Dla singli - Battlefield: Bad Company 2

Dla singli - Battlefield: Bad Company 202.03.2010 03:03
marcindmjqtx

War has never been so much fun - nieznany wykonawca, Cannon Fodder Battlefield to jedna z serii, które w największym stopniu odbiły się na moim życiu. Do teraz pamiętam, jak wracałem przez pół Polski do domu tylko dlatego, że mieliśmy do rozegrania bardzo ważny klanowy mecz. Dlatego każdej części wypatruję z niecierpliwością i do każdej podchodzę jak pies do jeża, wyznając zasadę 'bądź gotów na najgorsze, to mniej się rozczarujesz'. Na szczęście DICE mnie raczej nie rozczarowuje, bo ich gry są po prostu cholernie dobre.

Zła kompania w dobrym towarzystwie Polska wersja

Nigdy nie spodziewałem się, że głos Cezarego Pazury, na który zwykle reaguję alergicznie i gwałtownie, będzie dawał mi tyle radości. Electronic Arts Polska zatrudniło do Bad Company 2 dwóch znanych aktorów i w tym przypadku trafiło w dziesiątkę. Zarówno Pazura, jak Mirosław Baka (znany choćby z Demonów Wojny wg Goi) wczuli się w role i stworzyli zaskakująco przekonujące kreacje. Najwyraźniej wystarczy, że tematem gry nie jest fantasy, albo science-fiction, by aktorzy zaczynali grać normalnie, bez sadzenia się i stylizowania. Dialogi przesycone są żołnierską gwarą (czytaj - chłopcy bluzgają co drugie słowo), ale wulgarne teksty nie rażą. Doskonale pasują do atmosfery gry i wydarzeń rozgrywających się przed naszymi oczami.. Być może nie wszystkie role brzmią równie dobrze, bo na przykład pilot śmigłowca o nazwisku Flynn zagrany jest słabo, ale całość to jedna z lepszych lokalizacji i śmiało można ją postawić na równi z Uncharted 2.

Bad Company 2 to kolejna gra szwedzkiego dewelopera robiona z myślą o konsolach. Oczywiście pecetowców bardzo ucieszyła wiadomość, że tym razem i oni dostaną swoją wersję, ale nie zmienia to faktu, że od początku czuć na jaką platformę kierowana jest ta gra. To przede wszystkim kontynuacja Bad Company, a dopiero potem Battlefield i choć niektórych to pewnie rozczaruje, to mi zupełnie to nie przeszkadza.

Ponownie wcielamy się w rolę Prestona Marlowe'a, jednego z członków niesławnej kompanii B. Oprócz niego w drużynie znajdują się pyskaty Sweetwater, spec od wszelkiego rodzaju sprzętu elektronicznego, mrukliwy Haggard, teksańczyk zafascynowany bronią i ściganiem liberałów, oraz twardy jak stal sierżant Redford, który sprawuje pieczę nad tą rozbrykaną gromadką.

Akcja gry toczy się w kilka lat po poprzedniej części gry. Kompania B bardzo szybko trafi do Ameryki Południowej, gdzie toczyć się będzie 90% gry. Kontynent ten jest bardzo zróżnicowany, co dało autorom okazję do rzucenia nas i w Andy, gdzie klimat jest mroźny i śnieżny, i do dżungli, w której gęste listowie przesłania przeciwników, i na pustynię, gdzie z kolei każdy cel widoczny jest jak na dłoni. Akcja toczy się wartko i w żadnym momencie nie mamy wrażenia, że znaleźliśmy się gdzieś na siłę. Z drugiej strony trzeba przyznać, że nie jest to opowieść szczególnie zapadająca w pamięć - ot Japończycy pracowali kiedyś nad super-bronią, którą teraz należy odnaleźć i uchronić przed Rosjanami.

Podobnie jak w części poprzedniej, członkowie oddziału często wymieniają się poglądami, tworząc w ten sposób unikalną atmosferę gry. Przez cały czas czujemy, że jesteśmy otoczeni dobrymi znajomymi, którzy nie przepuszczą okazji do złośliwości, ale w razie czego nadstawią za nas karku. Co prawda w praktyce to nadstawianie karku nie do końca wychodzi, bo i tak większość roboty musimy odwalić sami, lecz nie znaczy to, że oddział jest zupełnie nieprzydatny. Chłopaki strzelają całkiem celnie, tylko brakuje im agresji i bez nas nigdzie się nie ruszą.

Teksty rzucane przez naszych kompanów są cięte i to zarówno jeśli chodzi o natężenie wulgaryzmów, jak i samą treść. Kompania B bezlitośnie szydzi z 'palantów z pedalskimi wykrywaczami bicia serca', a w trakcie emocjonującego wyścigu przez dżunglę, obśmiewa jeżdżenie na skuterach śnieżnych. Nie da się ukryć, że jazda na quadzie (czy dowolnym innym pojazdem w grze) bije na głowę wszystkie sekwencje pojazdowe w Modern Warfare 2. DICE to prawdziwi spece od tworzenia realistycznie się gibających wozów i Bad Company 2 nie jest pod tym względem wyjątkiem.

Linia najmniejszego oporu Tym razem wykorzystywanie maszyn zostało znacznie ograniczone. Koniec z otwartymi terenami, po których nieskrępowanie podróżujemy. Teraz autorzy wrzucają nas na określoną, całkowicie liniową drogę, z której zboczenie grozi śmiercią lub kalectwem. Ale raczej śmiercią. Z jednej strony brak swobody chwilami wkurza, ale z drugiej gra nabrała tak potrzebnej dynamiki, nie ustępując pod tym względem MW2. Jest tu wszystko co trzeba - zażarte strzelaniny, desperackie obrony naszych umocnień, rozpaczliwy bieg przez walące się miasto, czy przejażdżka czołgiem, pozwalająca wyżyć się na każdym napotkanym budynku. Jednak grając trudno jest się pozbyć wrażenia, że już to wszystko gdzieś widzieliśmy - gdyby nie zniszczalny teren, tytuł można łatwo pomylić z grą Activision. To zarówno zaleta, jak i wada. Zaleta, bo porównanie do gry tak entuzjastycznie przyjętej przez graczy to najwyższa pochwała, wada, gdyż Bad Company 2 po prostu kopiuje już sprawdzone wzorce.

Akcja toczy się wartko, ale nie mamy tu wrażenia uczestniczenia w czymś naprawdę epickim. Kilka pomysłów jest rewelacyjnych, jak na przykład sekwencja w której wystawieni na ekstremalne zimno, musimy przekradać się od jednego budynku do drugiego, albo organizować sobie źródła ciepła w jakiś inny sposób. Tradycyjnie wszystkie sceny z udziałem pojazdów są świetne, choć w kilku z nich można dostać białej gorączki na skutek źle rozłożonych punktów kontrolnych. Ale i tak najważniejsze jest tu strzelanie, a to się DICE udało wyjątkowo dobrze. Nasz bohater może nosić dwa dowolne modele broni, więc z jednej strony prosto przystosować go do różnych funkcji na polu walki - moją ulubioną kombinacją był karabin snajperski i karabinek szturmowy z granatnikiem, ale to naprawdę kwestia uznaniowa. Znalezione giwery dodawane są do kolekcji, a w trakcie gry można je zmieniać w specjalnych kontenerach. Kulek nie brakuje, więc można się skupić na rozwalaniu wyskakujących przeciwników.

Bitwy ogniowe to jest to, co Bad Company 2 robi najlepiej. Gdy tylko wróg nas zwącha, natychmiast wybucha prawdziwa kanonada. Powietrze szybko wypełnia dym, który skutecznie przesłania widok, kawałki betonu pryskają dookoła, kule świszczą nad głową, a budynki osłabione zbyt wieloma eksplozjami walą się majestatycznie. Przeciwnicy są dość sprytni i umieją chować się za przeszkodami, ciskać granaty, gdy zbyt długo pozostajemy w jednym miejscu i podchodzić pod nasze pozycje, jeśli im tylko na to pozwolimy. Delikatny auto-aiming pomaga w strzelaninach z większymi grupami przeciwników, ale i tak w głównej mierze musimy polegać na refleksie i celnym oku. DICE po raz kolejny trafiło w dziesiątkę z kalibracją joypada - postać idealnie reaguje na nasze ruchy, robiąc dokładnie to co chcemy i celując tam gdzie jej każemy, a nie pięć centymetrów w prawo. W żadnej innej konsolowej strzelaninie (poza Battlefieldem 1943) nie strzelało mi się tak wygodnie jak tu, choć i to, podobnie jak ulubione giwery, jest elementem bardzo subiektywnym.

Bad Company 2 to gra bardzo efektowna, choć nie da się ukryć, że pod wieloma względami ustępuje MW2. Gorsze są tu tekstury, gorsza płynność animacji, gorsze detale. Prawie każdy domek wygląda tak samo, prawie wszyscy przeciwnicy to klony (różnych modeli jest zdecydowanie za mało), prawie wszystkie wnętrza są pustawe i pozbawione szczegółów. Ale wystarczy kilka rakiet i kilkaset pocisków i nawet najnudniejszy krajobraz zamienia się w prawdziwą orgię zniszczenia, z jednym z najlepszych eksplozji, jakie można oglądać na konsoli. No i tradycyjnie, jak na grę DICE przystało, Bad Company 2 absolutnie miażdży oprawą audio. Muzyka, efekty, odgłosy wystrzałów i głosy towarzyszy składają się na genialną ścieżkę dźwiękową.

Werdykt Kampania dla pojedynczego gracza nie rozczarowuje, ale też i niczym nie powala. Kilka scen zapada w pamięć, postacie są znacznie lepiej ograne niż w Modern Warfare 2 i bardziej nam na nich zależy, niż na kolejnym Karaluchu, który i tak zostanie przez autorów zabity w jakiś wymyślny sposób. To po prostu kawał solidnej strzelaniny FPP, w której wszystko zrobiono tak jak trzeba. Ograniczenie terenu gry i skanalizowanie akcji to dobry pomysł - sandboksowej akcji będziemy mieli dość w multiplayerze, w singlu lepiej jest prowadzić gracza za rączkę, od jednej sceny do drugiej. To dobra rzemieślnicza robota, która śmiało może konkurować z tytułem Activision.

Na razie skupiłem się na trybie dla jednego gracza, ale gdy tylko ruszą serwery, dokładnie opiszę tę część gry, w której znajduje się prawdziwa siła Battlefielda.

Tadeusz Zielińśki

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.