest obojętna, nie muszą nawet zaprzątać sobie nim głowy.

Marcin Jank

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.