Ej, a graliście w... Brave Fencer Musashi? [TEKST CZYTELNIKA]

Ej, a graliście w... Brave Fencer Musashi? [TEKST CZYTELNIKA]25.08.2015 16:22
marcindmjqtx

Końcówkę lat dziewięćdziesiątych przypomnieli mi ostatnio ludzie odpowiedzialni za dokument "Thank You For Playing". Sam, niepewnie wybierając pierwsze czasopisma z kiosku w roku dziewięćdziesiątym siódmym, załapałem się pewnie zaledwie na zmierzch fenomenu polskiej prasy tematycznej. Na pewno jednak trafiłem na początek niepodzielnego królowania pierwszego PlayStation stąd pierwszym wyborem w kiosku zostało "Neo", a za chwilę "Neo Plus". Na pewno niektórzy z Was też pamiętają, w którym numerze czasopisma pojawiła się recenzja ulubionego tytułu. Dla mnie jednym z nich jest szóste N+, gdzie zaraz obok legendarnej "Ocarina of Time" czytałem o "Brave Fencer Musashi". Ale właściwie to jarałem się już zapowiedzią z numeru trzeciego.

Nie bez powodu wspominam Okarynę Czasu, przez lata wygrywającą rankingi najlepszych gier. Squaresoft wkracza z Musashim na szlak wytyczony przez pierwszą Zeldę i "Link to The Past" ze SNESa, a do tego jest im w sposobie prezentacji rozgrywki o wiele bliższy, niż równoległy hit z N64. Skąd u kwadratowych pomysł na taki tytuł?

Brave Fencer Musashi na emulatorze

Choć za szesnastobitowej ery stworzyli kilka action-RPG ("Secret of Mana", "Seiken Densetsu 3"), to jednak, przez drużynowe podejście do sprawy, mocno odróżniały się od gier Shigeru Miyamoto. Tymczasem Musashi, no cóż, Musashi to właściwie komediowa Zelda. Żartobliwie nazywana najlepszą grą dołączaną do dema innej gry kiedykolwiek, bo większość świata dowiedziała się o niej przez chęć sprawdzenia dema FFVIII.

Musashi, jak sugeruje tytuł, jest dzielnym bohaterem. To oczywiste tym bardziej, że zostaje przywołany do atakowanego przez wrogów królestwa Allucaneet w wyniku rytuału przywołania bohatera. Przez księżniczkę. Wszystko w normie, prawda?

Musashi to też malutki wypisz wymaluj samurajski Link. Tylko Linkowi nikt nie robił wyrzutów z powodu wzrostu, a jemu się robi. Do tego rykoszetem dostaje się od razu księżniczce, której doradca rzuca hasło w stylu "bohater na miarę przywołującej". Wzajemnym docinkom nie ma końca i aż dziw bierze, że udaje się przejść do konkretów. Bohater otrzymuje magiczny miecz i zadanie zdobycia drugiego, potężnego ostrza Luminy. Co oczywiście przeradza się w o wiele dłuższą, pełną gagów i przeciwności wyprawę.

Brave Fencer Musashi

Rozgrywka polega na eksploracji okolic zamku i przyległej wioski, pokonywaniu zastępów wrogów i odkrywaniu przedmiotów, które pozwolą dostać się w nowe obszary. Choć nie pozostawiono nam zbyt wiele swobody w kolejności podejmowanych działań, projekt świata z pewnością pochwaliłby Koji Igarashi ("Castlevania").

W odwiedzanych miejscach często dostrzegamy ścieżki, które dostępne będą dopiero po zdobyciu nowych umiejętności. Może to być opanowanie przez miecz kolejnego żywiołu natury, co umożliwi np. bieganie po wodzie, ale może to też być odnalezienie elementu legendarnego pancerza, który umożliwi bohaterowi klasyczny podwójny skok. Unikalną umiejętnością Musashiego jest za to absorbowanie właściwości przeciwników.

Każda poczwara ma inną i nierzadko jej użycie w stosownym momencie jest konieczne do pokonania danego lochu. Niewysoki samuraj może strzelać, ogłuszać, tworzyć wybuchowe klony, leczyć się z trucizny, albo podskakiwać na mieczu niczym Yoshimitsu. W połączeniu ze specjalnymi technikami szermierczymi, daje to wszystko naprawę bogaty arsenał.

Gra pełna jest sympatycznych pomysłów, które świetnie się zazębiają. W trakcie wędrówki uwalniamy porwanych mieszkańców królestwa i z każdym z nich można później porozmawiać w zamku. Czasem służą radą, czasem nagrodzą przedmiotem, czasem nauczą nowej techniki.

Najlepszym chyba pomysłem Square było dołożenie do zamkowego motywu muzycznego nowego instrumentu za każdym razem, kiedy uratujemy grajka. Niby nikomu to do szczęścia niepotrzebne, niczemu nie służy, ale ja się za każdym razem uśmiecham na nowe nuty. Zresztą cała oprawa dźwiękowa, od świetnie podłożonych głosów do kolejnych motywów muzycznych to małe arcydzieło.

Brave Fencer Musashi

Dziarskie kawałki nie tylko zachęcają do eksploracji, ale też nieźle podkręcają adrenalinę, kiedy parowa elektrownia grozi wybuchem, lub wioskę nawiedzają vambiaki (tak, to połączenie wampira i zombie). Ale też nic tak nie koi, jak nocna melodia, kiedy wymęczony samuraj powraca do miasta.

Bo Musashi może się zmęczyć żeby nie stracił na bojowej wydolności powinien regularnie kłaść się spać. Najlepiej w swoim pokoju w zamku, gdzie gromadzi figurki pokonanych przeciwników (kolekcjonerzy na pewno docenią fakt, że figurek można nie odpakowywać), ale równie dobrze może przyciąć komarka na środku leśnej polany. Z zaimplementowanym w grze cyklem dobowym powiązane są też niektóre zadania - pewne rzeczy można zrobić tylko w określonym dniu tygodnia, albo o określonej godzinie. Burmistrz wioski codziennie rano idzie na obchód a restauracja otwiera się dopiero na wieczór i tak dalej.

Opowieść podzielono na sześć rozdziałów, każdy daje dostęp do nowego obszaru, a na końcu oczywiście czeka boss. Czasem dostęp do niego blokuje minigra, jak spływ tratwą, czy podróż podziemną kolejką, ale jak w mało którym tytule te przerywniki nie irytują, świetnie wpisując się w konwencję.

Walki z szefami są jak cała reszta sympatyczne, zaskakujące, dowcipne, bo pyskaty brzdąc nie szczędzi komentarzy. Poziom trudności nie jest zbyt wygórowany, dopiero ostatni rozdział potrafi nieźle dać w kość. Ale jest też w gruncie rzeczy ostateczną piaskownicą, kiedy w pełni dopakowany Musashi może zmierzyć się z zastępami wroga i kilkoma bossami pod rząd. I kiedy wszystkie sprawy są już rozwiązane, rywalizacje podsumowane a księżniczki uratowane, aż żal zostawiać zamek i miasteczko za sobą.

Może to różowe okulary, może nostalgia, ale dla mnie izometryczny Musashi, zniósł próbę czasu o wiele lepiej niż święcąca w jego czasie triumfy Okaryna.

Paweł Kumor

"Ej, a graliście w..." to nasz wakacyjny cykl, w którym będziemy blogować o grach, o których chcemy Wam coś opowiedzieć. Mogą być stare, mogą być nowe, mogą być świetne, a mogą okazywać się też crapami. Grunt, że zmusiły nas do podzielenia się z Wami historyjką.

A może i Was zachęcą do podobnych opowiastek? Śmiało. Ślijcie je na kontakt@polygamia.pl Może trafią na stronę.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.