W kalejdoskopie: Enslaved: Odyssey to the West

W kalejdoskopie: Enslaved: Odyssey to the West

marcindmjqtx
10.10.2010 19:15, aktualizacja: 15.01.2016 15:46

Enslaved było grą dość niepozorną, często marginalizowaną w zestawieniach najbardziej wyczekiwanych gier. Wygląda jednak na to, że pomysł dwojga muszących ze sobą współpracować bohaterów, rzuconych do obcego, postapokaliptycznego świata zadziałał. Spójrzmy, jak nowe dzieło twórców Heavenly Sword zostało przyjęte przez recenzentów:

  • Metacritic - 360: 81% (40 recenzji), PS3: 80% (29 recenzji)
  • Gamerankings - 360: ~82% (21 recenzji), PS3: ~82% (13 recenzji)

Deweloperzy w swoich pamiętnikach wiele miejsca poświęcili specyficznej więzi łączącej dwójkę bohaterów. Wiele mówiono o tym, że współpraca między Monkeyem i Trip będzie kluczowa tak dla rozgrywki, jak i fabuły. I - sądząc po opiniach recenzentów - ten element wyszedł im bardzo dobrze. Do gustu przypadł krytykom także zachwalany przez twórców świat, łączący nieco magiczną stylistykę z technologią przyszłości. Będący równie piękny, co niebezpieczny.

Piotrek, w swoich pierwszych wrażeniach z pokazu na E3, napisał co nieco o tym, że gra jest trochę uproszczona, jednak nie odczytał tego jako wadę. W części recenzji zostało to jednak napiętnowane - podobnie jak w przypadku Prince of Persia sprzed dwóch lat. Tym tropem podążył Tomek w swoim tekście o grze Ninja Theory - porównując ją do PoP-a, podkreślił właśnie tę cechę.

Niepozorne Enslaved stało się podobno - jak określono to w naszej recenzji - czarnym koniem, grą, która "za parę miesięcy w wielu podsumowaniach roku gra ta pojawi się w co najmniej pierwszej piątce najlepszych tytułów. A może nawet w trójce. Bo jest najzwyczajniej w świecie znakomita." Czy ten entuzjazm podzielają zagraniczni recenzenci? Sprawdźmy.

Mocną "dziewiątkę" wystawił zazwyczaj surowy Destructoid:

Enslaved: Odyssey to the West ma swoje wady i są one widoczne przez cały czas. Jednak żadna z nich nie niszczy tego, czym w istocie jest ta gra - jednym z najlepszych doświadczeń, wydanych na konsolach, od bardzo dawna. Trwającą od 8 do 10 godzin kampanię naprawdę odczuwa się jako podróż, która robi wrażenie, ekscytuje i zapada w pamięć. Za każdym razem, gdy niebezpiecznie zbliża gracza do frustracji, zaraz odzyskuje w jego oczach, dzięki zachwycającej eksploracji czy wspaniałym widokom. Połączenie sprawnej narracji z dającym frajdę systemem walki i światem, który nigdy nie przestaje zapierać tchu w piersi, dało nam solidną produkcję. Odwołujące się do amerykańskiej skali szkolnej "B+" wystawił 1UP. Serwis poświęcił kilka zdań współpracy między bohaterami:

Splecenie losów Monkeya i Trip prowadzi do sedna rozgrywki w Enslaved - grasz jako Monkey, ale korzystasz z umiejętności Trip, by pokonać napotkane przeszkody. Na przykład gdy ona ściąga na siebie ogień wroga, pozwala ci tym samym na zakradnięcie się i cichą eliminację. Dzięki niej możesz także ulepszyć swoją obronę, ekwipunek, stan zdrowia i umiejętności walki. Potrafi ona także wykrywać miny, wieżyczki i mechy, poprzez wykorzystanie mechanicznej ważki skanującej drogę. (...) Jednak częstotliwość, z jaką musimy wykryć i uniknąć miny czy wyłączyć wieżyczkę, sprawia, że część poziomów staje nazbyt powtarzalna - co rusz powtarzamy tę samą, utartą sekwencję. Zdaniem Arthura Giesa ze słynnego IGN-u nowe dzieło Ninja Theory zasługuje na mocną "ósemkę". Recenzent pochwalił m.in. fabułę gry:

Brawa dla Ninja Theory za zaangażowanie scenarzysty w cały proces tworzenia i kunsztowne splecenie ze sobą rozgrywki i opowieści (...) Gdy gameplay w Enslaved zaczynał być monotonny albo gdy czułem się zmęczony przez stałe elementy gry, to historia nie przestawała mnie poruszać, zadziwiać i interesować.

Identyczną notę Enslaved otrzymało od Gamespotu. Serwis uzasadnił ją następująco:

Enslaved: Odyssey to the West jest świetnym przykładem na to, jak fascynująca fabuła i porządna stylistyka potrafi wziąć górę nad niedoróbkami rozgrywki. (...) Świetnie wykonane postaci są niesamowicie realistyczne, a korzystając z subtelnej animacji i przekonujących głosów sprawiono, że czasem ma się wrażenie, że te cyfrowe istoty są prawdziwe. (...) Enslaved to świetna przygoda, która ma wystarczająco emocjonującą i zróżnicowaną rozgrywkę, by Was wciągnąć, a uderzająca oprawa i zapadająca w pamięć historia przykuje Waszą uwagę do samego końca.

Game Informer wystawił 7/10, piętnując wady techniczne gry:

Doświadczenie, jakim jest ta gra, cierpi także z powodu braku szlifów. Większość elementów otoczenia pokrywają brzydkie tekstury, na niektórych obszarach  skacze animacja, systemowi walki brak elastyczności, a kamera często skupia się na otoczeniu, nie pokazując świetnych dobić czy widowiskowych momentów.

Z kolei w naszej recenzji została poruszona także inna wada gry - zbyt niski poziom trudności - wygląda więc na to, że od przedpremierowego kodu niewiele się w tym zmieniło. Względem kreacji świata i widoków - zarówno piszący recenzję Tomek Kutera, jak i zagraniczni dziennikarze są zgodni - te elementy to niewątpliwe atuty Enslaved. Docenili także - widoczną już we wczesnej wersji kodu z E3 - solidną fabułę i ciekawie zarysowaną więź między dwójką bohaterów.

Zdania naszego autora i niektórych anglojęzycznych recenzentów rozbiegły się przy rozgrywce - zróżnicowanie i dynamika gry sprawiły, że, jak napisał Tomek , "O rutynie nie ma mowy", jednak zdaniem części zagranicznych dziennikarzy, po jakimś czasie do gry wkrada się monotonia. Co nie zmienia faktu, że większość recenzentów jest zgodna - warto się Enslaved zainteresować.

Kamil Bogusiewicz

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)