Recenzja: Valkyria Chronicles

Recenzja: Valkyria Chronicles10.12.2008 14:40
marcindmjqtx

Cudowna PS3. Miała nas co rusz zaskakiwać nowościami, wspaniałymi grami tworzonymi na tak wysokim poziomie, że tylko i wyłącznie procesory Cell byłyby w stanie je uciągnąć. Gadanie gadaniem, a jak to się kończy widzimy wszyscy. Ogromna większość tytułów jest multiplatformowa, a ekskluzywne, prawdziwe hity na PS3 można policzyć na... palcach kilku rąk. O Valkyria Chronicles od samego początku, od pierwszych wzmianek z japońskiej prasy myślałem w sposób ciepły - to będzie jeden z wielkich hitów na PS3. Czy gra Segi jest wielkim hitem?

Jest i nie jest. Sformułowanie banalne. Kwestia tutaj nie leży jednak po stronie samej gry - bo ta zdecydowanie jest, już teraz mogę powiedzieć, doskonała i pod względem jakościowym wpasowuje się w hitowe ramy znakomicie. Problem tkwi w tym, że hit powinien się również dobrze sprzedać. A tutaj Valkyria Chronicles będzie miała spory problem. To gra, której nie kupią miliony, lecz zostanie doceniona przez garstkę wnikliwych, otwartych na niecodzienny sposób prowadzenia rozgrywki fanów.

O czym dokładnie mowa? Valkyria Chronicles to nie jest japońskie RPG. Nie jest to też strategia. Sega stworzyła grę, która wychodzi poza te ramy gatunkowe mieszając cechy powyższych z typowymi, japońskimi przygodówkami. A z czym to się wiąże? Oczywiście z tonami tekstu do przeczytania/wysłuchania i spędzaniem tak samo długiego czasu na polu bitwy jak i poza nim. Poza nim, to znaczy w, szeroko pojętym, menu. Część strategiczna zawarta jest w samych walkach. Przed ich rozpoczęciem dobieramy odpowiednie jednostki, które potem rozstawiamy na polu walki i przechodzimy do podzielonej na tury ofensywy. Tradycyjny system wydawania poleceń to jednak dla deweloperów z Segi za mało i pokusili się o zaimplementowanie mechaniki, w której sterujemy jednostkami w czasie prawie-rzeczywistym. Mamy określony pasek, po opróżnieniu którego nie można wykonać dalszego ruchu, ale póki jest on pełny - ruszamy się jak grze TPP. RPGowy element to oczywiście, poza historią, rozwój jednostek w postaci poziomów, ale także broni, rozkazów czy uniformów.

W menu zaś, głównie oglądać będziemy filmiki i słuchać godzin dialogów bohaterów. Jest tam naprawdę sporo do zrobienia i jeśli chcemy jeszcze bardziej zagłębić się w świat stworzony przez deweloperów, to nikt nam nie będzie przeszkadzał. Poza rozmowami z dowódcami czekać na nas będą audiencje u głów koronowanych czy, typowa dla stereotypu w japońskiej popkulturze, rozwrzeszczana i mocno natchniona dziennikarka. A to tylko część możliwości.

Oprawa jest cudowna i specjalnie na tę okazję stworzony silnik Canvas robi dobry użytek z naszych telewizorów. Jasne, można doczepić się do braku anty-aliasingu, natomiast biorąc pod uwagę jak to "niedorobienie" dobrze komponuje się z ogólnie rysunkowym charakterem gry, nie ma co poczytywać tego za wadę. Muzyka jest miła i po długim czasie wpada w ucho, natomiast nie czuję potrzeby zakupu ścieżki dźwiękowej - to raczej porządna, rzemieślnicza robota, niż geniusz.

Czy Valkyria Chronicles, poza niszowością, posiada w ogóle wady? Oczywiście. Prawdziwych strategów pewnie zdenerwują uproszczenia w rozgrywce. Na przykład strzały z wyrzutni rakiet traktowane są zero-jedynkowo i nawet jeśli trafimy obok jakiejś jednostki i oczywistym jest, że impet uderzenia ją dotknie, to sorry Gregory - musimy jeszcze raz. Kolejny przykład to czołgi, którymi nawet jeśli przejedziemy po piechurach, to nic się im nie stanie - rany zadać może bowiem jedynie broń. Wady systemowe nie wynikają jednak z niedoróbek czy też nieprzewidzianych sytuacji, ale raczej z ogólnego uproszczenia koncepcji pola walki. Nie wszystko jest do końca realistyczne i na taką konwencję trzeba się nastawić. Z drugiej strony, dzięki temu nawet strategiczni kalecy (w tym wyżej podpisany) mogą czerpać ogromną przyjemność z gry bez hipotetycznych rozważań nad działaniami 10 tur do przodu. Czasami tylko nawet mnie potrafiło zadziwić, że po długotrwałym obmyślaniu taktyki, najlepsze okazało się swojskie "huzia na Józia" i frontalny atak przepuszczony całymi siłami zdawał egzamin na piątkę. Inna sprawa, że te siły należy odpowiednio dobrać - byle kim wojny nie wygramy.

Kolejnym problemem może być fabuła, która jest infantylna i chociaż posiada dość ciekawe zwroty i może zaskoczyć to w ostatecznym rozrachunku pewnie pozostawi niesmak w ustach fanów "prawdziwie męskiej rozrywki". Nagłośnione już przez polską prasę narodziny w czołgu to nie jedyny przypadek kompletnej nieadekwatności historii do naszego kręgu kulturowego. Ponownie patrząc jednak od drugiej strony - w ten sposób żadne anime nie powinno zdobyć popularności poza KKW. Nie do końca twórcy wywiązali się też z kwestii wagi bohaterów - ci mniej ważni i tak nie mają wpływu na przebieg historii, a tych najważniejszych "zabić na śmierć" się nie da - w razie czego zostaną przetransportowani poza pole walki.

Nie przedłużając, czy ta trwająca mocno ponad 20 godzin przygoda warta jest wydanych nań pieniędzy i przeznaczonego czasu? Zdecydowanie i bezapelacyjnie. Poza głównym wątkiem (i ocenianymi misjami, trzeba się postarać na ocenę S) mamy jeszcze bitwy dodatkowe, w których możemy pakować swoje postaci i jeśli chcemy to wszystko ogarnąć i stworzyć drużynę niemal nieśmiertelnych postaci, to czasu zejdzie nam znacznie więcej. Mimo kulejącej momentami historii, bohaterowie stanowią szerokie spektrum charakterów i trudno chociaż części z nich nie polubić.  Wielka szkoda, że nie ma tutaj wsparcia dla Trofeów - motywacja do dłuższych posiedzeń byłaby jeszcze większa - chociaż i bez tego gra wciąga niesamowicie. Tak czy inaczej, powyższe wady dotyczą określonych grup (stratedzy, uczuleni na japońszczyznę) do których się nie zaliczam, więc nie pozostaje nic innego jak wystawić Valkyria Chronicles ocenę bardzo dobrą. Stawiam tę grę zaraz obok MGS4 (z braku dobrych japońskich, ekskluzywnych gier na PS3, porównuję do tego), a poświęciłem jej nawet 2 razy więcej czasu niż na dzieło Kojimy. A naprawdę nie narzekam na brak zajęć. Sega - Operation Complete.

Jakub Tepper

PS. Krótki wstęp do historii nakreśliłem w pierwszych wrażeniach.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.