"Hades". Ucieczka z piekła jeszcze nigdy nie była tak przyjemna [Recenzja]

"Hades". Ucieczka z piekła jeszcze nigdy nie była tak przyjemna [Recenzja]23.09.2020 16:23

Milion sprzedanych egzemplarzy "Hadesa" wcale mnie dziwi. Powiem więcej - powinno być dużo więcej, bo to jedna z najlepszych gier parszywego 2020 roku.

Piekło jest na tyle nieprzyjemnym miejscem, że nawet syn Hadesa woli je opuścić. Zagreus, nieśmiertelny książe podziemi, ma przeciwko sobie nie tylko gniew ojca, ale stale zmieniające się komnaty, zaskakujące przeciwnikami i przeszkodami.

Butny Zagreus po swojej stronie ma jednak skłóconą z Hadesem rodzinkę - bogów Olimpu. Pomagają mu m.in. Zeus, Dionizos czy Artemida, a dobrym słowem podzieli się Achilles, zamieszkujący piekło. Oczywiście na pełnym życzliwości "powodzenia" się nie kończy - co rusz obsypują młodego herosa zdolnościami, dzięki którym uderza mocniej albo rozrywa dusze piorunami.

Historia w "Hadesie" jest nie tylko pretekstem do przedzierania się przez kolejne komnaty. Opowieść jest dużo głębsza niż się może wydawać i właśnie dlatego fabule poświęcę osobny tekst, który niedługo pojawi się na Polygamii.

Piekło lepiej poznajemy po każdym zgonie. Zagreus jest nieśmiertelny, ale nie w tym sensie, że uderzenia wrogów go nie dotykają. Ginie jak każdy, ale gdy pasek życia się wyczerpie wraca do Domu Hadesa, by wysłuchiwać zgryźliwe uwagi od ojca. I słowa otuchy od reszty mieszkańców.

Piekło jest... wszędzie?

Atmosfera w domu jest napięta i to wcale nie z powodu błąkających się dusz. Mimo że mamy tu pełno odniesień do mitologii, cała opowieść jest zaskakująco… uniwersalna.

Niczym w "Children of Morta" po każdym zgonie mamy okazję poznać lepiej fabułę: co dzieje się w piekle i jak wyglądają relację między Hadesem a jego rodziną z Olimpu czy resztą osób odpowiedzialnych za funkcjonowanie. Niby taki sposób prowadzenia narracji ma być momentem wytchnienia po wyniszczających starciach, ale w Domu Hadesa wcale nie czujemy się zrelaksowani.

No, chyba że pogłaskamy Cerbera. Już wiecie, skąd taka, a nie inna ocena.

To nie jest tak, że "Hades" jest drugim "This War of Mine". W grze jest naprawdę dużo humoru, ale twórcy bardzo dobrze trzymają równowagę. Wiedzą, kiedy zmusić do myślenia pokazując, że relacje władcy piekieł z synem wcale nie różnią się od typowo ludzkich konfliktów pokoleniowych.

Równie dobrze są świadomi, że od czasu do czasu trzeba rozładować atmosferę: a to jakąś sympatyczną postacią zamieszkującą Hades, a to odzywką głównego bohatera.

Z wujostwem i kuzynostwem bezpośredni kontakt mamy już na arenach, kiedy odblokowujemy nowe zdolności. Bardzo szybko zaczynamy czuć, że pomagają nam nie tylko dlatego, że się stęsknili za widokiem uroczego Zagreusa. Nieważne jakie są ich motywacje - ważne, że prezenty pozwalają siać zniszczenie i utorować drogę do wyjścia z piekła.

Raz włócznią, raz pistoletem piekielną hołotę

"Hades" przykuł mnie do ekranu historią, ale najlepsze rzeczy dzieją się w walce. Jak w każdym "rogaliku" na początku trudno we wszystkim się połapać, a każdy przeciwnik wydaje się być nie do przejścia.

Każdy zgon to cenna lekcja. Unoszące się dusze grubasów niby są powolne, ale kiedy uderzają poruszają się bardzo szybko. Należy zrobić unik w odpowiednim momencie i skontrować ich ciosem w plecy. Do każdego rywala należy opracować taktykę. A potem dochodzą jeszcze ich mocniejsze wersje, opancerzone, a przede wszystkim bossowie.

Walka jest niezwykle soczysta i satysfakcjonująca. Mamy cios zwykły, specjalny, wystrzał i możliwość robienia uniku. Niby niewiele, ale z czasem zdobywamy kolejne bronie (a każdą walczy się ZNACZĄCO inaczej), umiejętności i zdolności. Niektóre mamy tylko do śmierci, inne zostają z nami na zawsze - możemy je np. odblokować po zebraniu odpowiedniej ilości piekielnej waluty.

I chociaż każda śmierć cofa nas do biurka Hadesa, wraz z każdym kolejnym podejściem stajemy się mocniejsi. Zaczynamy rozumieć, do czego służą jakie zdolności i jak najlepiej je wykorzystać. Niektóre z nich wzmacniają ataki, inne przyspieszają uniki - są też takie, które pozwalają jednorazowo… odrzucić śmierć.

Opcji dostosowania własnego charakteru jest całe mnóstwo. Niby "Hades" stawia na losowość, bo losowo przydziela nam komnaty z umiejętnościami, które możemy zdobyć - większość aren kończy się wyborem, jaką zdolność od jakiego herosa chcemy następnie zdobyć, wygrywając potyczkę w kolejnym miejscu - to jednak bardzo szybko sami jesteśmy w stanie stworzyć maszynkę do zabijania. Na takich zasadach, jakie nam pasują.

Jeszcze na początku wybór "nagrody", jaka czeka na nas po potyczkach, jest zagadką. Po kilku godzinach staje się częścią taktyki.

Nie oznacza to jednak, że piekło to droga usłana różami. "Hades" bywa piekielnie trudny i wcale nie trzeba czekać na bossa, aby się o tym przekonać. Niemal każda arena usłana jest pułapkami. Można je wykorzystać w walce - zrobić unik w ostatniej chwili, przez co rywal wpadnie na zapadkę i uruchomi wyskakujące kolce. Pozornie niektóre lokacje mogą wydawać się małe i przewidywalne, ale sposobów na zabijanie wrogów jest tak wiele, że nie ma mowa o ciasnocie czy co gorsza - nudzie. To słowo, które w piekle jest obce.

"Hades" jest naprawdę bogaty w atrakcje. Rozwijamy swoje zdolności, bronie (których nie zmieniamy w trakcie walki, ale przed każdą kolejną ucieczką z piekła), budowanie relacji z bogami, a nawet… rozwojem piekła. Zebrane diamenty można przeznaczyć na stworzenie miejsca, w którym nasz bohater się regeneruje - czyli przywraca mu punkty życia.

Przede wszystkim "Hades" jest piekielnie… śliczny. Styl graficzny od razu przypomina dokonania Supergiant Games. Dobrze znana kreska jeszcze mnie nie znudziła, non stop zachwycałem się widokiem piekła, designem wrogów czy choćby animacją samego Zagreusa. Cieszy mnie, że to kolejna po "Spiritfarer" gra, która pokazuje, że produkcje niezależne mogą oferować coś więcej niż oprawę kojarzącą się z produkcjami z lat 80. i 90.       Bądźcie niegrzeczni i zejdźcie do piekła. Dla "Hadesa" warto

To wszystko sprawia, że "Hades" jest grą na długie godziny. Nie rozumiem, czemu cena promocyjna od premiery wynosi tylko 72 zł na PC, a 80 zł na Switchu. To kolejny powód, dla którego musicie ją mieć. Jak dla mnie jeden z dużych faworytów do tytułu najlepszej gry 2020 roku. Nie przesadzam.

Ocena: 5/5

Platforma: PC, Nintendo Switch Producent: Supergiant Games Wydawca: Supergiant Games Data premiery: 17.09. 2020 Wersja PL: Tak Graliśmy na Nintendo Switch. Grę udostępnili nam twórcy.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.