Nawet gwiazda sportu może dostać czerwoną kartkę za trollowanie

Nawet gwiazda sportu może dostać czerwoną kartkę za trollowanie22.12.2011 15:03
marcindmjqtx

Oszukiwanie w grze jest karane. A czy karane powinno być robienie sobie żartów z innych graczy?

Trollowanie to zjawisko internetowe, więc po jego definicję najlepiej sięgnąć do sieci. Polska Wikipedia podaje:

Trollowanie (trolling) - antyspołeczne zachowanie charakterystyczne dla forów dyskusyjnych i innych miejsc w Internecie, w których prowadzi się dyskusje. Osoby uprawiające trollowanie nazywane są trollami. Trollowanie polega na zamierzonym wpływaniu na innych użytkowników w celu ich ośmieszenia lub obrażenia (czego następstwem jest wywołanie kłótni) poprzez wysyłanie napastliwych, kontrowersyjnych, często nieprawdziwych przekazów czy też poprzez stosowanie różnego typu zabiegów erystycznych. Podstawą tego działania jest upublicznianie tego typu wiadomości jako przynęty, która doprowadzić mogłaby do wywołania dyskusji. Z czasem termin rozpełzł się na inne sfery sieciowego życia, stając się w mowie potocznej prostym synonimem podpuszczania kogoś i robienia sobie jaj.

W świecie League of Legends "trolling” oznacza celowe działanie na szkodę drużyny w której się jest poprzez stosowanie nieortodoksyjnych taktyk. Paradoks produkcji Riot Games polega na tym, że jest to gra drużynowa, która w trakcie meczu zmusza do współpracy obce sobie osoby. Można grać bez znajomych, miliony osób tak robią, ale jest to prosta droga do frustracji. Frustracja rodzi niezadowolenie. Niezadowolenie strach. Strach nudę. A nuda prowadzi do ciemnej strony mocy.

Granica pomiędzy tym co uznaje się za ciekawą, nowatorską taktykę a trollowaniem zależy od kontekstu. W gronie znajomych można pozwolić sobie na najbardziej zwariowane zachowanie. Nieznajomi mogą nie zrozumieć, czemu swojemu magowi kupujesz przedmioty przeznaczone dla wojownika.

Według ostatnio udostępnionych statystyk, w League of Legends miesięcznie gra 11 milionów osób. Ile z nich dziennie dopuszcza się aktu trollingu? Nie wiadomo. Jednakże gdy kilka dni temu jeden z bardziej rozpoznawalnych graczy uprzykrzał życie podczas meczu, reakcja Riot Games była natychmiastowa. Postanowiła dać publiczną nauczkę i ukarała go odcięciem od gry. Na cztery dni, do 24 grudnia. Co nie wydaje się być dużą karą, ale wymierzona w popularnego gracza odbiła się sporych echem w społeczności.

Przyłapany, oskarżony i natychmiastowo skazany to Brandon "Saintvicious" DiMarco, 24 letni zawodnik amerykańskiego zespołu CLG. W świecie League of Legends jest gwiazdą, co oznacza, że poza występowaniem w rozmaitych turniejach, regularnie transmituje do sieci swoje codzienne, treningowe mecze. Takie relacje potrafi oglądać w danym momencie nawet kilkanaście tysięcy osób i popularność większości profesjonalnych graczy bierze się właśnie z ich obecności na streamach, a dopiero potem z sukcesów na zawodach.

Rzeczoną grę można oglądać tutaj, trzeba jednak wziąć pod uwagę ironiczny komentarz nagrany przez jedną osobę, która miała okazję brać udział w meczu:

A także biegał za Tigegiem rechocząc bez ustanku.

Jego zachowanie, sarkastycznie nazwane "nową metagrą”, "roaming gank force" (Mobilnym Oddziałem Gankującym, powiedzmy) jest jak najbardziej zgodne z zasadami gry. Jest jednakże sprzeczne z metagrą i oczekiwaniami graczy z którymi grał w tym meczu. Riot Games uznało, że Saintvious nie eksperymentował, tylko trollował, uprzykrzał życie innym ludziom. Na jego obronę przemawia to, że grał postacią o imieniu Trundle, która jest cóż, trollem.

Sam zainteresowany nie przejął się zbytnio. Zalogował się na swoje drugie konto i grał dalej.

Steve "Pendragon" Mescon, jeden z twórców oryginalnej Doty, który pracuje obecnie w Riot Games jako dyrektor ds. społeczności wystosował specjalne oświadczenie w którym tłumaczył powody takiej decyzji:

Zdecydowanie nie pochwalamy takiego zachowania i mocno wierzymy, że popularni gracze którzy mają możliwość aby dawać dobry przykład powinni traktować jako obowiązek przedstawiania League of Legends w profesjonalny właściwy sposób. Choć nie monitorujemy streamów na bieżąco, to gdy natrafimy na skandaliczne zachowanie, któr jest transmitowane do dużej publiczności, zdecydowanie będziemy podejmować działanie. Czterodniowy ban dla DiMarco wywołał żywe dyskusje. Z jednej strony wielu osobom spodobała się decyzja Riot Games, inni uznali, że to działanie stricte pod publiczkę. W istocie wyłączenie Saintviciousa z gry na cztery dni odbyło się z pominięciem działającego w ramach League of Legends trybunału.

Trybunał to powołana przez Riot Games instytucja służąca do sądzenia osobników działających na szkodę innych. Po zakończeniu każdego meczu można złożyć na gracza raport w zależności od tego czy trollował, przeklinał czy w jakikolwiek inny sposób sprawił, że grało się gorzej. Trybunał następnie rozpatruje te wnioski, a wchodzący w jego skład gracze głosują nad losem oskarżonego. Za udział w "procesach” gracze otrzymują wynagrodzenie w postaci punktów, za które mogą odblokować sobie nowe rzeczy w grze.

Z udostępnionych już po "skazaniu” Saintviciousa statystyk wynika, że to tej pory w Trybunale oddano ponad 16 mln głosów, które doprowadziły do ukarania 1,5 proc. wszystkich graczy. Idąc dalej, ponad 50 proc. raz skazanych nie dopuściło się następnie recydywy. Na jednego oskarżonego przypada średnio 11 złożonych raportów, większość z nich została złożona przez osoby z tej samej drużyny.

Sytuacja z Saintviciousem jest interesująca z kilku względów. Jeśli twórcom uda się z gry sieciowej wyeliminować możliwość zastosowania zewnętrznych programów w rodzaju aimbotów czy maphacków, trudno jest w ich produkcji oszukiwać czy faulować. Graczom zostaje tylko naginanie umieszczonych w grze mechanik do granic wytrzymałości i szukania dziur, które należy potem łatać.

Trollowanie w League of Legends jest przykładem działania, za które można dostać czerwoną kartkę, choć dopiero już po zakończeniu meczu. Być może więc bardziej trafną analogią byłaby dyskwalifikacja z zawodów kolarskich za doping, ale mało kto trolluje po to aby wygrać, raczej po to, aby zrobić na złość członkom drużyny i przegrać w widowiskowy sposób.

Konrad Hildebrand

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.