Gdzie Capcom nie może (nie chce?), tam w końcu trafi ktoś inny.
Spójrzcie na ten film z rozgrywki. Potem na film z Monster Huntera. A potem jeszcze raz na ten. To nie jest Monster Hunter. Ale wygląda jak on.
Aż dziw, że nikt nie próbował do tej pory sklonować hitu sprzedażowego, jakim jest seria Monster Hunter. Co prawda to hit głównie w Japonii, ale w Europie i USA też ma grupkę fanów. Mam wrażenie, że sporo jest też fanów potencjalnych, którzy mają na Monster Hunter chrapkę, ale nie mają konsoli, na której ukazała się jakaś z licznych części tej gry. Owszem, był Monster Hunter Frontier na PC i Xboksa 360, ale to było MMO i wyszło tylko w Japonii. W produkcji jest jeszcze drugie MMO, Monster Hunter Online, ale nie wiadomo czy opuści granice Chin.
Pewnie dlatego twórcy z kanadyjskiego studia Tetrahedral Games szykują Canto na pecety. Gra do złudzenia przypomina Monster Huntera. Każdy poziom to osobna misja. W walce większy nacisk położono na budowanie kombosów - podobnie jak w grze Capcomu każda broń będzie zachowywać się inaczej. Wynik walki zostanie głównie przesądzony przez umiejętności manualne gracza, a nie cyferki statystyk. Nie zabraknie też systemu zbierania zasobów i tworzenia ekwipunku i coś mi mówi, że będzie się do tego wykorzystywać kawałki potworów.
Gra jest jeszcze we wczesnej fazie produkcji - twórcy pracują na swoim silniku, nie wykorzystują nic licencjonowanego. Mają już za sobą pierwsze testy sieciowe - na zwiastunie widać zresztą możliwość gry w kilka osób, a w planach jest kooperacja w czwórkę oraz lekkie elementy PVP.
Dodaję do obserwowanych i trzymam kciuki.
Paweł Kamiński
[tetrahedralgames.com via GAF]
