Sacred 2: Fallen Angel - recenzja

Sacred 2: Fallen Angel - recenzja

Sacred 2: Fallen Angel - recenzja
marcindmjqtx
06.06.2009 13:00, aktualizacja: 30.12.2015 14:13

Gra Sacred 2: Fallen Angel to gra z gatunku hack&slash. Nie jest on zbyt popularny w obecnej generacji konsol, co z pewnością działa na korzyść dzieła Ascaron Entertainment. Mimo, że mamy do czynienia z gatunkowym klonem Diablo, to tu atmosfera nie jest tak mroczna. Znajdzie się miejsce na kolorowe krainy, humor i pastelowe (czasem do bólu) kolory. No i są smoki, nie można zapominać o smokach! Podobnie jednak jak w grze Blizzard, również i tu ważną rolę pełni (czy też powinna pełnić) rozgrywka sieciowa. Możemy przechodzić kampanię wraz z trzema innymi graczami przez sieć (lub z jednym kumplem lokalnie), a nawet odpalić grę w trybie Gracz kontra Gracz i udowodnić, kto jest największym wymiataczem Ancarii (tudzież pozbawionym życia osobistego odludkiem - do wyboru).

Gracz To ważne, zarówno z uwagi na prezentowany gatunek, jak i (uprzedzę nieco fakty) irytujące wręcz błędy i niedopracowania nie jest to gra dla każdego. Świat gry jest wręcz olbrzymi, co wiąże się z częstymi podróżami od miejsca do miejsca (są oczywiście teleporty, ale nie rozwiązują one sprawy), więc na pewno przyda się Wam cierpliwość. Jeśli idzie o wpadki programistów to jest ona wręcz wymagana, ale do nich przejdziemy później. Decydując się na zakup gry musicie wiedzieć jedno - to nie jest rwący potok, który porwie Was świetną fabułą, grafiką czy czym tam jeszcze. To hack&slash, który na początku polega na trzymaniu wciśniętego jednego przycisku, tego który odpowiada za zadawanie ciosów. Jeśli nie kręci Was wielogodzinne łażenie wte i wewte, podnoszenie poziomu postaci i wypełnianie dziesiątek questów, to zapomnijcie o Sacred 2.

Rozgrywka Końcówka poprzedniego akapitu jest w zasadzie dobrym wprowadzeniem do opisu rozgrywki w Sacred 2. Na początku musimy wybrać jedną z 6 postaci, oraz to czy chcemy w kampanii szerzyć dobro czy zło (upraszczając). Na pierwszy rzut oka są one dość niestandardowe, ale szybka lektura instrukcji pozwala przyporządkować je do częściej występujących klas. Każdy powinien znaleźć coś dla siebie.

Możliwości rozwoju postaci na początku sprawiają, że gracz odzwyczajony od podobnej zabawy czuje się nawet zagubiony. Warto już na początku przemyśleć strategię rozwoju, bo upychanie kolejnych punktów we wszystkie dostępne umiejętności i aspekty nie jest najlepszym pomysłem. Gdy wiemy już mniej więcej, co i jak, czas zacząć kampanię.

Poza misjami ściśle związanymi z wątkiem fabularnym, które sprawią, że zwiedzimy całą Ancarię (krainy różnią się od siebie, więc na monotonię narzekać nie można), mamy jeszcze misje klasowe oraz mnóstwo (NAPRAWDĘ) misji pobocznych. Na szczęście nie zawsze chodzi w nich o wyrżnięcie konkretnego przeciwnika (wiele rodzajów przeciwników - mocny punkt gry). Jeśli chcecie czerpać maksymalną frajdę, to nie traktujcie ich hurtowo. Czasem zwykłe przejście od punktu A do punktu B nie wygląda atrakcyjnie, ale okazuje się całkiem śmieszne. Warto również rozglądać się za członkami zespołu Blind Guardian, oni  także potrzebują pomocy gracza.

Gra, wbrew ostatnim trendom, starcza naprawdę na wiele godzin zabawy. A jeśli dołożyć do tego kolejne poziomy trudności, to równie dobrze możecie grać w nią i do końca roku. To naprawdę robi wrażenie.

Oprawa Gra nie jest brzydka. Co więcej, niektóre widoki naprawdę potrafią zrobić wrażenie, podobnie ciekawie wyglądają efekty niektórych czarów i wyładowania atmosferyczne towarzyszące burzy (przez chwilę nic nie widać). Niestety, trudno powiedzieć, że gra jest miła dla oka. Przede wszystkim przeszkadza rwanie obrazu oraz gubione w największej zawierusze klatki animacji. To drugie nie zdarza się może zbyt często, ale gra nieustannie sprawia wrażenie, jakby już za chwile miała dostać czkawki. Lepiej również nie zbliżać się kamerą do postaci, bo choć ich wygląd zmienia się z każdą założoną częścią uzbrojenia, to detalami nie grzeszą. Czasem na ekranie pojawiają się naprawdę wielcy przeciwnicy i im już warto się przyjrzeć, chociaż lepiej nie dekoncentrować się zbytnio, bo wskaźnik zdrowia potrafi wtedy maleć zaskakująco szybko. Ładnie wyglądają miasta, choć czasem ich rozplanowanie woła o pomstę do nieba.

Muzyka automatycznie dostosowuje się do wydarzeń na ekranie i generalnie nie przeszkadza, choć brakuje tu trochę różnorodności i w trakcie dłuższego pobytu w lochu może się znudzić. Zdarzają się jednak ciekawe utwory czy przyśpiewki wioskowych bardów, na których miło jest zawiesić ucho. Duży plus należy się natomiast za odgłosy przeciwników. Gdy po raz pierwszy koło ucha ryknął mi wilk naprawdę mało co nie wyskoczyłem z fotela. Jaskinia, w której echo niesie sapanie smoka również robi wrażenie.

Werdykt Czas przejść do oceny, co niestety w przypadku Sacred 2 nie jest łatwe. Gra póki co jest bowiem poniekąd zlepkiem rozmaitych bugów, wpadek i niedopracowań. Jeśli pamiętamy, że Ascaron złożył wniosek o bankructwo, brak odpowiednich testów gry przestaje dziwić, ale nie przestaje irytować. Rwanie ekranu to pikuś przy znikających lub zacinających się elementach interfejsu, zacinających się akcjach postaci czy wreszcie olbrzymich problemach w trakcie zabawy przez sieć. Potrzeba naprawdę sporej dawki samozaparcia, by użerać się z kompletnie rozsynchronizowaną sesją - u nas przeciwnicy już padli, a koledzy dalej z nimi walczą - albo lagami, które pojawiają się regularnie, co kilkanaście minut. Naprawienie tych problemów powinno być dla Ascaron kwestią honoru.

Z drugiej strony, jak już wspomniałem Sacred 2 oferuje nam rozrywkę, której próżno szukać na konsolach. Do tego starcza naprawdę na długo, a wyższe poziomy trudności sprawią, że nawet solidnie dopakowany bohater znajdzie godnego siebie przeciwnika. Brawa należą się również za sprytnie skonstruowany schemat sterowania, który sprawia, że zawsze pod ręką mamy nawet 12 czarów/ataków/umiejętności - genialne wykorzystanie spustów pada. Do myszki tęsknimy w zasadzie wyłącznie przy atakach na sporą odległość.

W trakcie zabawy z Fallen Angel przypomniały się czasy wielu godzin spędzonych przy Icewind Dale (broń boże nie porównujcie Sacred 2 do Wrót Baldura - w grze Ascaron fabuła niby istnieje, ale jest tylko pretekstem do wysłania gracza na drugi koniec kontynentu) czy na Battle.Net. Gdyby autorzy tak fatalnie nie pokpili kwestii technicznych to byłaby pełna czwóreczka. A tak, cóż - fani gatunku na pewno powinni spróbować gry, która robi wrażenie pecetowym rozbudowaniem, ale, dzięki świetnemu sterowaniu, sprawdza się również na konsoli - to rzadkie połączenie. Inni mogą mieć problem z przebrnięciem przez kilka pierwszych godzin, kiedy to bez większej finezji tłuczemy wciąż te same wilki, zbójów i innych leszczy.

PS W Polsce dostaniemy grę zlokalizowaną przez Cenegę. Przetłumaczone są jednak tylko teksty pisane, a podpisów brakuje przy filmikach. Jakichś wpadek, które szczególnie mocno zapadłyby mi w pamięci nie zanotowałem, choć zapewne nie jestem na nie zbyt wyczulony - już same spolszczone nazwy przedmiotów czy umiejętności sprawiają mi problem. Ot, efekt przyzwyczajenia do angielskich odpowiedników.

Maciej Kowalik

Sacred 2: Fallen Angel (PC)

  • Gatunek: role-playing
  • Kategoria wiekowa: od 16 lat
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)