Worms: Revolution Extreme - recenzja. Waleczne robaki wskakują do kieszeni

Worms: Revolution Extreme - recenzja. Waleczne robaki wskakują do kieszeni28.10.2013 14:40
marcindmjqtx

Sympatyczne robaki, które rok temu przekroczyły próg pełnoletności, postanowiły przypełznąć również na Vitę. Jak im się udały odwiedziny w kieszeni?

Worms: Revolution Extreme hołduje klasycznemu podejściu do starć dżdżownic, serwując dokładnie to, do czego przez lata przywykliśmy, tym razem w tak zwanym 2,5D. Gra już w ubiegłym roku dotarła na PC i konsole obecnej generacji, a teraz z podtytułem Extreme zawitała na Vitę.

Zawsze kiedy siadam do konsolowych Wormsów, przypominam sobie, że to gra stworzona pod zestaw klawiatura plus myszka. I nie inaczej jest w tym przypadku. Dwie gałki Vity nie sprawdzają się zbyt dobrze, zarówno podczas poruszania się po planszy, jak i w menu wyboru broni. Szczególnie dokuczało mi to podczas skoków i bujania się na linie z hakiem. Niespecjalnie przywiązano również uwagę do odpowiedniej kolizji obiektów. Efekt był taki, że musiałem nauczyć się - co do milimetra - gdzie stawiać swojego robaka podczas ataku pięścią. Inaczej cios albo nie dochodził celu, albo lądowałem w przepaści. Niezbyt komfortowo czułem się również podczas celowania. Kiedy już ustawiłem lufę swojego działa prawie idealnie i chciałem przesunąć celownik dosłownie o milimetr, końcówka broni leciała bezmyślnie do góry. Czuć, że twórcy nie przyłożyli odpowiedniej wagi do portu, nie dostosowując sterowania z PS3 do gałek Vity. Małym wybawieniem w kwestii celowania okazał się panel dotykowy - smyrając tylną ściankę konsoli byłem zdecydowanie skuteczniejszy.

Worms Revolution Extreme

Uważaj na otoczenie Jedną z nowości w Revolution są interaktywne elementy plansz. Warto się jej nauczyć na samym początku. I nie, nie chodzi o wybuchające skrzynki z amunicją czy możliwość potraktowania ołowiem leżącej na ziemi miny. Na mapach rozmieszone są elementy wybuchowe, które na pierwszy rzut oka wyglądają jedynie na ozdobę. Wystarczy jednak skierować na nie swój ogień, by mocny w swojej sile rażenia wybuch nie tylko przemodelował mapę, ale także w dość znaczący sposób ranił znajdujące się w okolicy robaki.

Nowinką są również rozmieszczone na niektórych planszach śruby, które robaki potrafią przesunąć - w taki sposób można stworzyć sobie mały schron chroniący przed atakiem nieprzyjaciela. Tego typu interaktywne elementy potrafią mocno namieszać w meczu. Podobnie jak woda i inne substancje płynne. W przeciwieństwie do poprzednich odsłon Wormsów, ciecze nie znajdują się już tylko na dole planszy, powodując utopienie robaka, gdy ten spadnie z klifu. Małe zbiorniki można również spotkać w środku mapy. Dzięki temu można utorować cieczy drogę ucieczki wybuchem lub strzałem. Ta chluśnie, popłynie przez stworzone przez nas tunele i na przykład zmyje przeciwnika z planszy lub zwyczajnie go utopi.

Niestety, płyny w Revolution Extreme wyglądają zwyczajnie źle - swoją fizyką przypominają raczej szalony kisiel, nie pozwalając przewidzieć skutków jego użycia. Wpisują się tym idealnie w całą oprawę gry, która jest słaba. Może gdyby przenośne Wormsy pojawiły się w okolicach premiery Vity, byłbym w stanie usprawiedliwić twórców, którzy nie do końca umieli okiełznać możliwości sprzętu. Niestety, Worms: Revolution Extreme wygląda jak zrobiony na kolanie port z PS3, w którym w sposób nieprzemyślany i od niechcenia obcięto jakość zarówno obiektów, jak i tekstur. Pod kątem oprawy graficznej byłem przekonany, że obcuję z niedokończoną wersją testową, w której obok całkiem nieźle zrobionych tekstur znalazły się odpadki ze stołu kreślarskiego. Dla porównania włączyłem sobie materiały filmowe ze stacjonarnej wersji i różnice stały się jeszcze bardziej widoczne. Niestety, bardzo psuje to odbiór całości. Jakby tego było mało, cięcia graficzne nie pomogły w zachowaniu płynności animacji. Ta rwie się często w dziwnych momentach, co niesamowicie irytuje.

Worms Revolution Extreme

Co z tą rewolucją? Najważniejszą nowością są jednak klasy robaków. Dotychczas każdy członek oddziału prezentował te same umiejętności, szybkość i odporność. Revolution wprowadza cztery rodzaje żołdaków. Żołnierz to podstawowy piechur średniego rozmiaru - jednostka uniwersalna, która zadaje spore obrażenia i zwinnie porusza się po mapie. Zwiadowca jest najbardziej mobilną postacią, porusza się najszybciej, skacze najdalej, zadaje jednak niewielkie obrażenia. Strażnik to maszyna do zabijania - największy i najsilniejszy robal, jest jednak bardzo powolny i ze względu na duży rozmiar łatwo w niego trafić. Naukowiec natomiast to połączenie lekarza i konstruktora. Potrafi podnieść poziom zdrowia całej drużyny (podczas każdej tury), umie również budować konstrukcje z belek oraz działka strażnicze. Takie urozmaicenie wprowadza różnorodność podczas meczów, sprawiając, że klasyczne podejście do Wormsów może nie zawsze wyjść nam na dobre. Odpowiednie wykorzystanie umiejętności oddziału jest więc kluczowe w zwycięstwie, wprowadza również powiew świeżości do odrobinę skostniałego mechanizmu. Na dobrą sprawę podział na klasy i nowości z nim związane są jedynym elementem, przez który nie rzuciłem gry w kąt.

Główna kampania dla jednego gracza w Worms: Revolution Extreme składa się z 32 misji osadzonych w czterech sceneriach. Wersja na Vitę dostała ponadto trzy wydane dotychczas dodatki, które wzbogacają grę o 40 dodatkowych map w trzech nowych lokacjach. Daje to łącznie aż 72 poziomy. Za każdą misję otrzymujemy monety, za które możemy zakupić nowe typy robaków - warto od razu powiedzieć, że na początku gry dysponujemy raptem jednym rodzajem żołnierza. Poziom trudności poszczególnych misji rośnie, czego nie można powiedzieć o inteligencji wirtualnych przeciwników. Konsola potrafi nas trafić bezbłędnie z drugiego końca mapy, by po chwili spudłować z bliska tak bezmyślnie, że nawet nowicjusz trzymający Vitę w dłoniach po raz pierwszy trafiłby lepiej. Oprócz kampanii możemy rozegrać samotnie serię łamigłówek, na które składają się krótkie zadania, gdzie celem jest wyeliminowanie przeciwnika. Szkopuł w tym, że najczęściej mamy ograniczone zasoby broni, przez co niezbędne jest umiejętne i pomysłowe wykorzystanie elementów otoczenia. Tryb ten wypada zdecydowanie lepiej od klasycznej kampanii - jest mniej monotonny.

Worms Revolution Extreme

Można również wskoczyć do sieci i spróbować skonfrontować swoje umiejętności z żywym przeciwnikiem. Do wyboru mamy trzy tryby - deathmatch, tryb klasyczny i forty. Pierwszy to standardowe starcie z wykorzystaniem klas postaci, cieczy i zniszczalnych elementów otoczenia, drugi wyrzuca nowości, oferując staroszkolne podejście do starcia. Forty natomiast to walka pomiędzy dwiema twierdzami, podczas której możemy wpływać zarówno na preferowane uzbrojenie, jak i długość trwania rund i wygląd otoczenia. Co ciekawe, podczas sieciowych starć można zauważyć mniej chrupnięć animacji - jakby to właśnie SI w trybie kampanii obciążało zbyt mocno procesory Vity. Tryby sieciowe Worms: Revolution Extreme działają sprawnie, mają jednak jeden podstawowy minus: trudno znaleźć chętnych do grania. Warto nadmienić, że można też pograć w tryby wieloosobowe na jednej konsoli, a to sprawdza się naprawdę fajnie i przypomina dzieciństwo spędzone ze znajomymi przed monitorem podczas wspólnej zabawy.

Werdykt Doceniam to, że w kwestiach zawartości i sposobu prowadzenia rozgrywki twórcy nie poszli na żadne kompromisy. Co więcej, składający się z 53 broni i gadżetów arsenał jest niesamowity - uwielbiam bombę bananową, święty granat ręczny czy superowcę. Żeby jednak to wszystko docenić, trzeba zacisnąć zęby i przeboleć słabe sterowanie, irytujące spadki animacji i niedopracowaną oprawę graficzną. Worms: Revolution Extreme miało szanse zarządzić na Vicie i dostarczyć przynajmniej tyle frajdy, ile wydana rok temu wersja na sprzęty stacjonarne. Nie udało się, produkt wydaje się nieskończony, niedopracowany i nieumiejętnie sportowany. Jeśli jesteście fanami robaków i bardzo chcecie zabrać je do komunikacji miejskiej, poczekajcie na jakąś promocję cenową lub na darmówkę z PS+. Póki co gra nie jest warta swojej ceny, a 59 zł można na PSN-ie spożytkować zdecydowanie lepiej.

Worms Revolution Extreme dostępne jest na konsolę PlayStation Vita. Kupicie je na PSN w cenie 59 zł.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.