Zdarzyło się w grach - marzec

Zdarzyło się w grach - marzec

marcindmjqtx
20.03.2011 12:00, aktualizacja: 15.01.2016 15:45

Oto historia elektronicznej rozrywki widziana z polskiej perspektywy. Niech nasz nowy cykl stanie się wehikułem czasu dla wszystkich, którzy chcieliby zobaczyć, jak i w co grały poprzednie pokolenia i jak w ciągu ostatniego ćwierćwiecza zmieniało się nasze ulubione hobby. Sprawdźmy, o czym pisał Martinez, zanim założył „Secret Service” i kiedy Jumping Jack był najpopularniejszą grą w Polsce. Dowiedzmy się, jakie strategie prowadzą do zwycięstwa w World Karate Championship, a jakie w Deluxe Ski Jump. Dziś przypominamy najważniejsze wydarzenia marca - 25, 20 i 10 lat temu.

25 lat temu. Biała gorączka

  • Nie trzeba mieć komputera, by pokochać gry komputerowe. Ćwierć wieku temu pierwsze pokolenie polskich graczy zapoznaje się z kolorowymi światami elektronicznej rozrywki. Niekoniecznie bezpośrednio. Jak wspominał po latach Adrian Chmielarz:

„Pamiętam, jak zacząłem odkładać pieniądze na Spectruma, mimo że nigdy w życiu jeszcze nie widziałem żadnego komputera na oczy. Ale jak oglądałem zdjęcia gier KNIGHT LORE czy BUGSY na czwartej okładce >Przeglądu Technicznego<, to dostawałem białej gorączki. Mogłem patrzeć na te obrazki przez cały dzień.”

Od początku 1986 roku jest nieco łatwiej. Wtedy opisem i mapą do gry Tir Na Nog „Bajtek” inauguruje rubrykę „Co jest grane”, będącą od tej pory podstawową lekturą polskich graczy. Wreszcie znaleźli oni miejsce, w którym mogą poczytać o grach, zagłosować na ulubione tytuły w liście przebojów, poznać osoby posiadające to samo, jakże niszowe, hobby.

  • „Bajtek” nie tylko pisze o grach, ale również aktywizuje swoich czytelników, zapraszając ich na łamy. Stanie się to początkiem wielu dziennikarskich karier. W marcu 1986 roku debiutuje Marcin Przasnyski (lat 16), później zatrudniony w „Bajtku” jako specjalista od gier i ZX Spectrum, który w roku 1990 - już posługując się ksywą Martinez - założy magazynu dla graczy „Top Secret”. Dwa lata później Przasnyski opuści macierzystego wydawcę, by wystartować z kolejnym legendarnym tytułem - „Secret Service”. A cała ta piękna historia zaczyna się od... opisu gry Jet Set Willy na Spectrum.

  • W prasie pojawia się tematyka piractwa. Oczywiście jeszcze nie w ujęciu prawnym, ale czysto praktycznym. „Bajtek” jest trochę niezdecydowany. Z jednej strony, publikuje rady, jak szybko kopiować programy z kasety na kasetę, z drugiej - przedstawia prostą metodę zabezpieczania tychże. Na efekty nie trzeba długo czekać. W marcu 1986 roku magazyn drukuje list od zrozpaczonego czytelnika z Radomia:

  • „Próbując skuteczność zabezpieczenia programów przed skopiowaniem (Bajtek nr 1) zabezpieczyłem program gry PUNCHY. Niedawno kolega zaproponował mi wymianę na grę MEXICO. Nie mogę się z nim wymienić. Jedyna możliwość to kupić od niego program, ale przecież mógłbym się wymienić. Chciałbym wiedzieć, jak cofnąć blokadę. Proszę, pomóżcie.”

    Niewzruszona redakcja odpowiada:

    „Nie możemy podać sposobu likwidacji blokady; artykuł >Ochrona programów< z nru 1 straciłby przez to swą wartość. Będziemy też na łamach Bajtka propagowali raczej zabezpieczenie programów, niż łamanie zabezpieczeń.”

  • W „Bajtkowej liście przebojów” prowadzi Jumping Jack, za nim Tir Na Nog i The Hobbit. Ten ostatni, wymagający bardzo dobrej znajomości języka angielskiego, doczekał się szczegółowego omówienia na łamach magazynu. To, że w kraju, w którym z języków obcych nauczany był co najwyżej rosyjski, tyle osób próbuje posługiwać się angielskim w trudnej i złożonej grze tekstowej, jest bodaj najbardziej wzruszającym dowodem, jak bardzo Polacy chcieli uczestniczyć w nowym dla nas zjawisku elektronicznej rozrywki.

  • Magazyn „IKS - INFORMATYKA, KOMPUTERY, SYSTEMY” (dodatek do „Żołnierza Wolności”) publikuje listing gry „Wyścigi psów”. Listingi to wydrukowane kody źródłowe programów, które można samodzielnie przepisać do pamięci komputera, a później dowolnie modyfikować i ulepszać. Wszystko po to, by w praktyce uczyć się programowania. A co motywuje do nauki bardziej niż gra, czekająca na młodego człowieka, który linijka po linijce wstuka cały program? Rozumie to redakcja „Bajtka” właśnie w ten sposób zachęcając młodych adeptów BASIC-a w cyklu „Tylko dla przedszkolaków”. „IKS” robi podobnie, tu uderza jednak niepedagogiczna (hazardowa!) tematyka proponowanej gry:

  • „Wygrywa ten, kto trafnie przewidzi kolejność psów na mecie. Nie jest to sprawa prosta, bowiem o zwycięstwie decyduje generator liczb losowych.”

    20 lat temu. Po oczach, frajera!

    • Z ankiety przeprowadzonej pod koniec 1990 roku wśród czytelników „Top Secret” wynika, że blisko połowa polskich graczy korzysta z ośmiobitowego Atari XL/XE, a prawie 1/4 z Commodore 64/128, wyposażonych zazwyczaj tylko w joystick i magnetofon (monitory i stacje dysków wciąż należą do rzadkości). Komputerów szesnastobitowych (czyli najczęściej Amigi 500) używa mniej niż 10% czytelników magazynu. Oczywiście, jest to sprzęt dramatycznie zacofany i odcinający Polaków od tego, co dzieje się w świecie gier na Zachodzie. „Bajtek” i „Top Secret” (jedyne magazyny zajmujące się wówczas grami komputerowymi) dostosowują się do tego stanu i próżno w nich szukać opisów światowych nowości.

  • „Bajtek” w numerze 3/91 publikuje mrożącą krew w żyłach nastoletnich wojowników recenzję gry World Karate Championship.

  • „Próbuj więc, choć prawdę mówiąc nie wierzę, by ci się udało. Musisz działać w pełni odruchowo, nie znajdziesz czasu na myślenie. W tej grze pięść jest szybsza od myśli. Wachlarz ciosów jest niezwykle szeroki, co umożliwia przyjmowanie różnych strategii walki - począwszy od delikatnych kopnięć z wyskoku w twarz aż do brutalnych uderzeń we wrażliwe miejsca na ciele przeciwnika. Posługuj się przy tym niezawodnym wskaźnikiem twojej precyzji - jeśli np. wróg zawyje nieludzkim głosem i pełen cierpienia zwinie się w pozycji embrionalnej na ziemi, możesz być pewien, że trafiłeś idealnie w żołądek.”

    Uff... A wszystko to w grze z 1986 roku, która krążyła po Polsce (niekiedy pod tytułem International Karate) w dziesiątkach różnie spiraconych wersji na wszystkie możliwe komputery. Jak widać, i po 5 latach od premiery jest to przebój wart opisania w „Bajtku”.

  • Podobny refleks wykazuje „Top Secret” recenzując wiosną 1991 roku grę wydaną jesienią roku... 1985. Grą tą jest Vectron, luźno inspirowany filmem Tron z roku 1982. Jak widać, dobre historie starzały się kiedyś znacznie wolniej niż obecnie (albo to Polska dopiero nadrabiała lata popkulturowego zacofania). W każdym razie Maciej „BR0MBA” Pietraś entuzjazmuje się, jakby opisywał najnowszy hit:

  • „Gdy już zniszczysz wszystko, co się poruszało, należy dotrzeć do centrum labiryntu, gdzie czeka na ciebie... walka z robotem - spersonifikowanym programem zwalczającym intruzów (takich jak ty). Robot coś plecie i robi głupie miny, nie jest jednak przyjacielem. Pamiętaj: wal drania po oczach, po oczach, frajera!”

  • Lista przebojów „Top Secret”. W kategorii Commodore prowadzi Test Drive II, w kategorii Spectrum - Batman The Movie, w kategorii Atari - bezapelacyjnie Zybex, w kategorii komputerów szesnastobitowych (Atari ST, Amiga, IBM PC) - dosyć niespodziewanie - Police Quest II. Wszystko to są produkcje sprzed kilku lat, widać zatem, że podobnie jak pisma recenzują dawno przebrzmiałe hity, tak i gracze nie gonią za każdą nowością. Redakcja apeluje jednak do czytelników, by głosując, nie brali pod uwagę programów, które są w ich „kolekcji” dłużej niż sześć miesięcy.

  • 10 lat temu. Nie spalić się przed skokiem

    • Gracze stoją u progu kolejnej rewolucji. Era samotnych zmagań przed monitorem dobiega końca, a gry zaczynają pełnić funkcję towarzyskie. Niestety, w Polsce na powszechne pojedynki przez internet jest jeszcze zbyt wcześnie (bo trudno koncentrować się na grze, gdy nerwowo obserwujesz impulsy bezlitośnie naliczane przez Telekomunikację), więc by zmierzyć się z żywym przeciwnikiem, wciąż jeszcze trzeba spotkać się z nim oko w oko.

  • Świetną okazją do takiej konfrontacji mogą być organizowane w całym kraju przez „Gazetę Wyborczą” komputerowe konkursy skoków narciarskich To apogeum wirtualnej małyszomanii. Popularność gry Deluxe Ski Jump oraz polskiego skoczka sprawiają, że zawody „Gazety” budzą ogromne emocje. Co innego przesyłać kolegom w e-mailach listy rekordów i nagrane powtórki udanych skoków, a co innego stoczyć z nimi bezpośredni pojedynek.

  • „Coraz częściej do naszej redakcji dzwonią przyszli zawodnicy z pytaniem, ilu chętnych już się zgłosiło i ilu uczestników przewidujemy. Po czym postanawiają jeszcze chwilę zaczekać ze zgłoszeniem do konkursu. Taki manewr ma pozwolić na udział z odległym numerem startowym. Wówczas można zaobserwować, na co stać konkurentów. Podobnej strategii jak ognia unika sam Adam Małysz, po prostu robi swoje, nie oglądając się na innych. Dzięki temu nie >spala się< już przed skokiem.”

    Jednak w wirtualnych skokach - podobnie jak w tych prawdziwych - wymyślne strategie nie zawsze decydują o końcowym sukcesie. Zwycięzca mistrzostw rozegranych w Gdańsku opowiada reporterom gazety, że trenuje zaledwie od trzech tygodni:

    „Nie mam na to za dużo czasu, bo muszę się uczyć do matury. Nie jestem zachwycony swoimi dzisiejszymi wynikami, warunki atmosferyczne nie dopisały. Prawdę mówiąc, w klasie nie jestem wcale najlepszy w skokach, ale moim kolegom, którzy dzisiaj też startowali, wiatr jeszcze bardziej przeszkodził.”

  • Ważne przetasowania na rynku konsolowym. Gdy tylko redakcja miesięcznika „PSX Extreme”, pod wpływem swoich czytelników, postanawia recenzować również tytuły na Dreamcasta, Sega ogłasza, że kończy produkcję tej konsoli (magazyn poświęca sprawie „pełen raport” w numerze marcowym). Tymczasem PlayStation 2 nadal jest „sprzętem za drogim dla przeciętnego śmiertelnika”, a Nintendo, wciąż niezagrożone na rynku konsol przenośnych, pokazuje światu następcę GameBoya - imponujący możliwościami model Advance.

  • „Świat Gier Komputerowych” zachwyca się grą Starship Troopers - bardzo udaną strategią czasu rzeczywistego. Choć w wielu aspektach nawiązuje ona do znakomitej książki Roberta Heinleina („Kawalerii kosmosu”), a poza tym sama w sobie stanowi powiem świeżości w nieco już skostniałym gatunku RTS, gracze skojarzyli ją przede wszystkim z marnym filmem Paula Verhoevena („Żołnierze kosmosu”) - i grać nie chcą. Komputerowe Starship Troopers przepadnie niemal niezauważone i zostaną po nim tylko pozytywne recenzje w prasie.

  • Kronika towarzyska. Do „CD-Action” powraca (jak się później okazało, na dosyć krótko) Lord Yabol - jeden z ojców-założycieli pisma oraz redakcyjny ekspert od RPG. Udziela wywiadu, w którym tłumaczy, dlaczego odszedł, a także recenzuje grę Chessmaster 8000, przyznając jej znaczek „CD-Action poleca” oraz ocenę 9+ - niespodziewanie najwyższą w tym numerze magazynu.

  • Bartłomiej Kluska

    Źródło artykułu:Polygamia.pl
    Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
    Wybrane dla Ciebie
    Komentarze (0)