eSzperacz #3: Enter the Gungeon

eSzperacz #3: Enter the Gungeon26.05.2018 12:00
Adam Piechota

I jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze raz.

Weekend się dłuży, a Switch zerka na Was wymownie? Ostatnia wizyta w eShopie nie była szczególnie owocna? Właśnie po to stworzyliśmy ten cykl. Będą się tutaj pojawiać rzeczy, o których w przeciwnym wypadku nigdzie byście nie poczytali w języku polskim, oraz rzeczy, które zdążyły odbić się w ogólnej świadomości. Gry za grosze, tanie, po trzy dyszki, ale i te drogie również. Nowości lub starocie pamiętające premierę konsoli. Arcydzieła albo średniaki z jakąś iskrą. Po prostu będziemy tak sobie regularnie szperać. Dlaczego? Bo lubimy spędzać wolny czas ze Switchem.

Enter the Gungeon - Nintendo Switch Launch Trailer

Nie zawsze będę pisał o rzeczach, których w ogóle nie kojarzycie, bo umówmy się - nie zawsze mamy też ochotę aż tak mocno ryzykować. Switch ma wystarczające zaplecze znanych, starszych hitów, a skoro ustaliliśmy, że jest „najlepszą konsolą do gier niezależnych” (to żadna tam opinia), winno się na nim sprawdzać również klasykę. Są też tytuły, które z tego lub innego powodu nigdy nie doczekały się na Polygamii tyle miejsca, na ile zasługiwały w czasie swojej premiery. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Enter the Gungeon załapał się przynajmniej na pełnoprawną recenzję, którą wypadałoby tutaj zalinkować. A do Szperacza trafił z wyjątkowo banalnego powodu - zupełnie nagle mnie całkowicie uzależnił.

Z roguelike’ami u mnie jak z ruskim szampanem - czasem trafią idealnie, czasem pozostawiają obleśny posmak. Próbowałem wkręcić się w The Binding of Isaac i po ośmiu godzinach prawie żaden z jego najsłynniejszych elementów nie pozostawił mnie w narkotycznym głodzie (w razie czego - grałem we wcześniejszą wersję i nie wykluczam ponownej próby w przyszłości). Jak podejrzewam teraz - była to kwestia designu. Bo Gungeon jest przecież u podstaw podobnym szpilem, wyraźnie zainspirował go Isaac, robi, wiecie, „podobnie, ale inaczej”. To (być może) Isaac dla tych, którym nie podpasował sam Isaac. Tyle. Aż tyle!

Pięć losowych, generowanych w trakcie loadingu pięter tytułowego „pistolochu”, setki przypadkowych przedmiotów, jakie w połączeniu ze sobą mogą, ale nie muszą, „zepsuć” nam grę (kwestia sporna; dla mnie to właśnie najprzyjemniejsze sesje), rzeźnicki poziom trudności oraz, oczywiście, tylko jedno życie. Każde 40 minut, jakie potrzebowalibyście na ujrzenie zakończenia, musicie zaczynać od zera. Nie pytajcie mnie o głównego bossa czy tzw. Endgame - podczas (jak na razie) 22 godzin zabawy tylko raz zbliżyłem się do drzwi tego ostatniego skurczybyka, nie mając, niestety, okazji wpakować mu żadnej kulki (lub jajka, bo wtedy miałem pistolet na jajecznicę). Tak, Gungeon jest bardzo trudny. Inaczej by tak mocno nie wkręcał. Niemniej swoje wyzwanie bazuje na sztuczkach z gatunku bullet hell - jeśli lawirowanie między morzem pocisków nie brzmi Wam atrakcyjnie, będziecie trochę narzekać.

W przeciwieństwie do „gołego” (nawet dosłownie, hihi) dzieła Edmunda McMillena, Gungeon preferuje odrobinę więcej „lite’owej” waty. Czyli jeszcze mocniej sprawia, że teoretycznie „zmarnowanego” czasu za taki nie uznajemy - odblokowujemy powoli nowe przedmioty, kolejne szalone pukawki (fascynacja Borderlandsami musiała mieć sporo znaczenia wśród deweloperów), poznajemy sekrety ułatwiające nieznacznie kolejne próby, a nawet naprawiamy windę, dzięki której w zasadzie można by skrócić nieco pojedynczy przebieg, ale której w ogóle nie opłaca się używać. No i, tradycyjnie, mozolnie stajemy się dobrzy w trakcie zabawy. A potem lepsi. A potem… nie wiem, bo na razie jestem na etapie „lepszy, choć nadal trochę cienki”.

Miałem dostęp do Enter the Gungeon na PS4, ale z oczywistych powodów wybrałem Switcha. Zwłaszcza że poza nieco dłuższymi loadingami i bardzo okazjonalnymi zwolnieniami (cześć, dekoncentrujący ataku Gorguny!) pyrka na hybrydowej platformie po prostu odpowiednio. Mogę zrobić sobie „ten jeden, ostatni raz” przed zaśnięciem, w łóżku, mogę próbować się skupić w Kolejach Dolnośląskich. Nie przestanę, dopóki chociaż raz mi się nie uda. Wam również polecam - jeżeli tytuł zobaczycie w promocji, a dotychczas nie daliście mu szansy, bierzcie od razu. Tylko ostrożnie. Dwa razy dziennie. Nie częściej.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.