Avengers: Koniec gry - recenzja filmu. Nieuniknione

Avengers: Koniec gry - recenzja filmu. Nieuniknione25.04.2019 07:00
Adam Piechota

Jak Wasza wizyta w kinie.

Cieszę się, że rok temu dosyć sensownie wyłożyłem skalę oraz wagę przedsięwzięcia braci Russo - nie muszę tego robić ponownie. Nie psułem sobie zabawy, nie szperałem w sieci od momentu ściągnięcia embargo na recenzje „Avengersów”. Wiem zresztą, że krytycy stracili już do Marvela jakikolwiek dystans. Zabrakło odwagi, by globalnie zauważyć niepokojącą jakość drugiego „Ant-Mana” lub wypunktować problemy „Kapitan Marvel”. Została wyłącznie (zrozumiała przecież) wdzięczność za jedenaście lat wspólnego spełniania geekowskich marzeń. Komiksy superbohaterskie powróciły do dyskursu, połowa przypadkowych internatów autentycznie lepiej kojarzy materiał źródłowy od dawnych sympatyków. Na „Koniec gry” (standardowo - polskie tłumaczenie stosować będę zamiennie z oryginałem) nikt już chyba nie czekał jak na standardowy blockbuster. Próba oceniania go samodzielnie, bez gigantycznego kontekstu dwudziestu iluś obrazów poprzedzających, skazana będzie z automatu na porażkę.

Z kolei wnikliwa analiza zalet oraz wad tego trzygodzinnego kolosa (dołóżcie długość reklam w komercyjnych kinach i w razie czego przemyćcie na salę chociaż jakąś kanapkę!) gryzie się z potrzebą dziennikarskiej moralności. Twórcy nie kłamali, że zwiastuny nie pokazały w zasadzie niczego, więc 95% seansu korzysta z zalet nagłego zaskoczenia. Nawet nie „fanserwis” uprawia, tylko rozdymany fanfest, który z dobrą widownią gwarantuje salwy krzyków, gwizdów, „oochów”, szlochów lub reagowania oklaskami na stopień kosmosu przygotowany przez Marvela. Przypomnijcie sobie dokładnie, jakie wrażenie robił dziewiczy seans pierwszych Mścicieli, i pomnóżcie wynik przez trzydzieści. Istnieje spora szansa, że „Endgame” spełni wszystkie marzenia, jakie w odniesieniu do niego zdążyliście stworzyć przez te długie miesiące czekania. A potem dołoży nawet takie kadry, które wymyśliłby tylko zajarany jak sto pięćdziesiąt siedmiolatek z pudełkiem plastikowych herosów schowanym za łóżkiem. Tak, to wyśmienity popcorniak.

Mogę jednak napisać, że mam sporo szacunku do reżyserskiego duetu za odmienność tego rozdziału sagi. To w zasadzie trzy filmy w jednym, a żaden nie w stu procentach „marvelowski”. Odczuwalny ciężar finału poprzednika rozpoczyna nieznanym dotychczas w uniwersum tonem, ale i przymusowy humor, bez którego nie można przecież klepnąć czegokolwiek w „głównym” MCU, i finałowa jatka mająca stanowić superbohaterską wersję „Powrotu króla” wystarczająco wyróżniają się od przyjętych schematów, by ucieszyć nawet weterana. Nie mówimy o żadnej rewolucji, podkreślam, bo od tego najwyraźniej będziemy mieli niebawem hollywoodzkie dokonania DC, tylko pewnej świadomości, że w przeciwnym wypadku mielibyśmy małą katastrofę. „Koniec gry” nie mógł być po prostu poprawnym marvelowiskiem. Jednocześnie nie mógł przekreślić bezpiecznej poetyki swoich fundamentów. Świetnie zatem, że znalazł wystarczający balans.

Poświęcono wiele. Na przykład Thanosa, któremu tutaj nawet Josh Brolin nie umie wykrzesać podobnej iskry, co ostatnio. Szaleńczo nerdowski potencjał drugiego aktu, bo w komiksach taki eksperyment zaowocowałby setkami zupełnie nowych serii. Bezkompromisowość zwieńczenia „Wojny bez granic” - jak słusznie sugerowałem rok temu, perfekcyjna konsekwencja jest niemożliwa, gdy na szali leżą kolejne miliardy dolarów. Nawet charakter wielu kochanych postaci, tym razem będących już rzeczywistymi pionkami na planszy wyczarowanej przez speców od efektów specjalnych. Finalnie - logikę. Gdy w internecie wystartuje szukanie dziur w narracji, zobaczymy półgodzinne filmy z pukaniem się w czoło. Niepotrzebne, bo to wszak kino wybitnie rozrywkowe, ale cholernie klikogenne.

Uzyskano… przejrzystość toku akcji. I smutek, który w dobrych rękach będzie wykorzystywany jeszcze latami. Chociaż „nowe” MCU nie będzie już „naszym” MCU. Na kolejny cross-overowy event tej skali - o ile w ogóle do niego kiedykolwiek dojdzie - przyjdzie światu czekać znowu ponad dekadę. Czy chwilę przed czterdziestką oraz z bagażem niemal pięćdziesięciu obejrzanych filmów pozostanie we mnie jeszcze jakakolwiek ekscytacja? A może następnym „Końcem” jarać ma się już następne pokolenie? Nie wiem. Chwilowo tego jednak nie widzę. Nawet zbliżający się powoli seans „Daleko od domu” przestaje już cieszyć. W idealnym świecie przedsięwzięcie Marvela zakończyłoby się właśnie dzisiaj. Gdy zatoczyło pełne koło. Kevin Feige to jednak nie Doktor Strange - na pewno widzi wiele rozwojów wydarzeń, które odniosą skutek. Mnóstwo skutku. Skutek liczony w miliardach.

I weź tu, człowieku, napisz z tej okazji jakiś tekst, wiedząc, że znakomita większość twoich czytelników zasypałaby cię hejtem za nadużywanie dnia przewagi. Ba, ja to sobie nawet postanowiłem, że spróbuję z tego wybrnąć bez wracania do (niby powszechnych) spoilero-tajemnic „Wojny bez granic”. Ale prawda jest taka, że wytworzony przeze mnie target sporo przegrał. Nie wziął udziału w największym wydarzeniu kina rozrywkowego swoich czasów. I co z tego, iż w zachowawczym, często kopiowanym-wklejanym uniwersum. Dla wielkich wrogów filmowego Marvela niosę też promyk nadziei - gigant ma idealną okazję, by od 2020 roku zacząć wprowadzać drastyczne zmiany. Też podejrzewam, że to zmarnuje. Ale co tam, marzyć można. Tylko najpierw do kina na „Endgame”.

Adam Piechota

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.