"To teraz ja gram, a ty patrzysz" - czy opłaca się być letsplayerem w Polsce?

"To teraz ja gram, a ty patrzysz" - czy opłaca się być letsplayerem w Polsce?

"To teraz ja gram, a ty patrzysz" - czy opłaca się być letsplayerem w Polsce?
marcindmjqtx
04.03.2015 16:08, aktualizacja: 12.12.2016 16:24

Odpowiedzi na to i kilka innych pytań pomogli znaleźć czołowi polscy letsplayerzy.

Od zawsze lubiliśmy patrzeć, jak grają inni. Pamiętam, że w podstawówce spoglądałem ponad ramieniem wujka przez dwie części Resident Evil i pół NeverHooda, świetnie się przy tym bawiąc. W gimnazjum, podczas osiedlowego szału na kafejki internetowe, banda chłopaków potrafiła siedzieć przez kilka godzin przy jednym komputerze i obserwować, jak ich kolega bije trolle w jaskiniach. Dzisiejsza technologia sprawiła po prostu, że to, co dawniej robiliśmy z kimś na jednej kanapie, teraz możemy robić z setkami tysięcy innych ludzi. Wskutek naturalnej ewolucji kanapa stała się dużo większa i o wiele bardziej inkluzywna, a ci, którzy biją trolle, zyskali miano letsplayerów.

Jedni uważają ich za zgraję rozwrzeszczanych, sztucznych gimnazjalistów, inni patrzą ponad stereotypy i w stosunkowo świeżym zjawisku upatrują się nowatorskiej formy komizmu. Nieważne jednak czy ktoś śmieje się, oglądając cudze wirtualne przygody, czy zupełnie nie rozumie tego fenomenu - faktem są liczby. Faktem jest niemal 35 milionów subskrypcji PewDiePie'a czy 138 tysięcy złotych dla szpitala dziecięcego uzbieranych w dwa dni przez rodzimego reZigiusza. Let's playe stały się niezwykle prężną formą rozrywki, a ich twórcy uchodzą już nie tylko za celebrytów, ale i pewnego rodzaju autorytety w dziedzinie gier.

Mój pierwszy let's play

Let'scraft

Duża część przodujących letsplayerów swój sukces zawdzięcza dwóm czynnikom - pierwszeństwu i Minecraftowi. Ten pierwszy pozwolił wypełnić pustą jeszcze niszę, drugi zwabił miliony graczy zauroczonych fenomenem gry Markusa „Notcha” Perssona. Polscy reprezentanci nie są w tej kwestii wyjątkami.

Łukasz Samoń, znany widzom jak Mandzio, działa na YouTubie od 2006 roku, czyli niemal od początku usługi. Jego aktualny kanał subskrybuje w tym momencie 706 tysięcy użytkowników. Dosłownie kilka godzin temu subskrypcji było o tysiąc mniej. Zgadnijcie, od czego się zaczęło?

- Zaczynałem, jak wielu ludzi, od Minecrafta - przyznaje Łukasz. Chyba zapoczątkowałem nawet w Polsce trend na odejście od filmów pokazujący typowy let's play z tej gry, co było już na tamtą porę niesamowicie nużące. Skupiałem się głównie na produkowaniu filmów z Multiplayera - najpierw z serwera, gdzie graliśmy z innymi YouTuberami i staraliśmy się zorganizować coś ciekawego, a później z mapek tworzonych przez społeczność.

Mandzio gra w Five Nights At Freddy's 2 [YouTube]

Kamil Popielski, dzisiaj znany jako CTSG, rozpoczął swoją karierę od kanału MinecraftPL. - Prowadziłem pierwszy w Polsce kanał poświęcony Minecraftowi, który odniósł sukces. Na początku publikowałem tam poradniki, na które - jak szybko się okazało - istniało ogromne zainteresowanie. Widzów przybywało bardzo szybko, chociaż w tamtych czasach trudno było mi zrozumieć, co tak właściwie się działo.

Wypełnianie niszy i granie w Minecrafta to oczywiście nie jedyne czynniki składające się na potencjalny sukces letsplayera. Przemysław Woźnica aka Disowskyy zwraca uwagę, że bardzo ważna jest komunikacja z widzami i udzielanie się w lokalnym światku. Jeśli twoje nagrania są interesujące, bezcenna staje się tzw. szeptana reklama, podawanie dalej linków. Nie należy również zapominać o kwestiach technicznych: - YouTube sam jest bardzo pomocny, ponieważ jeżeli mój film ma dobry "Watch Time", to poleca go pod filmami innych. W taki sposób mogę trafić do szerszej widowni.

Wtóruje mu Mandzio, choć zwraca uwagę, że aby wydajnie korzystać z YouTube'a, usługę trzeba niejako ujarzmić: - Niestety te mechanizmy są naprawdę okrutne, ale warto poświęcić trochę czasu i spróbować je rozgryźć. Wcześniej przez wrzucanie filmów co 2-4 dni oraz zmianę algorytmów YouTube'a, praktycznie 3/4 moich subskrybentów nie otrzymywało informacji o tym, że wrzuciłem nowy film. Ważna jest zatem także regularność, co widać jak na dłoni wśród wszystkich przodujących letsplayerów: ich materiały pojawiają się na YouTubie co najmniej raz dziennie.

CTSG omawia wczesną wersję Wiedźmina 3 [YouTube]

Pracowite granie

Sukces wiąże się z regularnością. Regularność oznacza dyscyplinę i czasochłonność? A może nie? W końcu chodzi tylko o to, żeby pograć, nagrać i wrzucić - myśli wielu. Nic bardziej mylnego - Husiek nad materiałami dla swojej trzystutysięcznej widowni pracuje 10h dziennie i wielu profesjonalnych letsplayerów zdaje się potwierdzać taką średnią.

Zarejestrowanie materiału to w końcu dopiero początek - potem trzeba jeszcze widowisko odpowiednio zmontować, nadać mu pożądaną dynamikę i wzbogacić adekwatnym podkładem muzycznym. Wszyscy YouTuberzy są także zgodni co do tego, że mnóstwo czasu zajmuje cała otoczka związana z prowadzeniem kanału, a przede wszystkim kluczowy dla sukcesu kontakt z publiką.

- Odpisywanie na komentarze, maile, czytanie tego, udzielanie się w social media, sprawdzanie i badanie analityki, planowanie kolejnych materiałów, organizacja contentu na kanale - wymienia Mandzio. Disowskyy dodaje, że komunikatywność to silny element odróżniający ich od telewizyjnej rozrywki.

Disowskyy gra w Kijek Prawdy [YouTube]

Zgodność letsplayerów w kwestii czasu przeznaczanego na prowadzenie kanału nie oznacza, że jest to jedyna droga rozwoju. CTSG, choć potwierdza czasochłonność kontaktu z fanami, znacznie mniej czasu poświęca na aspekty techniczne: - Myślę, że w moim przypadku jest to mniej więcej godzina dziennie. Mało, prawda? Średnio co 2 dni wrzucam na kanał trwający około 30 minut film, który nagrywam bez robienia cięć. Montaż jest bardzo prosty i opiera się głównie na synchronizacji nagrania z mikrofonu i wideo z gry. Renderowanie i uploadowanie nagrania to procesy które muszę jedynie zainicjować, ale nie wymagają one mojej uwagi.

Odrębną estetyką pracy może pochwalić się także Tomek Drabik, znany szerzej jako Quaz: - Nie robię let's playów, a recenzje oraz inne materiały publicystyczne i rozrywkowe, które wymagają sporo montażu, przygotowań, nagrywania różnych ujęć kamerą i tak dalej. Ogólnie to, co tam sobie tworzę, to rzeczy, które mają dość rozbudowaną fazę produkcyjną (szczególnie w porównaniu z let's playami). A że mam też etat (z grami nijak związany), to często siedzę nad swoimi materiałami po nocach, spędzam niejedną sobotę, montując kolejny filmik.

Five Nights at Happy Wheels

Mimo niezaprzeczalnie silnych trendów w środowisku let's playów, takich jak wspomniany Minecraft czy Five Nights at Freddy's, YouTuberzy zdają się być zgodni, że na co dzień do widzów przemawia to, co sprawia radość grającemu. W przypadku Disowskyy'ego są to gry niezależne. U CTSG: - Świetnie sprawdzają się takie samograje jak produkcje studia Telltale Games czy Quantic Dream oraz tytuły starsze, przy których załącza mi się nostalgiczna gadka, na przykład Black & White i Crash Bandicoot.

Quaz podczas recenzji The Order 1886 [YouTube]

Quaz nie ma ulubionego typu: - Oczywiście gry popularne, takie jak np. GTAV, oglądają się nieco lepiej, ale nie jest to różnica dostatecznie znacząca, abym miał zrezygnować z materiałów np. o grach niezależnych - tłumaczy. - W kwestii filmików bardziej rozgrywkowych (pokazujących glitche z gier lub jakieś dziwne zabawy ze sztuczną inteligencją postaci) prawie zawsze najbardziej nadają się do tego sandboxowe gry, otwarte światy, rzeczy zawierające jakieś bardziej złożone systemy fizyczne i pozwalające na emergentne granie. Trudno jest pokazać nietypowe podejście do grania w czymś kompletnie liniowym.

Co ciekawe, Mandzio zauważa, że choć letsplayerów w Polsce jest wielu, ze świecą szukać na naszym podwórku godnego reprezentanta horrów. A te cieszą się przecież olbrzymią popularnością na YouTubie - nie tylko ze względu na potencjał komiczny, ale i najzwyczajniej w świecie dlatego, że wielu boi się grać samemu. Może jest to zatem dobry kierunek dla potencjalnych letsplayerów, którzy chcieliby profesjonalnie zająć się prowadzeniem kanału? Tylko czy w ogóle opłaca się tym zajmować?

Husiek gra w Dying Light [YouTube]

Pieniądze

Jedynie niewielki procent polskich letsplayerów jest w stanie utrzymać się z grania. - Stawki reklamowe u nas w Polsce są naprawdę niskie w porównaniu do jakiegokolwiek innego kraju - informuje Mandzio. - Serio, nawet kraje afrykańskie biją nas na głowę. Mocno w kość daje też wysokie użycie Adblocka wśród graczy.

Nie oznacza to jednak, że życie z nagrywania let's playów jest w Polsce niemożliwe: - Są przeróżne metody na zarobek akurat w tej branży i absolutnie nie ograniczają się one do reklam Adsense [serwis reklamowy Google - przyp. red.] pod filmami. Bardziej kreatywne osoby są w stanie wyciągnąć naprawdę imponujące sumy. Jednak moim zdaniem minimalny zasięg, aby można byłoby rozmawiać w ogóle o jakiś odczuwalnych zarobkach, to milion wyświetleń miesięcznie - co i tak jest sporym wynikiem.

Mandzio, choć dopiero za miesiąc skończy 19 lat, dzięki swojej siedmiuset tysięcznej widowni jest już w stanie samodzielnie żyć i utrzymywać się w obcym mieście. Disowskyy, Stuu czy Husiek - mimo że mają „tylko” po około 200-300 tysięcy subskrypcji - również mogą traktować swoje hobby jako zawód, choć ten ostatni uważa, że taka forma zarobku jest niestała.

Stuu gra w Pizza Dude [YouTube]

CTSG (subskrybentów ponad 200 tysięcy) podkreśla, że aby zarabiać na byciu letsplayerem, trzeba traktować prowadzenie kanału jak chodzenie do pracy: - Wyświetlanie reklam przy filmach już od dawna nie przynosi żadnych poważnych pieniędzy, więc zostają głównie "reflinki" (linki do formularzy rejestracyjnych, zwykle w grach F2P, nagradzane stałą stawką za każdą potwierdzoną rejestrację użytkownika) oraz oczywiście współpraca z markami. Jeśli jest się wystarczająco dużym YouTuberem można też nieco dorobić na sprzedaży gadżetów czy udziale w imprezach gamingowych lub YouTubowych. Sam CTSG nie zajmuje się graniem zawodowo, a większość zarobionych pieniędzy zainwestował w sprzęt oraz gry. Na co dzień pracuje w biurze i bardzo ceni sobie „przebywanie w gronie skupionych na swoich obowiązkach ludzi”.

Quaz z ponad 60 tysiącami subskrypcji potwierdza tezę poprzednika: - Podobno niektórym udaje się zrobić z tego jakiś biznes, wchodzić w jakieś kampanie reklamowe i tak dalej, ale raczej zbyt wielu takich osób nie ma i na pewno do nich nie należę. Życie z reklam wyświetlanych przed filmikami na YT to raczej fikcja, bo przy polskich stawkach za te reklamy wyciśnięcie minimalnej krajowej jest już niezłym wyczynem. U mnie te zarobki to taki miły dodatek do niezwiązanego z YT etatem. Raczej amortyzujące się finansowo hobby niż coś więcej. Co zasadniczo nie jest niczym złym, nie narzekam.

Minecraft - dom let's playerów

Przydatne jest także odpowiednie partnerstwo. - Jest nam potrzebne by skupić się na filmach, gdy oni załatwiają nam wejściówki na imprezy, zajmują się ochroną praw autorskich oraz rozmawiają ze sponsorami - tłumaczy Disowskyy. Aktualnie współpracuje z polską firmą MellonGames. Sieci partnerskie pośredniczące między YouTuberem a Google wydają się wysoce wygodnym rozwiązaniem.

- W przypadku letsplayerów - mówi Mandzio - jest to najlepsza opcja, gdyż Google uwielbia dopytywać się czy na pewno użytkownik posiada odpowiednie prawa autorskie do wykorzystywania materiału komercyjnie, a akceptacja podanego powodu często zajmuje kilka dni - a raczej nikt nie nagrywa tygodnia filmów na zapas. Osobiście polecam sieć Curse (Union for Gamers). Mają rozsądny podział zarobku z reklam (90% dla partnera, 10% dla nich) oraz brak okresu wypowiedzenia. Sam u nich byłem bardzo długo.

Co dalej?

Wrzucanie każdego letsplayera do worka z rozkrzyczanymi gimnazjalistami to ogromne uogólnienie, ale faktem jest, że większość osób parających się tym nowoczesnym zawodem, to osoby młode lub bardzo młode. Zjawisko let's playów ma jeszcze za mało lat, by bez wahania móc przepowiedzieć przyszłość przeciętnego właściciela kanału. Wątpliwości trzymają się też głównych zainteresowanych - Disowskyy zdaje sobie sprawę, że nie będzie nagrywał gier przez całe życie i przygotowuje plan zapasowy, Husiek traktuje tę przygodę jako coś tymczasowego, a CTSG oraz Quaz nawet nie próbują się z tego utrzymywać.

Z drugiej strony takie osoby jak Mandzio czy Stuu są nieco bardziej optymistyczni, traktując let's playe jako sposób na życie. Jednak nawet oni muszą czasami zastanawiać się co dalej, prawda? Co za 10 lat? 20? Czy w GTA XII będziemy oglądać, jak sześćdziesięciolatkowie wysadzają pociągi?

Nie wiadomo. Ale jeśli chodzi o mnie, z niemałą ciekawością poczekam, żeby się dowiedzieć.

Patryk Fijałkowski

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)