Była pracownica pozywa Valve na ponad 3 miliony dolarów

Była pracownica pozywa Valve na ponad 3 miliony dolarów

Była pracownica pozywa Valve na ponad 3 miliony dolarów
Bartosz Stodolny
25.05.2016 13:18

W rolach głównych dyskryminacja płciowa, niesłuszne zwolnienie i złe praktyki dotyczące zatrudniania ludzi. Jednak nie to może być największym problemem Gabena.

W kwietniu do kalifornijskiego Sądu Najwyższego trafił pozew skierowany przez byłą pracownicę Valve, w którym ta oskarża firmę o szereg niestosownych praktyk. Wśród zarzutów jest stosowanie nieodpowiedniej formy zatrudnienia, niesłuszne zwolnienie, wykorzystywanie małoletnich przy tłumaczeniach, obiecując im przy tym zatrudnienie w przyszłości i dyskryminacja płciowa.

Powódka pracowała w Valve jako tłumacz języka hiszpańskiego, zajmowała się też kontaktami prawnymi w krajach hiszpańskojęzycznych i obsługą klienta. W 2012 roku postanowiła poddać się operacji zmiany płci, co wymagało przeprowadzenia się z Waszyngtonu do Los Angeles.

Jej przełożony zgodził się na przeprowadzkę, jednak zaznaczył, że zmianie ulegnie jej status zatrudnienia. Z pełnoetatowego pracownika musiała zmienić się w niezależnego wykonawcę, choć zakres jej obowiązków i stosunki między nią, a pracodawcą pozostały te same.

Na tym etapie wszystko przebiegało jeszcze dobrze do momentu, w którym powódka złożyła oficjalną skargę na przełożonego w dziale zasobów ludzkich firmy. Zarzucała mu, że składając obietnice przyszłego zatrudnienia wykorzystuje on fanów, często małoletnich, jako darmową siłę roboczą. Kiedy jednak dochodziło do rozmów o podjęciu płatnej pracy, Torsten Zabka – czyli wspomniany przełożony – wycofywał się z ustaleń.

Tutaj zaczynają się problemy, bo krótko po złożeniu skargi, pracownica została zwolniona. Oficjalną przyczyną miała być konieczność jej powrotu do Waszyngtonu, a choć ta wyraziła taką chęć, Valve nie chciało jej słuchać. Dlatego powódka twierdzi, że prawdziwym powodem była właśnie złożona przez nią skarga. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że Zabka miał ją dyskryminować ze względu na zmianę płci, zwracając się do niej per „to”.

Kobieta domaga się 3,15 miliona dolarów tytułem odszkodowania za utracone zarobki i benefity wynikające ze zmiany stosunków z pracodawcą oraz za straty moralne, jakie poniosła w związku z dyskryminacją i całą sytuacją w ogóle. Tego typu oskarżenia są poważnie traktowane w Stanach Zjednoczonych, jednak Valve może mieć w związku z całą sytuacją poważniejszy problem.

Chodzi o formę zatrudnienia. W tym przypadku prawo amerykańskie jest trochę podobne do naszego. Spełnionych musi zostać szereg warunków, aby przestać kogoś traktować jak osobę zatrudnioną. Powódka twierdzi natomiast, że nadal pracowała pod nadzorem, w określonych godzinach, wykonując ciągle tę samą pracę. Powinna zatem być pełnoprawnym pracownikiem, za którego firma płaci podatki, składki na ubezpieczenie i tym podobne.

Oczywiście współpraca z kimś na zasadzie niezależnego wykonawcy wiąże się z korzyściami dla firmy. Taka osoba kosztuje po prostu mniej. Nie trzeba przejmować się ubezpieczeniem, podatkami, czy nadgodzinami. Sam przez większość swojego życia zawodowego tak pracowałem i jestem zagorzałym zwolennikiem tego rozwiązania, co nie zmienia faktu, że jeśli są przesłanki do zawarcia normalnej umowy o pracę, powinno to zostać zrobione.

Obraz

Podobnego zdania jest amerykański urząd skarbowy, który na swojej stronie określa sytuacje, w których powinno się stosować daną formę współpracy. Jeśli w wyniku kontroli, bądź zgłoszenia, urząd uzna, że nie zaszły przesłanki do zawarcia kontraktu, pracodawca musi zapłacić zaległe podatki wraz z odsetkami i karami.

W przypadku jednej osoby dla Valve nie będzie to pewnie wygórowana kwota, ale firma prawdopodobnie współpracuje tak z większą liczbą wykonawców, którzy mogą wpaść na podobny pomysł, jak opisywana tutaj kobieta. Nie wspominając już o tym, że sam urząd może bliżej zainteresować się tym, na jakich zasadach Gaben zatrudnia swoich pracowników.

Obraz

A co na ten temat ma do powiedzenia samo Valve? Firma nie wydała na razie żadnego oświadczenia i nie komentuje sprawy. Do sądu trafiła tylko standardowa odpowiedź na pozew, w której prawnicy korporacji zarzucają powódce nieprawidłowości w pozwie, brak dowodów na jakiekolwiek niewłaściwe działania i twierdzą, że forma współpracy była zastosowana odpowiednio.

Ciekawe jak to wszystko się zakończy. Przeglądając pozew można odnieść mieszane wrażenia, bo faktycznie trochę brakuje tam dowodów, a wszystko opiera się na słowach powódki. Nie wiemy też, czy do rozprawy w ogóle dojdzie, bo często takie sytuacje rozwiązywane są przez dogadanie się obu stron, jak choćby w przypadku Patrice’a Desiletsa i Ubisoftu, gdzie wydawca w końcu zgodził się zwrócić mu prawa do 1666 Amsterdam.

Swoją drogą, cały czas trwa spór o dużo większe pieniądze między Lesliem Benziesem a Rockstarem. Tam stawką jest 150 milionów dolarów.

[Źródła: PC Gamer, Game Informer, IRS, Scribd: 1, 2]

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (12)