W Hong Kongu nawet psy nie sypiają dobrze [SLEEPING DOGS]
Pamiętacie taką serię jak True Crime? Ja pamiętam, i to doskonale - przy odsłonie New York City z 2006 roku spędziłem mnóstwo czasu. To była naprawdę solidna gra. Sami więc rozumiecie, że nie wahałem się ani chwili, gdy usłyszałem, że jest szansa pograć w „duchowego spadkobiercę” cyklu. Na miejscu okazało się, że spadkobierca nazywa się „Sleeping Dogs”.
„Spadkobierca” to naprawdę odpowiednie słowo, bo mimo zmienionego tytułu gra opiera się na bardzo podobnym koncepcie co poprzedniczka - bohater pochodzący z „trudnego środowiska” jest gliniarzem, który będzie w swoich działaniach balansować na granicy prawa. Na ile? To w dużej mierze zależy od nas - gdybyśmy jednak nawet bardzo się starali, to i tak niekonwencjonalnych metod i pewnych... hmm... nadużyć nie uda się nam uniknąć. Nie jesteśmy bowiem zwykłym policjantem, tylko tajniakiem inwigilującym przestępcze środowisko od środka. Zresztą, najlepsze wyobrażenie o metodach stosowanych przez protagonistę „Sleeping Dogs” daje filmowy zwiastun, który miał premierę podczas tego właśnie pokazu.
Tu sprawa jest prosta. „True Crime: Hong Kong” był tytułem powstającym jeszcze pod skrzydłami Activision. Mniej więcej rok temu wydawca z Santa Monica poinformował jednak, że zarzuca ten i jeszcze parę innych tytułów. Na szczęście dla fanów (w tym dla mnie) projekt nie zniknął na długo - z niebytu wydobyła go firma Square Enix, która przejęła prawo do wydania gry. Ponieważ jednak SE nie nabyło praw do samej marki True Crime, to ogłoszenie nowej nazwy było jedynie kwestią czasu.
Chociaż w trakcie pokazu miałem szansę poznać jedynie bardzo krótki wycinek gry (i to w dodatku we wczesnej wersji alfa), to jednak to i owo mogę wam na tej podstawie powiedzieć. Przede wszystkim - „Sleeping Dogs” przyniesie typowo sandboksowy model rozgrywki z bardzo wyraźnie zarysowanym wątkiem głównym. Misji pobocznych ma tu być sporo, ale wszystko wskazuje na to, że to przede wszystkim główna nić fabularna ma nas wbić w fotel. Jeśli na podstawie prezentacji i krótkiej sesji hands-on miałbym wskazać jedną cechę, która ma wyróżnić „Sleeping Dogs” wśród innych sandboksów i gier TPP w ogóle, to byłaby to pewnie dobrze pojęta „filmowość”. Przejawia się ona na wiele sposobów: przede wszystkim sceny pościgu bardzo płynnie przechodzą tu w sceny strzelanin albo walki wręcz - i odwrotnie. Sekwencje zmieniają się szybko i nie tracą raz nabranej dynamiki - te fragmenty, które widziałem, miały świetnie wypracowane tempo.