Złą grę poznaję po tym, że chcę ją jak najszybciej skończyć

Złą grę poznaję po tym, że chcę ją jak najszybciej skończyć29.03.2012 15:27
marcindmjqtx

Na szczęście Mass Effect 3 daje taką możliwość.

Uwaga, poniższy tekst zawiera pewne informacje dotyczące fabuły i zakończenia Mass Effect 3. Jeśli nie chcecie psuć sobie niespodzianki, nie czytajcie.

Szesnaście godzin w Mass Effect 3 byłem świeżo po zakończeniu wątku na planecie Asari i badałem opuszczone korytarze Sanktuarium. Ratowanie galaktyki tym razem strasznie mi się dłużyło i nie byłem w stanie zanurzyć się w grę tak mocno jak przy poprzednich dwóch częściach. Zasiadałem przed konsolą na parę godzin, aby nie wrócić do gry przez następny tydzień. Wreszcie stwierdziłem wczoraj, że czas schować dumę do kieszeni, maksymalnie obniżyć poziom trudności i zobaczyć to zakończenie, na które wszyscy tak mocno narzekają.

Dzięki temu, od mniej-więcej środka Sanktuarium udało mi się skończyć grę na jednym posiedzeniu w niecałe cztery godziny. Nie mam jednak zamiaru się upierać, że przy tak rozbudowanej i obszernej grze jest to najbardziej wartościowe tempo rozgrywki.

Mass Effect 3 miał u mnie pod górkę już na samym początku, bo nie miałem możliwości zaimportowania zapisanych stanów gry z poprzedniej części, w rezultacie byłem zmuszony sterować kanonicznym komandorem Shepardem, którego wybory nie były moimi wyborami. Właściwie, kanoniczny Shepard robił wszystko na odwrót. Mass Effect 3 to nie była moja historia.

Mimo to, spróbowałem się zaangażować. I nawet na moment dałem się ponieść magii, biegając po Cytadeli i wykonując różne drobne sprawunki. W przeciwieństwie jednak do Marcina Janka, który recenzował grę na Polygamii, nie wykonywałem wszystkich misji dookoła. Dzięki temu, wbrew temu co on napisał w swoim tekście, kilka razy stanąłem przed problemem, którego każde rozwiązanie nie było satysfakcjonujące. Z jednej strony wynikało to z niejasności fabuły, z drugiej, że takie jest właśnie życie, wybiera się mniejsze zło i tak dalej.

Na przykład, nie udało mi się pogodzić Gethów i Quarian, ale nie spodziewałem się, że mój jeden wybór oznacza kompletną anihilację tych drugich. Jakby Gethy nie mogły się wycofać po uzyskaniu niezależności. W sensie, pewnie mogły, skoro istniała szansa na ugodę, ale najwyraźniej wcześniej walnąłem w brzuch nie tych admirałów co trzeba.

Przez moment poczułem się jakbym grał w pierwszego Wiedźmina lub Fallout: New Vegas.

Problemem nadal pozostawało jednak strzelanie. Granie na normalnym poziomie trudności było sensownie wyważone, karało za naprawdę głupie błędy i zmuszało do ostrożności. Ale to nie było Gears of War. Po prostu wiało nudą. Wytrzymałem z systemem "20 minut strzelania - jeden dialog z jedną decyzją do podjęcia - 20 minut strzelania" kilkanaście godzin i powiedziałem pas.

Ustawienie poziomu trudności na "fabuła" oznacza w Mass Effect 3 tyle, że gra od strony strzelania przestaje być jakimkolwiek wyzwaniem. A tym samym, ostatnie szanse na zaangażowanie w tę opowieść zniknęły. Jeżeli nie muszę się przemęczyć przez walkę, to dialogi i wybory przestają być jakąkolwiek nagrodą.

Zostałem więc sam na sam z kosmicznymi głupotami scenariusza.

W sensie, na serio, finałowa bitwa to frontalny atak na zmasowane siły żniwiarzy, tylko po to, aby garstce straceńców udało się przebić na powierzchnię Ziemi i wjechać w słup światła, gdzie po drugiej stronie jest Cytadela (przypomnijmy - stacja kosmiczna licząca 11 milionów mieszkańców), gdzie wystarczy przejść się chwilę na piechotkę i nacisnąć parę guzików na konsoli sterującej? Oooooook, przynajmniej nie było Terminatora i Ewoków.

Bezpowrotnie, z pełną świadomością popełnianych czynów, popsułem sobie Mass Effecta. Tym samym nie jestem do końca uprawniony do narzekania na zakończenie. Uważam nawet, że BioWare stało tutaj z miejsca na straconej pozycji - bardzo trudno jest zakończyć godnie interaktywną historie, którą każdy gracz w swojej głowie przeżył na inny sposób, z innymi bohaterami, z innymi decyzjami.

Gracze bardzo żywo zareagowali na zakończenie Mass Effect 3, wielu było niezadowolonych. Więcej o zamieszaniu przeczytasz tutaj.

Czy próbowali? Tak. System zasobów wojennych dawał ciekawą iluzję ważności wszystkich podejmowanych działań i wyborów, nawet tych najdrobniejszych. Problem w tym, że ich poziom nie miał potem odzwierciedlenia w finałowej bitwie, nie czuło się wagi tych wszystkich drobnych oddziałów, oddzialików, ludzi, kosmitów, dziennikarek growych w podkreślających sylwetkę ciuchach.

Największy żal mam jednak do BioWare za to, że po raz kolejny ukarał mnie za to, że nie grałem jednoznaczną postacią. Mniej więcej podczas misji na Thessi, planecie Asari, po raz pierwszy okazało się, że nie udało mi się zgromadzić dostatecznej liczby punktów "prawości" i "egoizmu", aby wybrać co ciekawsze opcje dialogowe. Mój Shepard był trochę taki, trochę taki, więc musiałem zadowolić się pozostałymi wyborami, na dodatek ze świadomością, że coś zrobiłem "źle". Ten system "podwójnej moralności" jest przestarzały i nagradza jedynie tych graczy, którzy trzymają się jednej ścieżki "osobowości" i cierpliwie wykonują różne zadania poboczne aby uzbierać punkciki.

BioWare chce dostarczać graczom "filmowych" przeżyć. Co jest moim zdaniem nieco daremne, bo najprostszym źródłem tego rodzaju emocji są, cóż, filmy. "Filmowe przeżycia" sprawiły, że BioWare przygotował sześć wariacji na temat tego samego filmiku kończącego grę. I trudno się dziwić, że gracze się śmieją, że różnią się tylko kolorem wybuchów:

Ja jako gracz oczekiwałbym raczej pokazania mi, jakie dokładnie były dalsze konsekwencje moich dalszych wyborów. Nawet, jeśli oznaczałoby to mało ekscytujące z filmowego punktu widzenia statyczne plansze z Fallouta. W Fallout: New Vegas to działało, a to gra raptem z końca 2010 roku.

A jakie zakończenie Mass Effect 3 udało mi się uzyskać? Nie jestem pewien. Biorąc pod uwagę ilu zadań pobocznych nie wypełniłem i ile różnych dziwacznych decyzji podjąłem, to jeśli dobrze interpretuje moją wersję filmiku, to chyba zabiłem wszystkich. I tych złych, i tych dobrych, nawet tych, których w grze nie spotkałem.

To całkiem niezłe zakończenie trylogii. Szkoda tylko, że już nie mojej.

Konrad Hildebrand

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.