Satoru Iwata, prezes Nintendo, nie żyje
Świat gier wideo zwalnia dziś obroty.
Nie mogę sobie wyobrazić gorszej wiadomości na początek tygodnia. Szczerze mówiąc, z trudem jestem w stanie uwierzyć w słowa, które zaraz padną. W wieku 55 lat, na skutek trwającej od co najmniej roku walki ze schorzeniem dróg żółciowych zmarł Satoru Iwata.
"Jestem prezesem na wizytówce, uważam się za twórcę gier, a w sercu jestem graczem" - mówił o sobie Iwata. Był prezesem w tej branży nietypowym - z dystansem, poczuciem humoru i przylepionym do twarzy serdecznym uśmiechem. Prowadził Nintendo przez lata chude (GameCube), tłuste (Wii) i znów chude (Wii U). Gdy koncern wpadł w tarapaty podjął decyzję o cięciach... swojej własnej wypłaty. Gracze na całym świecie poznali prawdziwe oblicze szefa Wielkiego N, dzięki regularnym występom w konferencjach Nintendo Direct. Pokazówkach katalogu Nintendo, które wielokrotnie warto było oglądać tylko dla wybryków Iwaty.
Do Nintendo dołączył w latach 80-tych jako programista. W roku 2002 zastąpił Hiroshiego Yamauchiego w gabinecie prezesa. Był zaledwie czwartą osobą na tym stanowisku w długiej historii koncernu.
O problemach zdrowotnych Iwaty wiedzieliśmy od zeszłego roku, gdy zmuszony był odpuścić wizytę na E3 2014. Już po targach, z oświadczenia od samego prezesa dowiedzieliśmy się, że toczy walkę ze schorzeniem dróg żółciowych. Rokowania lekarzy były wówczas optymistyczne. Przerost dróg żółciowych wykryto bardzo wcześnie. Iwata wracał w czerwcu zeszłego roku do sił po operacji.
Flagi w siedzibie Nintendo opuszczono do połowy masztu. Świat gier wideo skupia się w zasadzie jedynie na oddawaniu hołdu zmarłej legendzie.
Iwata-san, dziękujemy za wszystko.
[Źródło: Kotaku]
Piotr Bajda