Spacer przez licencje minionej generacji

Spacer przez licencje minionej generacji26.12.2014 21:13
marcindmjqtx

Licencja - mroczne słowo, kiedy pomyślimy o nim w kontekście branży gier. W końcu niejednokrotnie już postacie z filmów, komiksów czy książek padały ofiarami programistycznego gwałtu.

Działo się to na tyle często, że gry oparte na licencji instynktownie wzbudzają obawy - bo skok na kasę przy okazji premiery filmu, bo robienie w konia fanów uniwersum, bo małe studio bez doświadczenia, których przerośnie zadanie A jednak podczas minionej generacji zła passa tytułów opartych na licencji znacząco się odmieniła. Jasne, nadal trafiają się podręcznikowe wydmuszki z drogim logiem na froncie, ale coraz więcej kolegów z innych podwórek kultury znajduje w świecie gier swój trzepak. Siódma generacja kilkoma sztandarowymi przykładami zmyła nieprzyjemny posmak kojarzący się z tego typu grami. Nie sposób w jednym artykule skupić się na wszystkich tytułach opartych na licencji, które pojawiły się przez ostatnie lata. Wybiorę zatem kilka i zrobię zwarty przekrój: od absolutnej słabizny reprezentującej niechlubny stereotyp, przez średniaki, po ekstraklasę oddającą swoim pierwowzorom należny hołd. Gotowi? No to proszę założyć maski bezpieczeństwa, zapiąć karabińczyki i zapraszam na dno Fast & Furious: Showdown Gra oparta na serii filmów o beztroskiej, samochodowej rozwałce nie miała w sobie choćby krztyny, naparsteczka nawet beztroski i dynamiki którejkolwiek odsłony „Szybkich i wściekłych”. W maju 2013 wychodziła jednak szósta część kinowego przeboju, trzeba więc było coś w naprędce przygotować, nie? Showdown jest dramatem na każdym froncie - pełnym błędów, krótkim, nudnym, źle zagranym, źle opowiedzianym, paskudnym wizualnie, gwałcącym sceny z filmu i z fizyką tak absurdalną, że czuję się niemal, jakby mnie obrażała. Rambo: The Video Game Tutaj sytuacja jest jeszcze śmieszniejsza, bo tegoroczny Rambo nie wyszedł nawet przy okazji premiery filmu czy choćby nowej serii bielizny. Pojawił się znikąd, z dżungli, z nożem nie w potężnej ręce, tylko wbitym w mózg. Spójrzcie zresztą na obrazek - nie widać co prawda noża, ale efekty: Dzieje się to na tyle często, że gry oparte na licencji instynktownie wzbudzają obawy - bo skok na kasę przy okazji premiery filmu, bo robienie w konia fanów uniwersum, bo małe studio bez doświadczenia, których przerośnie zadanie...

A jednak podczas minionej generacji zła passa tytułów opartych na licencji znacząco się odmieniła. Jasne, nadal trafiają się podręcznikowe wydmuszki z drogim logiem na froncie, ale coraz więcej kolegów z innych podwórek kultury znajduje w świecie gier swój trzepak. Siódma generacja kilkoma sztandarowymi przykładami zmyła nieprzyjemny posmak kojarzący się z tego typu grami.

Nie sposób w jednym artykule skupić się na wszystkich tytułach opartych na licencji, które pojawiły się przez ostatnie lata. Wybiorę zatem kilka i zrobię zwarty przekrój: od absolutnej słabizny reprezentującej niechlubny stereotyp, przez średniaki, po ekstraklasę oddającą swoim pierwowzorom należny hołd.

Gotowi? No to proszę założyć maski bezpieczeństwa, zapiąć karabińczyki i zapraszam na dno...

Fast & Furious: Showdown

Fast & Furious: Showdown

Gra oparta na serii filmów o beztroskiej, samochodowej rozwałce nie miała w sobie choćby krztyny, naparsteczka nawet beztroski i dynamiki którejkolwiek odsłony „Szybkich i wściekłych”. W maju 2013 wychodziła jednak szósta część kinowego przeboju, trzeba więc było coś w naprędce przygotować, nie? Showdown jest dramatem na każdym froncie - pełnym błędów, krótkim, nudnym, źle zagranym, źle opowiedzianym, paskudnym wizualnie, gwałcącym sceny z filmu i z fizyką tak absurdalną, że czuję się niemal, jakby mnie obrażała. Słownikowa definicja złej gry na licencji.

Rambo: The Video Game

Tutaj sytuacja jest jeszcze śmieszniejsza, bo tegoroczny Rambo nie wyszedł nawet przy okazji premiery filmu czy choćby nowej serii bielizny. Pojawił się znikąd, z dżungli, z nożem nie w potężnej ręce, tylko wbitym w mózg. Spójrzcie zresztą na obrazek - nie widać co prawda noża, ale efekty jak najbardziej:

screeny z rozgrywki

Rambo: The Video Game jest staroszkolną strzelanką "na szynach", tzw. celowniczkiem, w którym kontrolę mamy tylko nad tym, gdzie wpakować nasz magazynek. Archaiczny, źle wykonany gameplay połączony z archaiczną, źle zaprojektowaną oprawą i brakiem jakiegokolwiek elementu na przyzwoitym poziomie kopie w tyłek prawdziwego Johna Rambo. A to przecież niełatwe.

Harry Potter and the Deathly Hallows Part 1

EA Bright Light

Gry na licencji Harry'ego nigdy nie były z najwyższej półki (chociaż Quidditch wymiatał!), ale tutaj trzeba aż uchylić czoła - w końcu to nie lada wyczyn by z młodzieżowej historii o przygodach uczniów szkoły magii zrobić Call of Duty z różdżkami. EA Bright Light udowodniło, że się da - przez większość gry chowamy się za osłonami i prujemy zaklęciami jak z karabinu. Fabuła przy tym ledwo trzyma się kupy i jest oczywiście podzielona na dwie części - bo przecież jedna gra również nie pomieściłaby treści z książki, prawda?

Aliens: Colonial Marines

obrazek z gry

Największą zaletą tej gry jest fakt, że dzięki niej wszyscy spojrzeli cieplej na tegoroczną Izolację. Poza tym trudno mówić o Colonial Marines coś pozytywnego - kultowy ksenomorf staje się tutaj najżałośniejszym mięsem armatnim, eliminowanym taśmowo leszczem odartym z jakiejkolwiek grozy czy wdzięku. Gra nie przykuwa absolutnie żadnym elementem i czuć na każdym kroku, że jest wykonana na kolanie. Gdzie podział się klimat kosmicznej duchoty, nerwowego rozglądania się po kątach? No tak - w Izolacji.

***

Skoro przyjrzeliśmy się pobieżnie ukształtowaniu dna, wejdźmy wyżej. Możecie poluzować Wasze maski - powietrze jest tu nieco czystsze, a gdzieniegdzie - w suchej glebie, między chropowatymi skałami - znajdziecie nawet nieśmiałe źdźbła trawy.

Lost: Via Domus

Ubisoft Montreal

Gra na podstawie jednego z najpopularniejszych seriali w historii telewizji? Czemu nie - miało to sens, wszak zarówno tajemnicza atmosfera widowiska, jak i umiejscowienie akcji na tropikalnej wyspie dawało ciekawe pole do manewru. Lost aż prosiło się o ambitną przygodówkę, taką z dużą ilością eksploracji, gadania i interesujących zagadek.

Niestety, zamiast tego dostaliśmy coś, co było zaledwie zalążkiem każdego z tych elementów. Ta gra oferowała tylko ogromny niedosyt; dawała do zrozumienia, jak mogłoby być fajnie, gdyby wziął się za to ktoś lep... Nie, chwila, za grę odpowiedzialny jest Ubisoft Montreal... No cóż, zatem: dawała do zrozumienia, jak mogłoby być fajnie, gdyby twórcy włożyli w to więcej serca i dostali kilka dodatkowych miesięcy na przygotowanie pełnoprawnego, wartego uwagi tytułu. i fajnie, że muzykę przygotował kompozytor odpowiedzialny za serial, super, że w grze jest multum smaczków dla fanów, tylko co z tego, jeśli sama rozgrywka kuleje w każdym aspekcie? Nudny, płytki gameplay, źle poprowadzona fabuła, słabe aktorstwo... Ach, Telltale, gdzie się wtedy podziewaliście?

The Walking Dead: Survival Instinct

Terminal Reality

Kolejna gra na podstawie serialu, który z kolei opiera się na kultowych komiksach Kirkmana. Daryl, główny bohater Survival Instinct, to jednak postać istniejąca tylko w telewizyjnej wersji uniwersum. Postać klasycznie złodupna, hołubiona przez fanów, nie dziwne więc, że to akurat on doczekał się gry, której jedynym założeniem jest zarobienie pieniędzy.

Powtarza się sytuacja Lost: potencjał zasypany jest toną partactwa. Twórcy mieli wszystko: popularną, całkiem ambitną icencję, ciekawych dwóch głównych bohaterów, którym wyglądu oraz głosu użyczyli oryginalni aktorzy z serialu oraz dobrą koncepcję na grę. Zbieranie zapasów, oszczędzanie paliwa, planowanie podróży amerykańskimi drogami, zarządzanie drużyną... To były naprawdę fajne pomysły. Wszystkie jednak wykonano nieumiejętnie, pospiesznie, a sam gameplay został maksymalnie uproszczony. Tak samo fabuła będąca prequelem serialu. I grafika. I, cholera jasna, wszystko.

***

Myślę, że starczy tych spalin i niebezpieczeństw. Wyjdźmy z jaskini, zdejmijmy maski i zaczerpnijmy świeżego powietrza. No, może świeże to jeszcze za mocno powiedziane, ale niewątpliwie można już tutaj swobodnie oddychać, a niektórzy docenią nawet krajobraz.

Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm Revolution

CyberConnect2

Poza długim, bombastycznym tytułem gra na licencji sławnego shonena stała na zadowalającym poziomie. Cała seria bijatyk z Naruto w roli głownej to ten rodzaj gier na licencji, które dla fanów są idealne, a dla gracza nie będącego w temacie będą ciekawymi pozycjami. Przypadkowy odbiorca niekoniecznie zostanie porażony jakością tytułu, ale niewątpliwie doceni solidny poziom wykonania. Podsumowując: bijatyka od fanów dla fanów, a jak ktoś inny się zainteresuje, to też fajnie.

Transformers: Fall of Cybertron

transformers: fall of cybertron

Ponownie: od fanów dla fanów. Nie tak jak w Lostach, gdzie występowało raczej "od kogoś tam dla fanów, którzy są na głodzie i nie mają nic lepszego". Gra High Moon dostarczała masę frajdy wszystkim sympatykom gigantycznych robotów - miała i ciekawą fabułę utrzymaną w duchu komiksowych oryginałów, i miodny gameplay pozwalający siać absolutne zniszczenie za pomocą mechów. Ku zaskoczeniu dużej części graczy, była dynamiczna akcja, solidne wykonanie i satysfakcja. Super gra,

***

Na koniec wespnijmy się jeszcze trochę wyżej, na sam szczyt i zachwyćmy się tym, co stamtąd zobaczymy.

Obcy: Izolacja

Obcy: Izolacja

Gra, która cofnęła nas w czasie do 1979, gdy Colonial Marines nie było nawet w planach, a kolejne części filmowego Obcego nie zubożyły jeszcze grozy, jaką rozsiewał ksenomorf. Stylistyka retro science-fiction pierwowzoru oddana z budzącym podziw pietyzmem, duszna atmosfera i potęga JEDNEGO obcego zrywa czapki z głów. Mamy do czynienia nie tylko z jedną z najlepszych gier na licencji (a z pewnością najlepszą w kategorii Obcego), ale i wyjątkowo udanym survival horrorem, w którym jedyną formą przetrwania jest kulenie się w kącie.

The Lord of the Rings: Battle for Middle-Earth II

EA Los Angeles

Dobra strategia na konsoli to rzadkość, a świetna strategia na konsoli będąca jednocześnie grą opartą na niesamowicie dochodowej licencji... ? Taka właśnie była Bitwa o Śródziemie 2 - kunsztownie wykonanym kawałkiem kodu, który zaskakująco wygodnie działał z padem w ręku. Klimat Tolkiena, czy też może bardziej Jacksona, wylewał się z ekranu niczym Wodogrzmoty Rauros. Po dziś dzień jest to jedna z najciekawszych strategii, w jaką grałem i zdecydowanie najlepszy Władca Pierścieni siódmej generacji.

LEGO Star Wars: The Complete Saga

Traveller's Tales

Sztandarowy przykład znakomitości serii wesołych platformówek z Lego w tytule. Zdarzały się gry lepsze i gorsze, formuła się przejadła, ale trzeba pamiętać, że początkowo to było coś nowego i w całości opierało się na podwójnej licencji. Szacun za to, bo czuć - czy to w grach z Lukiem Skywalkerem, czy Harrym Potterem, czy Iron Manem - że włożono w te gry serca. I klocki.

South Park: Kijek Prawdy

Jedna z najlepszych gier generacji i zdecydowanie - oczywiście w moim odczuciu, jak wszystko, co zdążyłem już Wam wyznać - najlepsza gra na licencji, jaka kiedykolwiek powstała. Mówiłem już o tym wczoraj.

***

To tyle. Oczywiście wiele istotnych tytułów musiałem pominąć (The Force Unleashed!), nie sposób jednak wymienić i opisać wszystkiego. Chciałem Wam tylko przypomnieć, z jakimi maszkarami na licencji mieliśmy do czynienia i jakich dobrych tytułów się m.in. doczekaliśmy.

I oby jak najwięcej Kijków Prawdy i Izolacji w ósmej generacji.

Patryk Fijałkowski

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.