UFC 3 - recenzja. Cios we właściwym kierunku

UFC 3 - recenzja. Cios we właściwym kierunku

UFC 3 - recenzja. Cios we właściwym kierunku
Adam Piechota
07.02.2018 16:25, aktualizacja: 07.02.2018 20:28

Bez rewolucji i większych rewelacji, ale za to z ewolucją.

Od wydania poprzedniej odsłony UFC od EA minęły dwa lata, bez miesiąca. Przez ten czas w największej organizacji MMA świata niewiele się zmieniło, przynajmniej dla widza. Sprzedaż udziałów Chińczykom za 4 miliardy dolarów czy faktycznie ostrzejsze kontrole antydopingowe nie zmieniają w zbyt dużym stopniu obrazu po pierwszym gongu. Trochę inaczej jest w przypadku kolejnej odsłony gry. Nie zaszła tu żadna rewolucja, ale ewolucja jest wyraźnie widoczna. Nadal daje się odczuć, że MMA jest sportem, który w formie, powiedzmy – symulacji, jest diabelnie trudno przenieść do wirtualnego świata. Ale zważywszy na fakt, że w stajni sportowych gier od EA UFC jest nadal nową pozycją, można docenić starania twórców.

Od razu zaznaczę, że niestety nie udało mi się przetestować trybu kariery, który to podobno przeszedł ogromny lifting i daje naprawdę wiele satysfakcji. Nie udało mi się, bo z jakiegoś nieznanego mi powodu gra zawieszała się po pierwszej walce i nijak nie dała się ruszyć dalej. Próbowałem sposobów podawanych przez EA, usuwałem konto, robiłem cuda na kiju – nie udało mi się. Za to niestety należy się UFC 3 spory minus, bo czasy kiedy gracz musiał kombinować, żeby odpalić grę powinny być już dawno za nami. Bądźcie więc świadomi, że grając w wersję na Xboxa możecie natrafić na spory i do tej pory nierozwiązany problem.

Mam nadzieję, że wraz z pierwszymi poważniejszymi aktualizacjami EA poradzi sobie z tym „drobnym problemem” i mój wspaniały Janusz Zenten, chodzący w wadze średniej, zostanie GOAT (Greatest of All Time – najlepszy z najlepszych zawsze i na zawsze, taki Muhhamad Ali w MMA) , zaczynając od zera absolutnego i mozolnie wspinając się na szczyt.Do tej pory na szczęście jest co w UFC 3 robić. Zacząć można od spokojnej rozgrzewki i w ramach treningów poznać podstawy przetrwania w oktagonie – nauczyć się uderzać, trzymać gardę, obalać, kończyć walki w parterze i bronić się przez ich kończeniem. Kto zna poprzednie części, może sobie większość z nich darować. Większość, bo samouczki dotyczące walki w stójce warto jednak odświeżyć, gdyż na tej płaszczyźnie zaszła ogromna zmiana – moim zdaniem zdecydowanie na lepsze.

Samouczki to oczywiście zabawa dla dzieci, prawdziwe mięso kryje się w pozostałych trybach. Mamy tu wszystko, co jest potrzebne do dobrej zabawy zarówno w gronie znajomych jak i online, z losowymi przeciwnikami. Szybkie walki przez sieć, tryb turniejowy, tryb całkowicie pomijający walkę w parterze, tryb zupełnie odwrotny, skupiający się tylko na grapplingu. Pojedynki możemy toczyć zarówno zawodnikami (i zawodniczkami) widniejącymi w rozpisce dziesięciu kategorii wagowych UFC, jak i stworzonymi przez siebie wojownikami (i wojowniczkami). Jak to jednak bywa w grach sportowych od EA, prawdziwa zabawa kryje się we wspomnianym wcześniej trybie kariery oraz w trybie Ultimate Team, który dla mnie okazał się naprawdę fajnie skonstruowaną zabawą opartą na kartach.W Ultimate Team prowadzimy zespół złożony z maksymalnie czterech zawodników (i zawodniczek) jednocześnie. Wybór jest oczywiście ograniczony, bo korzystać można z zawodników-kart, które udało nam się wylosować (wypadł mi ostatnio srebrny Donald „Cowboy” Cerrone!), lub z tych stworzonych w wewnętrznym edytorze gry. Sam wybór zawodników to jednak tylko początek drogi znanej każdemu miłośnikowi karcianek. Aby osiągnąć sukces, trzeba naszych gołych i wesołych zawodników (i zawodniczki) wzmocnić umiejętnościami oraz specjalnymi kartami dającymi dodatkowe bonusy. Od tego, jaki styl prezentuje zawodnik zależy, ile kart będzie można wykorzystać do zaopatrzenia go w nowe ciosy, kopnięcia, obalenia i techniki kończące w parterze. Zaczynając zabawę członkowie naszego zespołu będą znali podstawowe kopnięcia i ciosy, ich parter i technika w klinczu praktycznie nie będzie istnieć. Otwierając kolejne pakiety i znajdując kolejne karty, będziemy poszerzać wachlarz ich umiejętności zarówno pod kątem własnych preferencji jak i tego, jak sobie radzimy w oktagonie. Dodatkowo wzmocnimy niektóre ich parametry oraz wzmocnimy ich czasowo – niektóre karty działają bowiem tylko przez pewną ilość walk.Ze względu na pakiety, już po testach beta pojawiło się wielkie "aj waj" mówiące, że UFC 3 będzie kolejnym Battlefrontem, że bez wydawania pieniędzy nie da się w tę grę grać a już na pewno nie da się rywalizować na wysokim poziomie z graczami online, bo przecież ci, których stać na więcej pakietów, będą mieli lepszych zawodników, lepsze ciosy i w ogóle wszystko lepsze. Prawdy w tym zbyt wiele nie ma, bo po serii walk klasyfikacyjnych, nasza nieopierzona drużyna trafi gdzieś na dno rankingu, gdzie przeciwnikami będą członkowie innych, równie zielonych drużyn. Wystarczy jednak grać, skupiając się na wyzwaniach codziennych i sezonowych, żeby w miarę często dostawać kolejne pakiety, które wzmocnią nasz skład. Wyzwania dostępne są zarówno w trybie online, jak i w zabawie solo kontra konsola.

Oczywiście, wydając prawdziwe pieniądze można to wszystko zdobyć znacznie szybciej, ale jak pokazuje pewien bardzo mądry serial, pieniędzmi nie da się w MMA załatwić wszystkiego. Moim zdaniem równowaga między grindem kasy a nagrodami jest całkiem dobrze zachowana. Do tego w UFC 3 pojawia się coś w rodzaju Księgi Kolekcji z Fortnite – kolekcjonując grupy powiązanych ze sobą kart tracimy je bezpowrotnie, ale w zamian zyskujemy konkretne profity. Niby niewiele, ale zawsze jedna opcja więcej do wykorzystania, zanim pozbędziemy się duplikatu czy zupełnie niepotrzebnej nam karty.Ogólnie tryb Ultimate Team poddano całkiem sprawnemu tuningowi i teraz gra się w niego zdecydowanie lepiej niż w odsłonie sprzed dwóch lat. Nadal istnieje problem losowości – nie wiemy, z kim będziemy walczyć i nie mamy szansy przygotować się pod styl przeciwnika, ale to jest przypadłość, którą trzeba grze wybaczyć, taka jej konwencja, natomiast zbieranie kart, wydarzenia, kolekcje, możliwość oglądania reklam za wewnętrzną walutę gry, rekompensują to z nawiązką.Tryby trybami, ale przecież tak naprawdę chodzi w tej grze o jedno – bicie się. I tu jest dobrze, lepiej niż było poprzednio. Zmieniono system prowadzenia walki w stójce, dzięki czemu stał się on nieco bardziej realistyczny. Musimy zwracać uwagę na dystans, na kierunek poruszania się, na klatkę. Nie działa już parowanie ciosów, teraz trzeba po prostu trzymać gardę, ale nie można tego robić w nieskończoność, co ma sens, bo każda garda pod gradem ciosów traci szczelność. Nie można też zasypywać przeciwnika kombosami bez przerwy, bo nie pozwala na to wytrzymałość, jeden z kluczowych parametrów, na które należy zwracać uwagę podczas walki. Oprócz wytrzymałości dającej nam parę do dalszej walki, trzeba też zwracać uwagę na wytrzymałość poszczególnych części ciała naszego zawodnika. Bezkrytyczne przyjmowanie niskich kopnięć na nogę bez ich blokowania powoduje w końcu przerwanie walki, bo bez nogi walczyć umie tylko Czarny Rycerz. Nie można też paradować bez gardy w zasięgu ciosów przeciwnika, bo nawet całkiem świeży zawodnik potrafi stracić przytomność po jednym celnym ciosie.Walka w stójce jest bardzo dynamiczna, trzeba się dużo ruszać, trzeba kontrolować pozycję w oktagonie, trzeba decydować, czy bezpiecznie przyjmować ciosy na gardę, czy może balansować ciałem – ryzykując przy tym trafienie – walnąć przeciwnika mocniejszym ciosem. Płynne kombosy, realistyczne odłosy zadawanych ciosów, pot, krew, to wszystko tu jest, lepsze niż było wcześniej. Mało tego, mam dość solidne wrażenie, że popracowano nad mimiką zawodników i teraz widać po nich zmęczenie i ból po otrzymanych ciosach – o ile oczywiście pozwala to zobaczyć opuchlizna na twarzy. Wizualnie również widać w UFC 3 ewolucję.Niestety, całe wrażenie pryska, gdy tylko walka zmienia płaszczyznę i trafia do parteru. W tej odsłonie zastosowano identyczny system jak w poprzedniej. Wychylamy analog w stronę, w którą wychylił go przeciwnik, żeby go skontrować, lub wychylamy go w stronę, w którą przeciwnik nie wychylił, aby popchnąć akcję do przodu. Nie dość, że nie ma to absolutnie żadnego przełożenia na faktyczną walkę w parterze to jeszcze potrafi naprawdę mocno frustrować, bo nie zawsze wiemy dlaczego nam się nie udało obronić przed poddaniem lub zakończyć nim walki. Pół biedy, kiedy widzimy interfejs pokazujący, w którą stronę należy kierować gałkę. Bez niego trzeba to robić na wyczucie i mimo wielu prób, nie udało mi się w tym systemie znaleźć sensu. Z gry, która polega na wyczuwaniu subtelnych sygnałów wysyłanych przez przeciwnika i na subtelnym lub mniej ich kontrowaniu zrobiono jakiś gałkokręt, który nie daje żadnej satysfakcji. Jakby tego było mało, cały ten grappling czasem w ogóle nie działa. Zapewne zależy to od umiejętności zawodnika, ale bywało, że nie tylko nie bronił się w ogóle przed próbami obaleń, ale po obaleniu nie robił kompletnie nic, leżał jak kłoda czekając aż przeciwnik zada wystarczającą do zakończenia walki liczbę ciosów. O ile mógłbym na to przymknąć oko w przypadku zawodników biorących udział w pierwszych galach mma – bo byli oni zazwyczaj jednowymiarowi – tak dziś, kiedy każdy zawodnik jako tako ogarnia każdą płaszczyznę walki, nie znajduję na to żadnego usprawiedliwienia.Mimo to, UFC 3 jest całkiem solidną pozycją dla fanów MMA a zważywszy na fakt, że nie ma konkurencji, jest pozycją jedyną. Dodatkową zachętą dla polskich fanów mma może być możliwość wcielenia się w polskich zawodników (i zawodniczki). Oprawie dźwiękowej i graficznej nie mogę nic zarzucić, wersja ulepszona dla Xboxa X działa płynnie i wygląda naprawdę solidnie. Jedyne do czego można się przyczepić to okazjonalne problemy z kolizjami i animacjami wyginającymi stawy w dziwne strony, ale nie ma tego na tyle dużo, żeby należało się przejmować. Duża liczba trybów rozgrywki, szybki matchmaking, dynamiczne walki w stójce zachęcają. Miłośnicy parterowych rozgrywek, jeśli chcą się dobrze bawić, muszą opanować dziwny system opracowany dla tej płaszczyzny, bądź po prostu zadowolić się tradycyjną walką na uderzenia i kopnięcia.

Marcin Serkies

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (15)