Konung: Legenda Północy

Konung: Legenda Północy

marcindmjqtx
18.11.2003 08:00, aktualizacja: 21.12.2015 12:47

„Konung” to gra fabularna, zapowiadana buńczucznie jako ważny krok w historii gatunku. W rzeczywistości mocno nawiązuje do starych wzorców. Podejrzewam, że zachowawczość tej gry wynika nie tyle ze świadomego wyboru, ile z powodu długiego odwlekania premiery - w końcu w Rosji, kraju programistów „Konunga”, obsuwy z tzw. przyczyn obiektywnych to nie rzadkość. W efekcie na rynek trafił produkt taki sobie, nie wytrzymujący konkurencji z tuzami cRPG (computer Role-Playing Games - dop. red.), jak choćby „Baldur's Gate”, i to nawet w swej pierwszej, mniej udanej odsłonie.

Konung: Legenda Północy

„Konung” to gra fabularna, zapowiadana buńczucznie jako ważny krok w historii gatunku. W rzeczywistości mocno nawiązuje do starych wzorców. Podejrzewam, że zachowawczość tej gry wynika nie tyle ze świadomego wyboru, ile z powodu długiego odwlekania premiery - w końcu w Rosji, kraju programistów „Konunga”, obsuwy z tzw. przyczyn obiektywnych to nie rzadkość. W efekcie na rynek trafił produkt taki sobie, nie wytrzymujący konkurencji z tuzami cRPG (computer Role-Playing Games - dop. red.), jak choćby „Baldur's Gate”, i to nawet w swej pierwszej, mniej udanej odsłonie.

Konung: Legenda Północy

Bardzo dawno temu

potężny amulet rozbity został na trzy części - kto je odnajdzie, zdobędzie władzę absolutną. Bardzo dawno temu pisano gry w oparciu o tak prymitywne algorytmy zachowania postaci. „Konung” spóźnił się na swój pogrzeb

Wszystkiemu winne smoki

A było tak. Bogowie dali nordyckiemu klanowi z Północy potężną Bransoletę Władztwa, pozwalający kontrolować umysły innych śmiertelnych. Gdy bogowie postanowili opuścić ten świat, na straży magicznego artefaktu postawili smoka. Z kolei władzę nad smokiem dawał amulet, nad którym czuwał półbóg Orr. Pod naporem barbarzyńców Orr, nie mogąc dłużej chronić amuletu, rozbił go na trzy części, które zaufane sokoły zaniosły w trzy strony świata. Zadaniem gracza jest złożyć amulet do kupy.

Sztampowe? Kiczowate? Owszem, ale w końcu nie każda gra fabularna to „Planescape: Torment”. Fabuła jak fabuła, gorzej z dialogami. Oto próbka:

„ - Och, potężny wojowniku! Sama ziemia trzęsie się, gdy po niej stąpasz”.

- Twe słowa są jak miód dla moich uszu”.

Styl ten są w stanie znieść chyba tylko 12-latki. Czyżby „Konung” był kierowany właśnie do nich?

A co tam leży w trawie?

Przy mizerii fabuły, gra sprowadza się przede wszystkim do walki. W zależności od tego, czy wybieramy miecze czy łuki, w miarę kolejnych zwycięskich potyczek podnosi się nasza biegłość w walce wręcz lub na dystans. Niezależnie od tego zdobywamy punkty doświadczenia, co pozwala naszej postaci, po zaliczeniu kolejnego etapu rozwoju, podnieść wartość charakteryzujących ją cech - siły, charyzmy itd. Większa siła pozwala np. na korzystanie z doskonalszych broni i zbroi. Z kolei im większa charyzma, tym więcej osób możemy przyłączyć do drużyny. Wyposażenie - często wzmocnione siłą magii - można albo zdobyć na wrogu albo podnieść walające się na ziemi (!). Cóż za wyzwanie

Właściwie tylko możliwość „pompowania” postaci punktami doświadczenia i zdobywania coraz to nowych gadżetów (unikalne miecze, magiczne pierścienie lub naszyjniki, hełmy itd.) może być tej gry skutecznym wabikiem. Od czasów „Diablo” wiadomo, że rekordziści i kolekcjonerzy to całkiem spory procent miłośników cRPG. Kilka innych wzbogacających grę funkcji, jak możliwość rozbudowy osady, trenowania specjalistów (np. uzdrowiciela lub kowala), zbierania podatków z kontrolowanych wiosek, zadania do wykonania - to plusy, ale zbyt małe, by przeważyć szalę.

Wróg na krótkiej smyczy

Niezwykle irytujący jest bowiem archaiczny tryb walki, będącej, niestety, esencją „Konunga”. Przeciwnicy są przywiązani do konkretnych obszarów mapy. I jest to smycz bardzo krótka. Wystarczy zaatakować, ubić lub choćby nadwyrężyć bądź to zombie, bądź gigantyczną dżdżownicę czy mrówkę (sic!) i szybko się wycofać, a bestie (zwykle łażą stadami) pokornie powrócą na stanowiska, po szybkim zaniechaniu pościgu. My w tym czasie spokojnie wypijamy napój leczniczy i zaczynamy wszystko od nowa. Zgroza.

Nie powala na kolana również oprawa graficzna. Jest co prawda znośna, choć w nie najwyższej rozdzielczości, ale już animacja postaci woła o pomstę do nieba. Podobnie jak algorytmy trybu walki - ma wartość wyłącznie muzealną.

Jeśli ktoś w grach fabularnych ceni głównie potyczki, może sięgnąć choćby po więcej oferujące pod tym względem „Icewind Dale”. Osoby bardziej wymagające powinny raczej pomyśleć o „Baldur's Gate 2” lub poczekać na „Arcanum”.

Dla kogo więc jest „Konung”? Dla oszczędnych. Wydany w budżetowej serii „Ultra Gra”, oferowany jest za stosunkowo atrakcyjną cenę.

Olaf Szewczyk

Olaf Szewczyk

Konung

Producent: 1C

Dystrybutor: UltraGra

Minimalne wymagania sprzętowe: Pentium 166MHz, 32MB RAM

Cena: 29, 90 złotych

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)