Tom Clancy`s HAWX - recenzja

Tom Clancy`s HAWX - recenzja23.03.2009 18:12
marcindmjqtx

Miłośnicy lotniczych strzelanin nie mają łatwego życia w tej generacji konsol - tytuły warte sprawdzenia można wymienić jednym tchem. Dlatego Tom Clancy's HAWX już od pierwszych zapowiedzi nie schodziło z mojego (nomen omen) radaru. Po sprawdzeniu wersji demonstracyjnej mój entuzjazm nieco wyhamował, bo uświadomiłem sobie, że to jednak nie jest Ace Combat. Czy HAWX ma szansę na rywalizację z tym tytułem? Sprawdźmy.

Przyznam, że pierwsze odpalenie HAWX i skonfrontowanie tej gry z wspomnieniami przeżyć, których dostarczyła mi gra od Namco było odrobinę zatrważające. Po klimatycznym intro, kolejne misje przechodzimy właściwie z marszu i gdzieś w okolicach 5 czy 6 (którą powinniście znać z dema, dopiero wtedy kończy się przydługi tutorial) orientujemy się, że w zasadzie nie mamy tu żadnej fabuły, która pchałaby nas dalej. Ubisoft kompletnie zrezygnował z jakiejkolwiek otoczki, która zajmowałaby myśli gracza między misjami. Nie uświadczycie tu chociażby zwykłych filmików przerywnikowych, które pokazywałyby, że nasze straceńcze misje mają jakikolwiek sens. Ot, po zaliczeniu misji wybieramy następną, oglądamy krótką odprawę i po chwili znów znajdujemy się na wysokości 3 tysięcy metrów, a HUD zapełnia się listą celów. W trakcie kampanii tylko raz ucieszyłem się z niespodziewanego zwrotu akcji. Same misje również nie powalają dynamiką. Zwykle na odprawie dowiadujemy się, jakie są nasze zadania i w trakcie lotu nie mamy tu do czynienia z większymi niespodziankami. Do dynamicznych misji z Ace Combat HAWX bardzo daleko. Podobały mi się natomiast techniczne ciekawostki, w które autorzy wyposażyli nasz samolot. I nie chodzi mi tu tylko o ERS, którego nie używam, a raczej o inne pomysły. Na przykład zaznaczenie na wyświetlaczu obszaru wokół chronionego pojazdu czy budynku, który zmienia kolor w zależności od tego, czy cel znajduje się w zasięgu strzału jednostek przeciwnika. Jeśli widzimy, że nie zdążymy zlikwidować wrogich myśliwców zanim będą mogły odpalić rakiety w kierunku chronionego obiektu, wystarczy że wejdziemy w ich zasięg, by skupić na sobie uwagę i kupić trochę czasu. Oczywiście nie zabrakło również misji, w których nie możemy wzbić się powyżej pewnej wysokości, którą wyznacza rozpostarta na wyświetlaczu elektroniczna siatka.

Dużo tu technologicznego efekciarstwa, do którego trzeba zaliczyć również możliwość wydawania poleceń skrzydłowym i komputerowi pokładowemu za pomocą głosu. System sprawdza się świetnie i choć na początku traktowałem go raczej, jako niepotrzebną ciekawostkę, to szybko przyzwyczajamy się do wygody, którą on oferuje.

Oczywiście najciekawszą (i zapewne najbardziej kontrowersyjną) nowością jest tryb Assisstance Off, w którym kamera oddala się od naszej maszyny a komputer pokładowy likwiduje wszystkie ograniczniki, nałożone na systemy samolotu. Konsekwencje takiego stanu są w zasadzie dwie. Przede wszystkim, dużo łatwiej odgonić się wtedy od rakiet przeciwnika. Możliwość wykonywania ciaśniejszych skrętów oraz ostrzejszego korzystania z hamulca i balansowania na granicy przeciążenia sprawia również, że łatwiej dochodzimy do czystych pozycji strzeleckich, co ma duże znaczenie w misjach, w których ochraniamy jakiś obiekt i nie mamy czasu na dłuższą zabawę z przeciwnikiem.

Druga rzecz, która wiąże się z trybem Assisstance Off to niesamowita efektowność akcji na ekranie. Jeśli kiedykolwiek oglądaliście powtórki misji w Ace Combat 6 i nie mogliście uwierzyć, jakie cuda odstawialiście w powietrzu, to musicie zobaczyć to, co oferuje HAWX. Kiedyś myślałem, że gry lotnicze to po prostu żmudne „przewijanie” ekranu aż celownik zmieni kolor i zacznie piszczeć. Ace Combat dodał do tego niesamowitą grafikę i olbrzymi ładunek patosu. Gra Ubisoftu natomiast pozwala w czasie rzeczywistym podziwiać podniebne akrobacje na zapierających dech wysokościach. Na początku zestrzelenie wtedy wroga może sprawiać nieco trudności, ale uwierzcie mi, że z każdą minutą w tym trybie będziecie coraz lepiej panowali nad samolotem i wkrótce sami będziecie zaskoczeni tym, jak sprawnie idzie Wam eliminacja celów.

Warto również wykorzystać chwilę spokoju do podziwiania widoków, bo naprawdę może się od nich zakręcić w głowie. Z odpowiedniej wysokości ziemia wygląda cudownie i gra mogłaby spokojnie pełnić funkcję fabryki tapet na pulpit. Niestety, ta magia maleje wraz z wysokością z jakiej oglądamy teren i gdy już przyjdzie nam lecieć nad miastem, na wysokości kilkudziesięciu metrów, to lepiej nie patrzeć w dół.

Przejście kilku początkowych misji to w zasadzie kwestia 10 minut, a całą kampanię na „normalnym” poziomie trudności zaliczycie na pewno w mniej, niż 10 godzin (obstawiam 6-7). Przyznam, że po zakończeniu ostatniego zadania (które spełnia raczej funkcję outro) czułem spory niedosyt. Zdziwił mnie jednak fakt, że wciąż większość zestawów uzbrojenia było dla mnie niedostępne. Wtedy zrozumiałem, że zupełnie źle podszedłem do tej gry. Fabuła stoi tu na drugim miejscu i tak naprawdę ukończenie kampanii to dopiero wstęp do zabawy.

W trakcie misji zdobywamy punkty doświadczenia, dzięki którym awansujemy w hierarchii oddziału, co wiąże się z dostępem do nowych maszyn (jest ich mnóstwo, może nawet za dużo, bo wybór odpowiedniego samolotu potrafi trwać wieki) i elementów arsenału. Za eliminowanie celów otrzymujemy ich śmiesznie mało, prawdziwą kopalnią doświadczenia są wyzwania, których autorzy umieścili w grze prawdziwe zatrzęsienie. Od najprostszych - związanych z danym typem uzbrojenia, po takie dziwactwa jak zestrzelenie wroga rakietą bez namierzania, czy wyjście z korkociągu na wysokości poniżej 30 metrów. Pomysł niby prosty, ale sprawia, że w wolnej chwili automatycznie odpalam HAWX i szukam kolejnego wyzwania. Mimo że kampanię skończyłem już dobre kilka dni temu.

Samotnicy będą mieli więc zajęcie na dodatkowe godziny, ale zapewne wiecie już, że Ubisoft celował raczej w „zsieciowanych” graczy. Slogan, że w kooperacji wszystko jest lepsze jest już wytarty do granic możliwości, ale w niczym nie umniejsza to jego prawdziwości. Gdy dołączyłem do gry z innymi graczami zrozumiałem, dlaczego misje w HAWX nie mogły zostać rozdmuchane do rozmiarów tych z Ace Combat.

Sami przecież wiecie, że nawet w trakcie krótkiej partyjki zawsze zdarzy się jakiś telefon, gość, dostawca pizzy, który sprawi, że szanse drużyny na zaliczenie zadania niebezpiecznie zbliżą się do zera. Left 4 Dead chroni nas przed tym botami, gotowymi zastąpić pechowego gracza, autorzy HAWX postanowili z jednej długiej misji zrobić 2-3 krótsze. W trakcie samotnego przechodzenia gry jest to nieco irytujące i wytrąca z klimatu, ale znakomicie sprawdza się w zabawie z innymi graczami, gdzie liczy się już czysta radocha i nie mamy potrzeby aż tak „wczuwać się w grę”.

HAWX oferuje również bardziej klasyczną formę sieciowego strzelania, czyli Team Deathmatch. Niestety, to jedyny tryb, w którym możemy rywalizować z innymi, a fakt, że możemy ustawić kilka podstawowych opcji dotyczących rozgrywki nie jest tu żadnym usprawiedliwieniem. Mecze po chwili zmieniają się olbrzymi chaos, w którym 8 samolotów kręci się dookoła siebie. Nieco urozmaicenia wprowadzają elementy wsparcia, które możemy wezwać po zdobyciu odpowiedniej liczby punktów. Wyłączenia radarów wroga, zmuszenie go do zejścia poniżej określonej wysokości, czy chociażby dopalenie rakiet własnej drużyny działają pozytywnie na morale, ale gdy ich działanie się skończy znów wracamy do kręcenia kółek. Po ułożeniu interfejsu sieciowego wnioskuję, że autorzy mogą dodać w przyszłości jakieś tryby, ale jeśli miałbym za nie płacić, to od razu podziękuję.

Grając w HAWX przeszedłem prawdziwą huśtawkę nastrojów. Od zachłyśnięcia się trybem Assistance Off, przez rozczarowanie kampanią, do odkrycia frajdy latania z innymi i zaliczania kolejnych wyzwań. Jeśli oczekujecie kompletnej gry, która pozwoli Wam przeżyć wojenną przygodę i wciągnie na długie godziny, to HAWX raczej nie spełni tych nadziei, chyba, że naprawdę tęsknicie za lotniczą strzelaniną. To gra stworzona przede wszystkim z myślą o grze w sieci i właśnie temu podporządkowane są jej elementy. To nie wina Ubisoftu, że gracze wmawiali sobie, że ich gra będzie kolejnym Ace Combatem. Tymczasem dostaliśmy coś na kształt podniebnego Left 4 Dead. Z mniej rajcującą mechaniką, niższym poziomem trudności, ale ładniejszymi widoczkami. Mi to wystarczy.

Maciej Kowalik

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.