Alatreon - Pan Żywiołów, Tyran LootBoxa

Alatreon - Pan Żywiołów, Tyran LootBoxa06.12.2017 14:47
gsg

Jakieś dwieście godzin po tym jak, jako wciąż jeszcze zwykły podróżnik, Gustaw o twarzy pełnej konfuzji zawitał w progi malowniczo położonej wioski Yukumo, już jako myśliwy gołowąs, dysponujący pewną podstawową wiedzą o tropieniu zwierzyny, stanąłem naprzeciw starożytnej bestii, Pana Żywiołów, o którym Gildia mówi, że jest uosobieniem katastrof naturalnych.

Alatreon.

W zaciętym starciu, pełnym złych, czarno czerwonych, smoczych wyziewów, śledzących każdy mój ruch błyskawic i chwytających myśliwego w lodową bańkę zamieci śnieżnych, wiernie towarzyszyły mi koty, Jasper i Holly, odwracające od czasu do czasu uwagę wroga, zagrzewające do zadawania mocniejszych ciosów i sporadycznie nawet leczące głębokie rany po ugryzieniach. Nie trzeba chyba długo tłumaczyć, że w obliczu szerokich niczym żagle pustynnej łodzi skrzydeł, szponów ostrzejszych niż kuta z kości drapieżnej Nargacugi broń i połyskujących przy każdym ryknięciu rogach, sam wyglądałem jak płochliwa zwierzyna.

Walczyliśmy przeszło czterdzieści minut i przez ten czas do cna wyczerpałem wszelkiego typu mikstury lecznicze, regenerujące kondycję steki, pakiet oślepiających granatów (ach, dlaczegóż nikt mi nie zasugerował, żeby mieć przy sobie materiały na dorobienie ich!), wzmacniające siłę ciosów piguły, a nawet (a może przede wszystkim, bo ratowało mi to życie) umożliwiające bezpieczną ucieczkę do obozu na skraju wulkanu, rozwiewające bohatera w obłoku zielonego dymu bomby ninja.

Zmęczyliśmy go, po prostu. Padł nie od jakiegoś zmyślnego fortelu, pieczołowicie przygotowywanego, zaplanowanego co do ułamka sekundy ciosu toporem w szczękę, a od kociego smyrnięcia w kostkę - wyżej nie sięgają przecież - w momencie kiedy ja ostatkiem sił i z ostatnim skrawkiem zdrowia rzucałem się na ziemię, unikając kolejnego prychnięcia mrokiem i złem.

Tak zmarł Alatreon, Pan Żywiołów, ostatni, ukryty za długą serią polowań na mniejsze i większe potworności, najpotężniejszy przeciwnik w moim pierwszym Monster Hunterze.

A później, przez kolejnych dziesięć godzin upolowaliśmy go, ja i wierne koty, jeszcze ze dwadzieścia razy z górką. Co zasadniczo było fajną zabawą. Ale również, niestety, paskudnym grindem.

Oczywiście sam jestem sobie winny, że większość czasu spędzonego w tej, było nie było, kooperatywnej grze sieciowej, grałem sam. Tryb dla jednego gracza należy w tej serii traktować raczej jako kosmicznie rozbudowany tutorial, który przygotuje myśliwego na prawdziwe polowania w zespole. Wiele z najpotężniejszych potworów jest dostępnych jedynie w ramach misji z kooperatywnego huba. A że zdrowie monstrów jest tu dostosowane do całego zespołu, zdarza się i tak, że samotny myśliwy - bo można się tych wyzwań podejmować i samodzielnie, jeśli taka wola - ledwo mieści się w pięćdziesięciominutowym limicie wyznaczonym przez Gildię na wykonanie zadania.

Z drugiej strony zgrany zespół może Alatreona pokonać i w minut dziesięć. Czy nawet poniżej pięciu. Oczywiście wymaga to doskonałej taktyki i jej perfekcyjnej egzekucji, ale może nie taki straszny ten grind, jeśli upolowanie dwudziestu smoków może zamiast dziesięciu godzin trwać dwie czy trzy? Nie jestem przekonany.

Monster Hunter bywa w swoim RNG wyjątkowo paskudny i każdy gracz może w karierze myśliwego zostać ukarany za nie dość częste modły do RNG-Jezusa. Z pozyskiwanych z potworów przedmiotów tworzymy lepsze pancerze i broń, ale każdy potrzebny fant ma określoną szansę na pojawienie się jako nagroda. Część wypada jedynie po rozbiciu określonej części potwora - ja w trakcie swoich harców z Alatreonem polowałem na Skypiercers, potrzebne do wykucia smoczego toporka drugiego poziomu rogi z, teoretycznie, pięćdziesięcioprocentową szansą na pojawienie się jako nagrody po odpowiednim obiciu głowy. Dla trzech sztuk obijałem mu tę głowę dwudziestokrotnie.

Niech cię szlag, Desire Sensor. Detektor pożądania, legenda-dowcip o tym, że do gier implementuje się mechanizmy wykrywające na jakim przedmiocie akurat graczowi zależy, mające możliwie najdłużej odwlekać chwilę szczęścia w której wreszcie pojawia się nagroda, doczekał się w kontekście Monster Huntera strony internetowej. Prosty formularz wygeneruje smutny - bo stuprocentowej pewności co do otrzymania rzadkich przedmiotów nie będzie nigdy - wykres szans na zdobycz.

Nie lubię RNG w grach, szczególnie jeśli mowa o nagrodach. Odbiłem się od kultowego Diablo - grając w dwójkę nie dotarłem nawet do Piekła. W Soulsach nie zaprzątam sobie głowy częścią wyjątkowo rzadkich broni czy ciuchów, które mają jakąś tam szansę na pojawienie się po pokonaniu danego wroga. Mam wrażenie, że w większości tytułów odpowiadające za loot RNG nie tyle służy pogłębieniu rozgrywki, co po prostu zbudowaniu tego samego uzależnienia - fajnie otwierać skrzynię z nagrodą, a jeszcze fajniej, jeśli nagroda jest od czasu do czasu lepsza, rzadsza, legendarna - na które obficie plułem ostatnio w komentarzach w kontekście płatnych lootboxów w grach. I co ciekawe, Gamespot zapytał niedawno o lootboxy twórców Monster Huntera.

Ci mówią jasno - mamy już pewien system losowych nagród, ale to nie one są sensem rozgrywki, a uważamy, że w grach implementujących lootboxy to wokół nich buduje się gameplay. Tymczasem Monster Hunter to przede wszystkim gra akcji i losowe nagrody po polowaniu mają motywować do bycia coraz lepszym myśliwym.

Monster Hunter nagradza gracza nową bronią czy pancerzem dopiero wtedy, kiedy upewni się, że ów faktycznie się czegoś o grze nauczył. Żeby wykuć nowy miecz nie wystarczy pokonać potwora raz, żeby wykuć pancerz może nie wystarczyć kilka razy. Ale kolejne polowania prawdopodobnie idą coraz płynniej.

Najszybciej pokonałem Alatreona w niewiele ponad dwadzieścia minut. Niemal dwa razy szybciej niż przy pierwszym starciu. Lepiej nauczyłem się okien do karania smoka, przygotowałem też dedykowany zestaw przedmiotów wspierających polowanie. A przecież w swoich zmaganiach zaledwie liznąłem wierzchołek lodowej góry, którą w swojej istocie jest Monster Hunter. Dacie wiarę, że najlepsi gracze solują Pana Żywiołów w te dziesięć minut o których mówiłem w kontekście dobrze zgranego czteroosobowego zespołu?

Zatem teoria zadziałała w praktyce - RNG zmobilizowało mnie do zostania lepszym myśliwym. Z tym że na osiągnięcie celu potrzebowałem dobre dwa razy więcej polowań niż by wynikało z czystej matematyki. Mimo wszystko o wiele lepiej czułbym się, gdyby mój upragniony Skypiercer pojawiał się w skrzyni z nagrodami zawsze, kiedy Alatreonowi rozbiję głowę, po prostu jako nagroda. Jako gracze jesteśmy przyzwyczajani do uciechy na widok pokolorowanych na świadczący o rzadkości kolor zabawek. I weterani Monster Huntera w wątkach o losowym loocie też piszą - za moich czasów szansa na łuski Rathalosa była o wiele niższa, więc nie marudź i ćwicz potwora.

Ja tego nie kupuję.

Zakładając, że gracz mógłby być konkretnym przedmiotem nagradzany za każdym razem po rozbiciu potworowi pyska, ciężar mobilizacji do efektywniejszych polowań można po prostu przenieść na zwiększenie zapotrzebowania na przedmioty przy tworzeniu pancerzy i broni. Efektywny myśliwy wciąż potrzebowałby kilku polowań żeby wykuć nową zabawkę, ale ten mniej zdolny, który nie nauczył się jeszcze rozbijać każdej części zwierzyny w toku jednego polowania przynajmniej nie spędzałby czasu w tym przeklętym limbo niepewności, smutnej części powyżej wykresu szansy na upragniony przedmiot, który niby powinien już dawno być, ale nie zapominajmy, że ma również szansę nie pojawić się nigdy.

O ile więc rozumiem przesłanki stojące za tego typu systemem konkretnie w Monster Hunterze, wydaje mi się, że RNG pełni tu jednak przede wszystkim inną funkcję: zachęca myśliwych do gry sieciowej, gdzie i szanse na przedmioty są nieco wyższe, i w grupie nieco łatwiej, i szybciej, i na ogół - z całym szacunkiem i dozgonną wdzięcznością dla moich wiernych kotów, Jaspera i Holly - po prostu raźniej.

Do zobaczenia w becie Monster Hunter World!

Paweł Kumor

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.