Rozważania NaGórze: O kompulsywnym krów klikaniu anegdotka tragiczno-komiczna

Rozważania NaGórze: O kompulsywnym krów klikaniu anegdotka tragiczno-komiczna26.12.2018 08:00
Joanna Pamięta - Borkowska

Krótka opowieść o grze zaprojektowanej jako satyra na fejsbukowe klikadełka, która stała się dokładnie tym, co miała obśmiewać.

Świętej pamięci George Carlin mawiał: “pomyślcie jak głupia jest przeciętna osoba, a potem uświadomcie sobie, że połowa z nich jest jeszcze głupsza.” Niech to będzie nasze motto na dziś.

Zacznijmy od przedstawienia człowieka, który na krzywej Gaussa sytuuje się znacznie powyżej przeciętnego ilorazu inteligencji. Ian Bogost jest akademikiem specjalizującym się w grach wideo: poddawał je krytyce, analizował, opisywał, ale też tworzył. Zawodowo wykłada zagadnienia dotyczące mediów interaktywnych na Georgia Institute of Technology, był współzałożycielem studia Persuasive Games (Airport Security, Colorfall, Killer Flu), publikował m.in. w “The Atlantic”, jak również na rozmaitych portalach o grach. Pierwszy raz o Bogoście napisałem w felietonie “Kwestia Wierności”: to pod jego kierunkiem studenci rozszerzyli emulator Atari Stella o efekty mające odwzorowywać zachowanie klasycznego monitora katodowego na współczesnych ekranach LCD.

Gry stworzone przez Bogosta to najczęściej rzeczy mocno nietypowe. Przykładem może być Simony, bardziej instalacja artystyczna niż gra w klasycznym tego słowa znaczeniu, traktująca o kupowaniu stanowisk. Jej tytuł przetłumaczony na polski to symonia, czyli świętokupstwo, co oznacza grzech handlu godnościami i urzędami kościelnymi. Z kolei A Slow Year, nagrodzony na IndieCade 2010, to zestaw czterech mini-gier na Atari 2600, z których każda odpowiada jednej porze roku. Edycja specjalna gry zawierała kartridż oraz oprawiony w skórę tomik poezji. Jak widać nie są to tytuły po które sięgnęlibyśmy dla rozrywki, raczej coś z pogranicza growego artyzmu, hipsterstwa i eksperymentu socjologicznego.Cow Clicker, po polsku Klikacz Krów, w założeniu miała być kolejnym tego rodzaju komentarzem społecznym, ale jego efekty zaskoczyły samego twórcę. W 2010 roku, kiedy rekordy popularności biło FarmVille, Ian Bogost opublikował ją na Facebooku z, jakby to określił Terry Pratchett, intencją ironiczną. Zasady gry były proste jak konstrukcja cepa: gracz dostaje krowę, może na nią kliknąć, krowa zamuczy. Po upływie sześciu godzin można kliknąć ponownie. Za klikanie zbiera się walutę (”mooney”) pozwalającą nabyć krowy premium, różniące się wyglądem od tej podstawowej. Mikropłatności udostępniają drogę na skróty: można kupić walutę bez konieczności nudnego czekania. Ponadto można jeszcze zaprosić przyjaciół do gry, kliknąć na ich krówkach lub pochwalić się swoim kliknięciem. I to już. Cała gra. Wydawało się zatem, że ludzie szybko zorientują się, że jest to tylko satyra obśmiewająca totalną bezcelowość tego rodzaju rozgrywki.

Otóż nie.Mało, że się nie zorientowali, ale wręcz im się spodobało. Cow Cliker zaczął zyskiwać popularność, a wraz z nią nieuchronnie pojawili się fani, wydający prawdziwe pieniądze na wirtualne krowy. Część graczy zostawiała recenzje (“Jest okej, ale bez rewelacji”). Niektórzy przesyłali Bogostowi sugestie poprawek, by ucznić grę lepszą. Ktoś napisał poradnik (sic!). Po paru miesiącach kilkadziesiąt tysięcy ludzi codziennie klikało na swoje krówki, generując ponad dwa miliony kliknięć na dobę. Liczba śmiesznie mała w porównaniu z FarmVille (110 zrejestrowanych milionów graczy w okolicach premiery Cow Clickera), niemniej zaskakująco wysoka jak na aplikację pomyślaną jedynie jako sarkastyczny komentarz inteligenta, zniesmaczonego trendem bezmózgich klikadełek z firmy Zynga.Ian Bogost próbował podkreślić bezsens swojej gry na różne sposoby. Dokładał nowe krowy, coraz bardziej absurdalne: Złotego Cielca (oczywiste kontacje biblijne), Lovecraftiańską (zielona z mackami) czy wreszcie Krowę Stojącą Pyskiem W Drugą Stronę (2500 jednostek waluty lub dwadzieścia dolarów). Dodał możliwość donacji na organizację charytatywną Oxfam, tak by podarowała ona krowę głodującym w krajach trzeciego świata. Zaczął sprzedawać gadżety z krówkami: t-shirty, kubki, podkładki pod myszki, naklejki i inne tego rodzaju głupotki. Wszystko na nic - gracze nadal uparcie klikali i co jakiś czas wydawali pieniądze. Leigh Alexander w artykule na Gamasutrze z 2010 roku cytuje Bogosta mówiącego: “Martwią mnie grający w Cow Clikera. Nie powinni grać w Cow Clickera.”Po roku Ian Bogost wreszcie się poddał. Poza ewidentnym problem z percepcją gry, twórca zmęczył się wysiłkiem jakiego wymagało jej utrzymanie. Poprawki i łatanie błędów, przejście z prywatnego serwera na rozwiązanie w chmurze by udźwignąć zwiększony ruch, projektowanie i dodawanie nowych krów - wszystko to zajmowało Ianowi ponad dziesięć godzin każdego tygodnia. W 2011 rozpoczęło się zatem odliczanie do wydarzenia zwanego Krowapokalipsą (“cowpocalypse”). Co prawda Bogost nigdzie nie napisał co to oznacza, ale nazwa ewidentnie sugerowała dramatyczne zakończenie. Żeby było śmieszniej, w prześmiewczym duchu Cow Clickera można je było opóźnić za stosowną opłatą. I - znowu - znaleźli się ludzie, którzy tak obawiali się o los swoich wirtualnych krówek, że płacili prawdziwymi pieniędzmi za oddalenie od nich niesprecyzowanego zagrożenia. Pomimo ofiarności mierzonej w setkach dolarów, o godzinie 7:20 dnia 7 września 2011 roku wszystkie krowy zostały wniebowzięte. Choć technicznie rzecz biorą gra istnieje nadal, nie znajdziemy w niej już ani jednej mućki - zostały po nich tylko spłachetki trawy. Mimo to najzagorzalsi gracze wciąż klikają na puste miejsca, gdzie kiedyś stały ich krowy. Najłatwiej jest podśmiewać się z ludzkiej głupoty, można jednak na tę całą historię spojrzeć pod kilkoma kątami. Prawo Poego - a w każdym razie jedno z praw jednego z Poech - mówi że w internecie ciężko jest rozpoznać intencję użytkowników. Parodia ekstremizmu jest nie do odróżnienia od faktycznego ekstremizmu, a osoba psychicznie chora od trolla, który paranoiczne teorie snuje dla śmiechu. Pytanie ilu użytkowników Cow Clickera grało z przymrużeniem oka, a ilu faktycznie uzależniło się od klikania w krówki, pozostaje bez odpowiedzi. Nick Yee, naukowiec z centrum innowacji firmy Xerox, nazwał tę grę zupełnie przezroczystą klatką Skinnera - mimo to dla części graczy prostackie mechanizmy wystarczyły, by wciągnąć się w pozbawioną sensu i nagrody czynność. Osobiście nie mogę uwolnić się od smutnego obrazu kogoś, kto tak przywiązał się do swojej krówki i powtarzalnego klikania w nią, że płaci za odsunięcie fikcyjnej krowapokalipsy realną walutą. Jak wygląda jego czy jej życie poza Cow Clickerem?Ta sprawa ma też poważniejszy wątek - bezpieczeństwo danych. W 2018 roku, już po wybuchu afery Cambridge Analytica, Ian Bogost opisał w artykule dla “The Atlantic” mechanizmy zbierania informacji o użytkownikach gry. Choć Cow Clicker funkcjonowała wiele lat temu, dane które zdobył wtedy Bogost od tamtej pory tkwią na jego serwerach, poza zasięgiem Facebooka i jakąkolwiek kontrolą. Ten konkretny wykładowca akademicki nie wykorzystał ich w żaden niecny sposób, jednak przykład Aleksandra Kogana, również pracownika naukowego, który przehandlował zebraną przez siebie bazę danych z informacjami o 50 milionach użytkowników firmie Cambridge Analytica pokazuje, że zagrożenie nie jest wcale, proszę wybaczyć żarcik, problemem czysto akademickim. Parafrazując zatem stare powiedzenie: nie miej konta na Facebooku. A jeśli masz, to nie graj w głupie gierki. A jeśli już grasz, to nie udostępniaj wrażliwych danych. A jak udostępniłeś, no to się potem, krowa, nie dziw.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Wybrane dla Ciebie
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.