Aliens vs Predator - recenzja

Aliens vs Predator - recenzja

Aliens vs Predator - recenzja
marcindmjqtx
15.02.2010 16:01, aktualizacja: 30.12.2015 14:05

Pecetowe Aliens vs Predator z 1999 zapisało się w historii na kilka sposobów. Jedni szaleli w trybie dla wielu graczy, inni truchleli ze strachu podczas grania w kampanię Marine. Najnowsza produkcja Rebellion oferuje sentymentalną podróż w przeszłość, ale zdaje się, że niewiele więcej.

Wszystko jest tutaj znajome: trzy oddzielne kampanie w trybie dla jednego gracza, po jednej dla każdego gatunku: ludzi, Obcych i Łowców. Rozgrywka w każdej z nich ma inaczej rozłożone akcenty i w gruncie rzeczy stanowi oddzielne gry. Kampania Marine to horror, a dwie pozostałe to dwa różne podejścia do zabawy w podchody. Alien to walczące o przetrwanie zwierzę, a Predator po prostu urządza sobie polowanie i bawi się swoimi ofiarami.

Niestety, fabuła nie zajmuje w grze najistotniejszego miejsca i stanowi jedynie pretekst dla rozgrywki. To po prostu kolejna opowieść o złych knowaniach korporacji Weyland-Yutani, której zabawa z xenomorphami ponownie wymyka się spod kontroli. Gracz najpierw jako Obcy uwalnia królową i zamienia okolicę w ul, następnie jako Marine stara się zapanować nad sytuacją, a w skórze Predatora posprzątać cały ten bałagan - tak się złożyło, że ludzie przy okazji zbezcześcili prastarą świątynię Łowców. Sporo jest tu nawiązań do filmów i komiksów, czy wręcz cytatów z poszczególnych scen. Twórcy nie zdecydowali się przepleść wątków poszczególnych kampanii, które mimo toczenia się w tych samych lokacjach stanowią zamknięte całości - można zapomnieć o tym, że to co zrobi się w jednej ma jakiś wpływ na to, co dzieje się w drugiej, trudne też doszukać się spojrzenia na jakąś scenę z kilku perspektyw. A szkoda, bo możliwości jest tu wiele.

Grając jako Obcy gracz zdobywa dodatkowe punkty za wystawianie bezbronnych ludzi facehuggerom. Jakże inaczej by się grało, gdyby ilość zakażonych miała wpływ na to, z iloma przeciwnikami musi radzić sobie Marine. Zamiast tego Rebellion przez cały czas prowadzi gracza za rączkę, bardzo trudno jest się tutaj zgubić czy zaciąć na dłużej niż dwie minuty. Momentami fabuła jest prowadzona bardzo staromodnie - zwłaszcza w kampanii Obcego i Łowcy. Zamiast pozwolić graczowi grać, twórcy bombardują go przerywnikami filmowymi, aby mieć pewność, że żaden szczegół śladowej fabuły mu nie umknie. Jakby od 1999 roku w grach FPP nie przydarzyły się takie tytuły jak Half-Life 2 czy seria Call of Duty.

Odgrzewane danie w trzech smakach Nie ma tutaj zbyt wielu emocjonujących, zapadających w pamięć momentów - chlubnym wyjątkiem jest scena z dyskoteki, czy początek kampanii Obcego. Brak też wyrazistych postaci na miarę Ellen Ripley czy Machiko Noguchi. Daniem głównym Aliens vs Predator stają się więc emocje jakie twórcy chcą wzbudzić w graczu. W kampanii ludzi jest to strach, Obcego - zezwierzęcenie, Łowcy - dreszcz polowania.

Co było pierwsze?

W świecie praw autorskich i licencji nic nie dzieje się przypadkowo. Choć jako pierwszy w lutym 1990 roku pod szyldem AVP ukazał się wydany przez Dark Horse komiks opowiadający o wydarzeniach na planecie Ryushi (wydany także w Polsce przez TM-Semic), to kilka miesięcy później do kin trafił Predator 2. Pod koniec filmu znalazła się scena w której główny bohater natrafia we wnętrzu statku Łowcy na czaszkę Obcego. Prace nad filmem i komiksem trwają odpowiednio długo, można więc przypuszczać, że dysponujący prawami do licencji Fox podjął decyzję o crossoverze odpowiednio wcześnie i dogadał się z wydawcami z obu mediów w tym samym okresie.

Potem pojawiły się gry (pierwsza na SNESa w 1993 roku), kolejne komiksy, książki, aż wreszcie dwa kompletnie nieudane filmy. Trzeci podobno już w drodze. Niestety.

W przypadku gry Marinem nie ma wątpliwości - gra nadal straszy, tak jak kiedyś. Robi to co prawda głównie dzięki najprostszemu "efektowi bu", a schemat pusty korytarz - obcy - pusty korytarz bardzo szybko się zużywa, ale przez pierwszą część kampanii nawet na najniższym poziomie trudności nieznośne napięcie jest obecne. Być może mam naprawdę słabe nerwy, ale nie byłem w stanie grać więcej niż misję podczas jednego posiedzenia - co jakiś czas musiałem sobie zrobić przerwę, upewnić się, że słońce nadal świeci i dopiero wrócić do grania. Cześć poświęcona błąkaniu się w skórze żołnierza zdaje się być najbardziej dopracowana pod względem narracyjnym - więcej się tu dzieje, jest kilka zwrotów akcji, zawsze można dowiedzieć się czegoś nowego ze zbieranych nagrań. Niby nic nowego, ale nerwowe pikanie wykrywacza ruchów zawsze robi swoje i jest warte poświęcenia tych trzech godzin.

Zezwierzęcenie Obcego to ciekawe doświadczenie. Gdy wydawałem bezbronnych cywilów na pastwę facehuggerów, czy zabijałem laboranta w początkowej fazie gry, czułem się jakbym rzeczywiście był częścią roju, prostym narzędziem, które wykonuje polecenia królowej i nie myśli o niczym innym. Przejmujące uczucie, które jednak szybko ustępuje rutynie, gdy okazuje się, że męczenie cywili nie ma większego znaczenia. Niestety przez większość kampanii gracz pozbawiony jest towarzystwa innych xenomorphów i w pojedynkę kombinuje, jakby przy użyciu sprytu i umiejętności łażenia po ścianach załatwić po kolei wszystkich przeciwników.

Gra Łowcą sprawiła mi największy zawód. AVP w dostarczaniu dreszczu polowania nie ma startu do Batman: Arkham Asylum. Tam każdy skradankowy etap był tak zaplanowany, aby dać graczowi masę różnych sposobów na pozbycie się przeciwników. Pozwalał zająć różne pozycje, przemieszczać się szybko z jednego końca na drugi. Sprawiał wreszcie, że wzbudzany przez Batmana w drabach Jokera strach był niemalże namacalny. Tutaj niestety Łowca nie dostał zbyt wielu okazji do popisania się swoimi umiejętnościami. Podobnie jak Człowiek Nietoperz, Predator również dysponuje całkiem szerokim arsenałem gadżetów, ale nie jest on tak zróżnicowany - poza minami i przynętami, reszta to po prostu różne sposoby na eliminacje przeciwników na odległość. Na obcych nie działają już jednak żadne sztuczki i tutaj Łowca musi się przerąbać przez ich hordy siłą.

W obcym towarzystwie Więcej o naszych wrażeniach z trybu dla wielu graczy możecie przeczytać tutaj.

Miałem dosłownie kilka godzin na zaznajomienie się z trybem dla wielu graczy. O ile różnego rodzaju deathmatche były chaotyczną siekaniną, której pełno w innych grach, tak tryby Infestation i Survivor, mimo że również mało odkrywcze, dostarczały masę zabawy. Zwłaszcza ten pierwszy - obserwowanie, jak szybko polowanie na jednego Obcego przemienia się w rzeź niedobitków Marines jest emocjonujące, a świadomość bycia żołnierzem, któremu udało się przeżyć atak zgrai stworów daję masę satysfakcji. Survivor to klasyczna Horda, gdzie czterech graczy stawia czoła kolejnym falom xenomorphów i dostarcza frajdę w gruncie rzeczy tylko dzięki ubraniu w znaną licencję, zaostrzając apetyt na Aliens: Colonial Marines, gdzie tego typu rozgrywka powinna być znacznie bardziej dopracowana i urozmaicona.

Straszną nudą okazał się być tryb Predator Hunt. Punkty tutaj dostaje tylko ten gracz, który aktualnie przebywa w skórze Łowcy. Reszta poluje na niego, a ten kto go zabije, sam staje się łowcą. Trudno jest tu o kooperację, skoro każdy sam pracuje na własny rachunek, a rozgrywka wlecze się niemożebnie. Być może jest to tryb dla bardziej cierpliwych graczy.

Werdykt Gdybym chciał być brutalny, mógłbym napisać, że Aliens vs Predator z 2010 roku to ta sama gra, co z 1999, ale z podrasowaną grafiką i kilkoma zmienionymi elementami, które nie wprowadzają żadnej istotnej rewolucji. I można to traktować jako zarzut, ale dla wielu osób będzie to po prostu zaleta - wiedzą czego się spodziewać i dokładnie to otrzymają.

Gra wyraźnie kierowana jest do osób, które uwielbiają drugą część Obcego i pierwszego Predatora, w żaden sposób nie poszerzając ram uniwersum. Sam strasznie lubię ten świat, zwłaszcza sposób w jaki urósł na stronach komiksów i momentami ziewałem nad co bardziej ogranymi rozwiązaniami. Jeżeli jednak tęsknicie za starymi dobrymi czasami, czy też nigdy wcześniej nie mieliście okazji postrzelać z karabinu pulsacyjnego czy pobiegać po ścianach, to powinniście znaleźć w Aliens vs Predator kilka godzin porządnej rozrywki. I niewiele więcej.

Aliens vs. Predator (PC)

  • Gatunek: akcja
  • Kategoria wiekowa: od 18 lat
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)