Kirby Star Allies - recenzja. Z gwiezdnymi ziomeczkami najlepiej

Kirby Star Allies - recenzja. Z gwiezdnymi ziomeczkami najlepiej14.03.2018 15:00
Adam Piechota

Jak uratować dwuwymiarową galaktykę? Jedząc. Wszystko i wszystkich.

Kirby jaki jest, każdy widzi. Chciałoby się rzec - od dwudziestu sześciu lat, jednak wtajemniczeni wiedzą (oraz często walczą w obronie tego), że marka zaliczała wiele intrygujących eksperymentów, nawet jeśli nigdy nie przeszła w pełnoprawne trzy wymiary. Dziś dość łatwo jej liczne odszczepy podzielić na trzy grupy: standardowe platformówki "w prawo" z małymi wyróżnikami w stylu sekcji z mechem w Planet Robobot, unikalne błyski geniuszu puszczające serię na nieznane wody (Power Paintbrush) oraz szukające łatwego zarobku mikrusy z eShopu. Switchowe Star Allies bezdyskusyjnie wrzucimy do pierwszego wora. To zwiewna zręcznościówka z jakimś mniejszym twistem. Kirby klasyczny do zgrzytu zębów, ale przynajmniej zainteresowany najczęściej wykorzystywanym bajerem nowej platformy.

Fabularnie, przynajmniej w teorii, bez żadnych zaskoczeń. Słodziaszne wzgórza Dreamland znowu nęka jakaś klątwa z kosmosu, mroczne siły przejmują kontrolę nad dawnymi antagonistami różowego blobka, nowa sytuacja kryzysowa oznacza nową specjalną umiejętność bohatera, zaczyna się podróż... w prawo. Ale daleko poza oklepane, znane od dekad granice. A nawet poza skraj tej galaktyki. Star Allies potrafi stać się dość pompatyczne i - pamiętając, jaka to seria - mroczne. Rzekłbym wręcz, że najfajniejsze poziomy to właśnie te budujące powoli napięcie przed finałową konfrontacją. I później znowu takie. I znowu. Tak, "końcówek" będzie dość sporo. Zaś ostatnie wydarzenia przywodzą na myśl The Legend of Zelda: Majora's Mask. Gdyby psychopatyczny księżyc pokonywało się potęgą miłości, oczywiście. Nie chcę Was nastrajać na majestatyczną przygodę, jednak skala tym razem jest odczuwalnie większa.

Nawet jeśli liczba poziomów nie ucierpiałaby od dodatkowych dziesięciu. Wiecie, to Kirby. Wystarczy trochę powęszyć, by już za pierwszym podejściem zobaczyć wszystkie małe tajemnice, zebrać opcjonalne, świecące kawałki puzzli, odblokować ponadpodstawowe plansze (chyba najciekawsze). Generalnie wystarczy na luzaku grać, gdyż poziom trudności nigdy nie przekroczy tej poprzeczki, której nie bałaby się Wasza pociecha. Frajdę, jak zawsze, przynoszą: eklektyczna ścieżka dźwiękowa (i naprawdę nie brakuje szlagierów) oraz romansowanie z dostępnymi "mocami" tytułowego głodomora. Że słucham? Nigdy nie graliście w Kirbiego? W telegraficznym skrócie - gdy pochłania niczym odkurzacz przeciwnika, przejmuje jego umiejętności. Takie opętywanie z Super Mario Odyssey, ale wymyślone całe lata wcześniej. Można zostać malarzem, rycerzem, zapaśnikiem, kulką ognia albo gwiazdą rocka. Każdemu towarzyszą zadbane zestawy animacji i urocze kostiumy. Umieram z miłości za każdym razem, gdy mój Kirby-sprzątacz przemienia się w wielkiego kota na mokrej gąbce przy ataku z rozpędu.Nowy sznyt w Star Allies polega na werbowaniu przeciwników do własnej, czteroosobowej drużyny. Gdy gracie w pojedynkę, kontrolę nad nimi przejmuje komputer. Najfajniejsze momenty przygody polegają na kreatywnym łączeniu wszystkich dostępnych umiejętności (zwłaszcza że postać z mocą danego elementu może nim nasączyć broń drugiej postaci) lub wykorzystaniu... liczby bohaterów. Tylko w czwórkę stworzą ze swych ciałek most, biegającą po ścianach ciuchcię czy toczącą się z impetem kulę. Nie pytajcie, kurde, to Kirby. Oni nawet dają sobie takiego szybkiego buziaczka, gdy dzielą się zebraną szamką, by podreperować paski zdrowia. Pomijając jednak ultrapocieszność nowej odsłony (podkreśloną współczesną oprawą, choć nieco ograniczoną trzydziestoma klatkami na sekundę) - fajnie mieć opcję dołączenia do zespołu najbardziej kultowych przeciwników z historii Różowego. A nawet ulubionych przez fanów bossów. (#teammetaknight)Co innego, gdy koło telewizora lub Switcha w trybie tabletop przejdzie jakiś znajomy czy domownik i zapyta z uśmiechem: "O, a co to za urocza gierka?". Wtedy Joy-Con będzie Waszym serduszkiem, rzucicie nim, by zwerbować nowego kompana do zabawy. Owszem, multiplayer jest tutaj dziecinnie łatwy do zainicjowania, a działa jak marzenie. Gdy to komputer steruje drużyną, od razu wie, jak ma się zachować w każdej sytuacji. W realnej kooperacji o wiele łatwiej o wtopy, trzeba czasem zaplanować rozwiązanie małej zagadki i być czujniejszym podczas walk z dużymi przeciwnikami. Słowem - wydaje mi się, że Star Allies było projektowane przede wszystkim jako pozycja wieloosobowa. Biorąc pod uwagę, że nie ma tutaj trybów sieciowych, pamiętajcie - 100% satysfakcji wyciągniecie tylko z kimś na kanapie. Nie znaczy to, że w singlu jest źle. Ale dwie godziny w pociągu przegrane z towarzyszką życiowych przygód udowodniły mi, ile straciłem przez typowo recenzencki pośpiech, w którym całą kampanię wymaksowałem.

Jak to zazwyczaj w grach sygnowanych tym imieniem bywa - na ubiciu głównego rzezimieszka nie koniec. Warto poszeperać po mapkach i otworzyć bonusowe poziomy, ale o tym już wiecie. Potem zostają minigierki oraz bardziej wymagające wyzwania. Te pierwsze są dwie, umożliwiają sterowanie ruchowe i - jeśli mam być szczery - nowych cyfrowych odszczepów raczej nie spłodzą (eshopowe "odsłony" były właśnie bardziej rozbudowanymi wersjami drobnicy z poprzednich głównych części). Zaś specjalnie sklejony mixtape znanych fragmentów poziomów, który zaliczamy w skórze wybranego przeciwnika, czy boss rush z maleńkim zapasem zdrówka, mają zapewne służyć zaspokojeniu rozszalałego głodu po napisach końcowych. Dla jednych to będzie jasne, lecz pamiętajmy o graczach, którzy dzięki Switchowi po raz pierwszy dają szansę Nintendo - Kirby prawie nigdy nie wymaga więcej niż piętnaście godzin naszego czasu na "calaka". Czasem odczuwam to mocniej, czasem słabiej. A ze Star Allies nadal wyciskam ostatnie soki, by ujrzeć magiczne "100%" przy zapisie, co odczytywałbym jako pozytywny sygnał. Mało tego, najnowsza odsłona obudziła we mnie tyle chęci, że wyszperałem używane gameboyowe kartridże z najstarszymi odsłonami marki.A zatem bawiłem się dobrze. Krótko, bez uniesień (nie licząc finału!), bez wrażenia, że wielkie N znowu wygrywa jakiś gatunek swoim nowym szlagierem. Właśnie - bo Kirby rzadko celuje w status "hitu", nigdy nie był system sellerem. Ma swoją rzeszę fanów, od czasu do czasu próbuje się tylko otworzyć na garść następnych. Star Allies to dla niego szansa, jakiej nie miał od dawna, bo portfele właścicieli Switcha wydają się nie znać pojęcia "dna" i każda wewnętrzna produkcja okazuje się hitem sprzedażowym. Ale to leniuch. Nie postarał się jakoś wyjątkowo z tej okazji, zrobił to, co zazwyczaj. Ze swoim standardowym urokiem. Który w moich oczach nie wystarczy, by przesadzać z entuzjazmem podczas wystawiania oceny. Jeśli jednak preferujecie nieco łatwiejsze platformówki, w związku z czym ominiecie remaster Donkey Kong Country: Tropical Freeze, do następnego Yoshiego jeszcze wystarczająco sporo czasu, by łakomczuchowi dać szansę. Najlepiej przynajmniej w duecie.

Adam Piechota

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.