Playerunknown’s Battlegrounds – 200 godzin później

Playerunknown’s Battlegrounds – 200 godzin później26.09.2017 12:14
Paweł Olszewski

Przegrałem (i w przenośni, i dosłownie) 200 godzin w grę o strzelaniu się z innymi ludźmi, w której jedno trafienie potrafi skończyć trzydziestominutową rozgrywkę. Wiem o niej na tyle dużo, żeby spróbować wyjaśnić, co jest w niej niezwykłego.

Republikacja z bloga zagraceni.pl.

Od czasu ostatniego wpisu nie grałem niezawodowo w zasadzie w nic poza Playerunknown’s Battlegrounds. Postanowiłem też jednocześnie nie zmieniać swojego bloga w nieustający potok opisów mniej lub bardziej ekscytujących przygód na PUBG-owej wyspie, dlatego też nie pisałem kompletnie nic, ponieważ nie miałem o czym.

Doszedłem jednak do wniosku, że granie w jedną grę, zwłaszcza taką bez żadnego modelu progressu, to marnowanie moich bezcennych zasobów, a konkretnie czasu, jaki mam na granie. Przez te wszystkie miesiące zebrała mi się całkiem pokaźna sterta rzeczy do nadrobienia, a do tego na horyzoncie już coraz bliżej widać nadchodzące hity. Pewnie od czasu do czasu zagram sobie w PUBG-a, ale na razie mówię dość.

Po tym przydługim wstępie chciałbym napisać prawidłową recenzję PUBG-a. Licznik na Steamie pokazuje 220 godzin, mniej więcej 20 z nich należy do mojego syna, który gra z kolegą duoski, więc uznajmy, że tytuł wpisu jest sprawiedliwy. Przegrałem (i w przenośni, i dosłownie) 200 godzin w grę o strzelaniu się z innymi ludźmi, w której jedno trafienie potrafi skończyć trzydziestominutową rozgrywkę. Wiem o niej na tyle dużo, żeby spróbować wyjaśnić, co jest w niej niezwykłego.

Pierwszych kilka minut to lot nad wyspą i wybór dogodnego miejsca do skoku na spadochronie. Razem z nami 99 innych osób przeżywa te same rozterki. Jeśli skoczę na szkołę, wpadnę na dziki tłum i ujdę z życiem raz na dziesięć przypadków. Jeśli skoczę w jakieś mało uczęszczane miejsce, szansa na znalezienie dobrego sprzętu jest niższa, ale przynajmniej obniżę również szanse na to, że ktoś mnie odstrzeli zaraz po wylądowaniu. Jeśli skoczę tak, żeby zabrać samochód i odjechać jak najdalej od trasy lotu samolotu… cóż, z tej ostatniej opcji korzystałem najrzadziej, bo zmniejszała tempo gry.

Po znalezieniu jakiejś broni i uporaniu się z najbliższym otoczeniem zaczyna się najżmudniejszy etap rozgrywki – stopniowe dozbrajanie swojej postaci. To wtedy właśnie przetrząsamy kolejne domki, szukamy samochodów, jednocześnie mając oko na strefę, czyli obszar, poza którym gra zadaje graczom obrażenia. Losowe zmniejszanie się strefy oraz coraz większe obrażenia poza jej obwodem to genialna decyzja projektowa, dzięki której PUBG jest PUBG-iem – to moim zdaniem najważniejszy element designu tej gry.

Zacieśniająca się strefa pcha na siebie dobrze uzbrojonych ludzi, którzy muszą na bieżąco wyszukiwać najlepsze możliwe kryjówki. Czasami wystarczają drzewa, czasami mamy na tyle farta, że akurat nasz domek, w którym się zabarykadowaliśmy, stoi w samym środku strefy i mamy swobodę prowadzenia ognia do biedaków starających się nadążyć za zamykającą się strefą. Najczęściej jednak to właśnie my jesteśmy tymi biedakami. To wtedy właśnie serce biło mi jak oszalałe.

Wtedy właśnie każdy oddany strzał to potencjalna… śmierć, bo wszyscy, którzy dotarli do tego momentu, grają na słuch i wiedzą, skąd prowadzono ogień. Ręce zaczynają się trząść, a strefa znowu goni.

Wygranie meczu w PUBG-a porównywalne jest dla mnie tylko z wygraniem poważnego meczu – czy to w grze komputerowej, czy w rzeczywistości. Absolutna, czysta euforia i wszechogarniające szczęście. Ja zacząłem aż krzyczeć po swoim pierwszym wygranym meczu w solo i przerażona rodzina, po tym jak już z powrotem wylądowała na kanapie, kazała mi się zamknąć. Było warto!

Granie w teamie w PUBG to zupełnie inna gra. O ile solo najlepiej przyrównać do nieprawdopodobnie nabitego emocjami survival horroru, tak duo (granie w parach) oraz teamy (3-4 osoby) to już strzelanina taktyczna, gdzie jednak emocje wciąż grają główną rolę. Komunikacja to podstawa, ale za komunikacją muszą również iść odruchy – zwłaszcza odruch agresywnego flankowania, bo tylko w ten sposób da się tu wygrać. Pofałdowany teren daje masę opcji zachodzenia przeciwników z boku, a nawet od tyłu, co szczególnie dobrze sprawdza się w trybie FPP. W tryb TPP przestałem grać, bo daje zbyt duże szanse ludziom, których nie da się trafić – mogą obrócić kamerę wokół swojej schowanej postaci i namierzyć nas bez ryzykowania. Oczywiście to narzędzie obosieczne, polecam więc sprawdzenie obu trybów, bo są to dwie bardzo różne gry.

Gdybym musiał wskazać jedną rzecz, którą PUBG robi lepiej od wszystkich innych gier o strzelaniu powiedziałbym – granie na bazowych, ludzkich emocjach. Opisany powyżej emocjonalny roller coaster to przeżycia, które znajdziecie tylko podczas rywalizacji o prawdziwie wysoką stawkę. To dla tych emocji właśnie już 10 milionów ludzi postanowiło kupić PUBG-a. Nie dajcie się przy okazji zwieść łatce early access – ta gra jest już bardzo dopracowana, zwłaszcza w porównaniu z tym, co niszczyło mi mózg już w kwietniu.

[UPDATE]: Tadek, z którym gram w PUBGA (hi Tadek!) przypomniał mi o komediowym aspekcie PUBG-a, czemu rzeczywiście winien jestem poświęcić akapit. PUBG to przy całej swojej powadze i zaciętości najśmieszniejsza gra świata, gdy gra się w teamie. Zaczynając od car joustingu (jeden prowadzi auto, drugi z shotgunem wisi przez okno, z naprzeciwka jedzie taka sama ekipa) przez POTĘŻNE kłótnie o to, kto zabiera jaki sprzęt połączone z próbami argumentowania, że będzie się efektywnie używało tego celownika x15 (najrzadsze znalezisko w grze) aż po absolutne umieranie ze śmiechu, gdy uda się zabić przeciwnika patelnią albo strzałem z kuszy, albo ostatnim pociskiem w bębenku rewolweru… PUBG teamowy, jeśli tylko chcemy, potrafi być kabaretem totalnym. Im większe spięcie, tym większe eksplozje śmiechu. Oczywiście to naturalna metoda zrzucania z siebie generowanego przez grę niezwykłego napięcia, ale efekt końcowy jest taki, że nie pamiętam, abym przy jakiejkolwiek innej grze płakał ze śmiechu tyle razy, ile przy PUBG-u.

Grajcie w PUBG-a. Ale nie dajcie się mu zeżreć, bo bardzo łatwo się od serwowanych przez niego zastrzyków adrenaliny uzależnić.

Cubituss

Tekst pierwotnie pojawił się na blogu zagraceni.pl. Republikacja za zgodą autora.

Przeczytaj więcej o Playerunknown’s Battlegrounds:

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.