Jeśli stworzyłem w grze postać do bani, to jest to wada czy zaleta tej gry?

Jeśli stworzyłem w grze postać do bani, to jest to wada czy zaleta tej gry?

Jeśli stworzyłem w grze postać do bani, to jest to wada czy zaleta tej gry?
marcindmjqtx
23.09.2012 16:05, aktualizacja: 15.01.2016 15:42

Od kilku dni intensywnie gram w Torchlight 2 (zresztą nie tylko ja, pół redakcji się zagrywa). Bardzo mi się podoba. Niestety, chyba będę musiał zacząć od nowa. Zanosi się na to, że swoją pierwszą postacią nie uda mi się przejść gry...

Mówię to z żalem, ale niestety: jest do bani. Na swojego głównego bohatera wybrałem Outlandera, czyli taki tutejszy odpowiednik łucznika - od innych tego typu postaci różni go fakt, że może korzystać także z pistoletów i shotgunów. To właśnie te drugie tak zakręciły mi w głowie - chciałem kosić zastępy potworów wielką strzelbą, trzymając przy tym niedopałek papierosa między zębami i butelkę piwa w kieszeni przetartych dżinsów. Taka wizja.

Trochę nie wyszło.

Żeby była jasność - zacząłem grę na Veteranie, a więc trzecim pod względem wyzwania poziomie trudności w Torchlight 2. Nad nim jest jeszcze Elite, ale tam nie chciałem się od razu rzucać. Na będącym niżej poziomie Normal grałem z kolei trochę podczas polygamiowego streamu gry i wiedziałem dzięki temu, że jest mi na nim zbyt łatwo. Jak nic wychodziło z tego, że Veteran to coś dla mnie.

I faktycznie, początkowo było idealnie. Przez pierwsze kilka godzin nie ginąłem może zbyt często, ale każda walka stanowiła wyzwanie. Musiałem cały czas bacznie obserwować swój poziom zdrowia i dbać o to, by pod ręką zawsze były mikstury leczące, bo bez tego robiło się krucho. Przemierzanie kolejnych terenów wymagało zaś ostrożności - wpadnięcie prosto w większą grupę potworów kończyło się natychmiastowym zgonem. Mówiąc krótko, dostałem to, czego chciałem. Wyzwanie było na tyle duże, by mnie zaangażować, ale jednocześnie gra nie była tak trudna, żebym czuł się sfrustrowany.

Po jeszcze jakimś czasie, gdzieś pod koniec pierwszego aktu, doszedłem nawet do wniosku, że jest... jednak trochę za łatwo i zacząłem żałować, że nie wybrałem Elite. Zmieniłem zdanie pod koniec drugiego aktu, gdzie znajduję się obecnie (po prawie 20 godzinach w grze).

Trochę nie daję rady.

Czy też właściwie - mój Outlander nie daje rady. Byle stworek jest w stanie zabić go paroma ciosami, natomiast jego shotgun co większym brzydalom robi niewiele. Fakt, że trochę wynika to z tego, że to jednak, jak się okazało, dość słaby wybór na główną broń (zbyt długi czas przeładowania, za mały zasięg - trzeba było zainwestować w klasyczne łuki, kusze albo chociaż pistolety...), ale i ja nie jestem bez winy. Mogłem zainwestować w trochę inne umiejętność niż tylko te, które początkowo zdawały egzamin. Mogłem bardziej wczytać się w ich opisy i obmyślić jakąś konkretną strategię. Mogłem inaczej rozdzielić punkty między cztery główne atrybuty... Jednym słowem, mogłem mojego Outlandera rozwinąć zupełnie inaczej.

Nie zrobiłem tego, być może nie przemyślałem sprawy do końca - mea culpa. Uparłem się na te shotguny, mimo że już na początku widziałem, jakie są marne - mea culpa.  Zdarza się, to nie powód do wstydu. Znajduję się obecnie w miejscu w grze, w którym przebić się dalej jest bardzo ciężko. Mógłbym pewnie trochę pogrindować - nabić jeszcze kilka leveli na poprzednich etapach, poszukać lepszego sprzętu - i może to by pomogło, ale w sumie zastanawiam się czy nie zacząć gry zupełnie od nowa. Outlander nie wyszedł do końca tak, jak chciałem, może z inną klasą będę miał więcej szczęścia... Obiecuję już na początku dokładnie przemyśleć jej rozwój!

I zastanawiam się tylko czy w dzisiejszych czasach fakt, że można zrobić postać, która po 20 godzinach okaże się do kitu, choć do tej pory działała nieźle, to wada czy zaleta gry.

Wiele osób może powiedzieć "wada". Można argumentować to tym, że każda gra powinna być w miarę przystępna podczas pierwszego przejścia i nie karać gracza za błędy, które mogą mu się przytrafić, gdy jeszcze nie do końca zna zasady rządzące mechaniką. Takie na przykład jest Diablo 3, które przecież na pierwszym poziomie trudności nie sprawia żadnych problemów. Można też pewnie wspomnieć o tym, że to trochę wina Torchlight 2 - strzelby mogłyby być lepiej pomyślane, a system umiejętności mógłby bardziej zachęcać do eksperymentów (na które się nie decydowałem). Gdzieś mogłaby się znaleźć też możliwość zresetowania swojej postaci i rozdzielenia wszystkich punktów zdolności i atrybutów jeszcze raz (niby jest coś takiego, ale cofnąć można jedynie decyzje z trzech ostatnich leveli).

To wszystko ma sens, ale z drugiej strony myślę sobie, że to jednak może być także zaleta. I nie chodzi o samo wyzwanie podczas rozgrywki, bo to można i zapewnić  bez tego - patrz Diablo 3 na wyższych poziomach trudności. Łatwo tam nie jest, ale zaciąć się "na amen" raczej nie sposób - nie w sytuacji, w której rozwój postaci jest zaplanowany z góry.

Rzecz tkwi raczej w wadze podejmowanych decyzji i konieczności ponoszenia konsekwencji za nie. Można pewnie tak skonstruować każdy system rozwoju i umiejętności, by nie było w nim żadnych "ślepych dróg". Mnóstwo dzisiejszych gier tak wygląda. Ale jeśli na dobrą sprawę nie można popełnić błędu, to jest to w jakimś sensie spychanie roli gracza na margines.

Twórcy Torchlight 2 zrobili inaczej. Dali mi totalną swobodę z tym, co zamierzam zrobić ze swoim Outlanderem. Teraz zdają śmiać mi się w twarz i mówić "sam chciałeś grać na Veteranie. Spróbuj jeszcze raz".

Spróbuję.

Tomasz Kutera

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)