Resident Evil 2 Remake - recenzja

Resident Evil 2 Remake - recenzja

Resident Evil 2 Remake - recenzja
zawoj1995
15.02.2019 14:30, aktualizacja: 15.02.2019 14:40

Resident Evil 2 w dniu premiery odniósł bez wątpienia duży sukces i gra do dziś ceniona jest przez wielu graczy, chociaż nie zachwycała stroną techniczną oraz w gruncie rzeczy była powtórką z rozrywki po pierwszej części i dla tego warto odpowiedzieć sobie na bardzo ważne pytanie:

Czy Remake to powiew świeżości, czy rozkładający się trup?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie, warto przypomnieć sobie co słowo ”Remake” tak naprawdę oznacza. Jest to stworzenie, w tym przypadku gry całkowicie od nowa z nowymi modelami, nową grafiką itp. A opieranie się na oryginalnej produkcji polega tylko i wyłącznie na ogólnym zarysie fabuły oraz na inspirowaniu się elementami obecnym w odtwarzanej grze. Wspominam o tym ponieważ obecnie rynek jest zalewany przez tak zwane ”Remastery”, które żerują na nostalgii i są jedynie leniwą próbą zarobienia ponownie na tej samej grze. Dla tego godne podziwu jest, że przy Resident Evil 2 Capcom postanowił się wysilić i sprezentować nam całkiem nowy produkt, a nie tylko podbić rozdzielczość i dodać lepsze tekstury. Takie podejście opłaciło się i choć mamy do czynienia z grą mającą swoje korzenie w 1998 roku nowy Resident broni się jakością i jest dostosowany do dzisiejszych standardów.

Obraz

Każde z tych narzędzi mordu, ma odczuwalną siłę, a nie ma nic bardzie satysfakcjonującego niż zasadzenie mięsistego headshoota i widoku roztrzaskującej się głowy zombi. Jeżeli jesteśmy przy walce i uzbrojeniu należy omówić też przeciwników. Ich wygląd i animacje są świetnie zrobione. Zombi obijają się o otoczenie oraz przewracają się. Mogą na przykład otworzyć drzwi, czy przeturlać się przez przeszkodę. Ale najlepszym elementem jaki został umieszczony w grze to reakcja na obrażenia u przeciwników. Możemy odstrzelić zombiakowi nogi i ręce, a on i tak będzie parł do przodu pełznąc w naszą stronę, aż go nie dobijemy. Są to jedne z najlepiej wykreowanych, żywych trupów w historii gier, a starcia z nimi są emocjonujące i nigdy się nie nudzą.

A co z mechaniką? Czy jest taka sama jak w oryginale. Gdybym miał powiedzieć krótko, bez zagłębiania się w temat odpowiedziałbym: tak, ale temat ten jest o wiele bardziej złożony niż może się wydawać.

Obraz

Sami widzicie, że to idiotyczne z logicznego punktu widzenia, ale sprawdza się i to jest najważniejsze.

Drugim ważnym elementem wspomnianym przeze mnie wcześniej jest zapisywanie gry. Zmianą, którą natychmiast zauważą fani oryginału jest możliwość zapisu gry bez kultowych ”Ink Ribbonów” czyli szpulek z atramentem, które kiedyś były przy tej czynności wymagane.

Obraz

Wszystkie te elementy opisane wyżej mają za zadanie nadanie głębi grze i w sprytny sposób zmuszają nas do kombinowania czego potrzebujemy bardziej w danej chwili. Muszę przyznać, że wszystko to sprawdza się wyśmienicie.

Na koniec warto wspomnieć o fabule i uspokoić sceptyków. Wszystkie dialogi oraz cut-scenki zostały napisane od nowa, więc nie uświadczymy drewnianych rozmów tłumaczonych na translatorze rodem z lat dziewięćdziesiątych.

Historia została przedstawiona w ciekawy, wciągający sposób, a całość została świetnie wyreżyserowana. Gra budzi silne skojarzenia z horrorami

klasy B. Trzeba też wspomnieć, że dużą role w pozytywnym odbiorze Residenta mają postacie, które z miejsca da się polubić i mamy ochotę im kibicować. Mam tu na myśli zarówno dwójkę głównych protagonistów jak i bohaterów niezależnych. Warto zapoznać się z dwoma dostępnymi scenariuszami.

Na tym etapie pewnie ciekawi jesteście czy ten remake ma jakieś wady. Niestety ma ich kilka i nie da się o nich nie wspomnieć, chociaż są one na tyle małe, że zakrawa to o skrajne czepianie się. Tym co mnie uwierało podczas gry była obecność tak zwanego Tyranta. Jest to wróg, którego spotykamy w pewnym momencie, i który jest nieśmiertelny i podąża za nami po całym komisariacie.

Wielu nie uzna tego za wadę i ja muszę też przyznać, że sam pomysł jest dobry. Pojawienie się tego jegomościa przeraża i powoduje natychmiastowy przypływ adrenaliny. Wszystko było by w porządku gdyby ten element występował tylko przez krótką chwilę. Niestety z czasem pojawianie się tej postaci wytrąca z klimatu i zaczyna irytować, bo gra zamienia się w berka, a my znając już rozkład pomieszczeń nie mamy problemu aby uciekać przed Tyrantem, ale nie możemy też w spokoju eksplorować odwiedzanych pomieszczeń i całą lokację pokonujemy biegając sobie od jednej czynności do kolejnej coraz bardziej tym zirytowani. Jednym pomysł ścigającego nas przeciwnika się spodoba inni oszaleją ze wściekłości. Drugim elementem, który wypadł słabo jest obecność masy nieścisłości pomiędzy scenariuszem Claire, a scenariuszem Leona. W teorii obie te historie dzieją się w tym samym czasie i powinny się przenikać. W praktyce wygląda to tak, że w tym samym miejscu oboje bohaterów mierzy się z tym samym bossem. Kompletnie nie ma to sensu. Takich głupot jest więcej np. oboje protagonistów musi rozwiązywać te same zagadki, i znaleźć te same przedmioty, tylko pochowane w innym miejscu. Niestety ten element wyjątkowo rzuca się w oczy przy drugim podejściu do gry. Jednak mimo tych kilku zgrzytów, mamy do czynienia z bardzo dobrą grą, skierowaną zarówno do nowych graczy jak i fanów serii. Oby więcej takich remake-ów i mam nadzieję, że Resident evil 3 już jest w produkcji, bo obecnie jest to jedyna część z serii, której nie ma na sprzętach obecnej generacji i dużym błędem było by gdyby Capcom sobie odpuścił, zwłaszcza biorąc pod uwagę sukces jaki odniósł omawiany przeze mnie remake.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)