Homefront - wrażenia z trybu dla jednego gracza

Homefront - wrażenia z trybu dla jednego gracza19.03.2011 15:18
marcindmjqtx

Krótkie kampanie dla samotnego gracza to przykry standard w obecnych FPS-ach. Po obejrzeniu napisów końcowych w Black Ops czułem satysfakcję z zaliczenia ciekawej przygody. Gdy po czterech godzinach dmuchana przez marketingowców bańka pod tytułem Homefront pękła, musiałem przyjąć do wiadomości coś, co w trakcie prucia ołowiem do okupantów zawsze czaiło się z tyłu głowy. Myśl, że ten czas powinienem wykorzystać inaczej.

Pierwszy rozdział przygody - a właściwie jego początek - to jedyna rzecz, którą zapamiętam na dłużej. Obudzony przez kolby karabinów obijające drzwi i siłą wyrwany z domu przez żołnierzy Koreańskiej Armii Ludowej, były marine Robert Jacobson zostaje wepchnięty do autobusu zmierzającego do jednego z obozów, w których okupanci przetrzymują co bardziej oporne jednostki.

Amerykański koszmar Miejsce przy oknie pozwala uzmysłowić graczowi, jak nieludzkim miejscem jest wykreowana na potrzeby gry wizja okupowanej Ameryki. Żołnierze KAL brutalnie wyciągają ludzi z ich domów, a potem poddają drobiazgowej kontroli, traktując ich bardziej jak zwierzęta, niż ludzi. Uciekinierzy są zabijani na miejscu i nikt nie zadaje sobie trudu usuwania ich ciał z brudnych ulic. Niegdyś spokojne miasteczko Montrose w stanie Kolorado zostało zamienione w piekło, w którym rodzice są rozstrzeliwani na oczach swojego synka.

Można marudzić na fakt, że deweloperzy po raz kolejny wymyślają sobie bzdurną inwazję na swoją ojczyznę, by pomachać gwieździstym sztandarem i stworzyć kolejnych patriotów, ale atmosfera zaszczucia w swoim własnym kraju to akurat coś, co im się udało. I nie chodzi tu nawet o widoczny terror zamaskowanych Koreańczyków, którzy za nic mają obowiązujące nawet na wojnach prawa. Akcja gry nie dzieje się w bazach wojskowych, laboratoriach czy na pustkowiach. Walka partyzantów trwa między zamieszkanymi osiedlami, na boiskach do baseballa czy placach zabaw. Bliższe przyjrzenie się otoczeniu ujawnia ślady rozgrywających się tam tragedii. Działacze ruchu oporu nie są witani jak bohaterowie, bo pomaganie wrogom koreańskich interesów karane jest śmiercią całego osiedla. To nie jest wojna, która rozgrywa się na dalekim froncie.

Jako Polak, któremu od małego wpajano burzliwe dzieje ojczyzny w trakcie wojen i okupacji czułem się autentycznie poruszony tymi obrazami. Niestety, nie na długo, bo w chwilę po brawurowej akcji ruchu oporu, w której zostajemy do niego siłą wcieleni, zaczął się już typowy amerykański film akcji.

Niewiele rzeczy w Homefront ma sens, a jeśli myślicie, że króciutka przygoda zaoferuje Wam chociaż takie emocje, jak Black Ops, to muszę Was rozczarować. Historyjka od początku do końca gry jest tak samo niedorzeczna, a scenarzystom nie chciało się zaplanować nawet jednego zwrotu akcji, który wprowadziłby do niej trochę świeżości.

Déja vu A ta bardzo by się przydała, gdyż składająca się z siedmiu rozdziałów kampania co chwilę „pożycza” pomysły od bardziej znanych konkurentów. Zobaczmy:

Satelita smażący EMP wszystkie urządzenia elektroniczne w USA - jest;

Misja snajperska, w której likwidujemy wskazane przez dowódcę cele - jest, choć bardzo nudna;

Misja, w której latamy śmigłowcem - jest, choć sterowanie powoduje salwy śmiechu, a kokpit odruch wymiotny;

Oznaczanie celów dla maszyny wsparcia (w tej roli prawie niezniszczalny Goliath, którego ruch oporu chowa chyba w walizce) - również się znajdzie;

Misja, w której ostrzeliwujemy pole walki z samolotowego działka - jak najbardziej.

Samo kopiowanie miodnych pomysłów nie musi być złe, jeśli spełniony zostanie prosty warunek - nie mogą one być zrealizowane gorzej, niż w oryginale. Homefront go nie spełnia i w porównaniu z Black Ops wygląda jak tania podróbka z azjatyckiego bazaru. I to całkiem dosłownie, bo jeśli myślicie, że produkcja Treyarch graficznie trąci już myszką, to przy Homefront nagle zmienia się w niezłe ciacho.

Kula w łeb Wojtek Kubarek: Z większością zarzutów Maćka muszę się niestety zgodzić. Elementem, który pominął, a mi wpadł w oko (jako osobie mieszkającej w US), było wykorzystanie znanych placówek gastronomicznym, należących do sieci Hooters czy White Castle. Jedna z misji w całości toczy się na terenie sklepu tigers direct, który jest odpowiednikiem znanych w Polsce media marktów. Niestety, tego typu wykorzystanie znanych miejscówek to też pomysł skopiowany z serii Modern Warfare, gdzie, jak na pewno pamiętacie, broniło się burger kinga przed agresją rosyjskich wojsk.

Gdy już podzieliłem się rozczarowaniem dotyczącym elementów, które ponoć miały wyróżniać Homefront na tle innych gier, muszę przyznać, że jeśli chodzi o samą rozgrywkę, to jest ona znośna i nie trzeba w jej trakcie szczególnie mocno zaciskać zębów. To znaczy, gdy już przekonacie się na własnej skórze, że gdy koledzy z oddziału mówią „Będę cię osłaniał”, to robią sobie ordynarne jaja. SI kuleje jednak po obu stronach barykady, bo nie wyobrażam sobie, by trening Koreańskiej Armii Ludowej polegał na takim chowaniu się za osłoną, by wróg mógł wycelować akurat w głowę. Jak to zwykle bywa, głupota maskowana jest respawnami, którym jednak daleko do tych z gier Treyarchu. Owszem, gdy nie wykazujemy chęci parcia do przodu, szybko nadejdą wrogie posiłki, ale gra nigdy nie zmienia się w sprint pomiędzy nimi do kolejnego checkpointu.

Strzela się przyjemnie, ale to żaden prawdziwy plus, bo w końcu mamy do czynienia ze strzelaniną. Wrogowie nie potrzebują większej zachęty do padnięcia trupem, choć można by się spodziewać, że w 2027 roku wojsko światowego mocarstwa będzie wyposażone w lepsze pancerze. Problemem bywa mała ilość amunicji, ale jej zapasy możemy uzupełniać przy ciałach poległych. W trakcie misji nie jesteśmy też zdani na jedną, wybraną przez autorów broń - podobnie jak amunicję możemy zabierać ją trupom. Nie spodziewajcie się żadnych futurystycznych pukawek - w grze znajdziecie dobrze już znane modele.

Jeśli spojrzycie na umieszczoną powyżej wyliczankę i porównacie ją z czasem potrzebnym na ukończenie przygody, powinniście też dojść do wniosku, że rozgrywka jest dość różnorodna. Znudzenie gracza w cztery godziny samo w sobie byłoby już sztuką, ale na szczęście Kaos zadbało o zmiany tempa akcji i kilka ogranych motywów na jej urozmaicenie. Absolutnie nieoryginalnych i wrzuconych jakby od niechcenia, ale zawsze.

Werdykt Podsumowanie wrażeń po zaliczeniu trybu dla jednego gracza nie może być jednak wesołe. Gdy postanowiłem już machnąć ręką na scenariusz opierający się na tak karkołomnym założeniu i przyjąć grę z całym dobrodziejstwem inwentarza, THQ do spółki z Kaos sprzedało mi solidny policzek. Homefront w najmniejszym stopniu nie wykorzystuje narracyjnych możliwości, otwierających się po przełknięciu całej hecy z Koreą. Zabawa w political fiction kończy się na filmiku wprowadzającym. Później mamy już tylko opowieść o patriotach kradnących okupantowi trzy cysterny, których (jak się dziwnie składa) akurat brakuje wojsku do przeprowadzenia ofensywy i odbicia San Francisco. Historia godna pilotażowego odcinka podrzędnego serialu. Aż nie chce się wierzyć, że pracowali nad nią ludzie zaangażowani w Czas Apokalipsy czy Czerwony Świt. A może za kilka miesięcy dostaniemy dodatek z pozostałymi czterema godzinami gry?

Mam wrażenie, że ktoś w THQ miał pomysł na kilka dramatycznych scen (początek,  obrona domu, w którym głośniej od kul wyje płaczące dziecko, przykrywanie się ciałami w zbiorowej mogile, niedorzeczny finał), ale do zrobienia z nich dobrej gry powinien zatrudnić bardziej kompetentne studio niż Kaos. Tak się jednak nie stało, więc kampania dla jednego gracza w Homefront jest przeżyciem, które spokojnie możecie sobie darować. Przynajmniej do czasu, aż gra nie wyląduje w koszu z przecenami.

Maciej Kowalik

*Pełna recenzja z oceną pojawi się za około tydzień, po ograniu trybu multiplayer.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.