Brawl - recenzja

Brawl - recenzja

Brawl - recenzja
marcindmjqtx
12.05.2015 10:59, aktualizacja: 30.12.2015 13:19

Gra imprezowa z kostnicami, toną zwłok i morderczymi manekinami na wózkach inwalidzkich? Czemu nie.

No i co z tą poprawioną wersją zeszłorocznego Basement Crawl, tytułu mogącego pochwalić się takimi odznaczeniami jak "najgorsza gra na PS4" czy "najgorsza polska gra w ogóle"? Dobra wiadomość: jest lepiej. Da się grać. A zła? No cóż - tu już trzeba nieco więcej słów.

Próbowałem polubić Brawl. Choć od pierwszych chwil jawił mi się jako gra u podstaw nieprzemyślana, chciałem spojrzeć ponad to i po prostu cieszyć się rozgrywką bedącą Bombermanem w nowych, zakrwawionych szatach. Rozpocząłem zabawę w trybie Kampanii, który poza opowiedzeniem historii, ma służyć jako rozbudowany samouczek dla każdej z dostępnych postaci. Tych mamy osiem - od psychopatycznych mimów, przez ślepe dziewczynki, po manekiny do testów zderzeniowych na wózkach inwalidzkich. Wcielając się w każdą z nich, podczas pokonywania kilku dedykowanych poziomów, poznajemy ich historię i po dwie zdolności klasowe.

Wybrałem coś, co wyglądało jak zmaltretowana lalka Barbie i - jeszcze zaintrygowany - rozpocząłem grę. A potem z sekundy na sekundę w moich trzewiach, niby laser Gwiazdy Śmierci, kumulowało się potężne ziewnięcie. Każdy kolejny etap potwierdzał bowiem refleksję, która towarzyszyła mi od początku kontaktu z Brawl - że pomysł żenienia imprezowej, bombermanowej formuły z chorą, mroczną atmosferą rodem z horroru to chybiony, wewnętrznie sprzeczny pomysł.

Brawl

Fajnie, że jest jakaś fabuła krążąca wokół mrocznego Emporium i jego maniakalnego właściciela zmuszającego więźniów (w domyśle: nas) do walk, ale nie dość, że nie powala ona ani oryginalnością, ani suspensem, to jeszcze gryzie się z głównym założeniem gry. Trudno wczuwać mi się w historię modelki, która została otumaniona, porwana i zabita, kiedy dowiaduję się tego, stawiając dziesiątki bomb między niezniszczalnymi sześcianami. Litości, to przecież Bomberman - mroczne opowieści pasują do niego jak pięść do nosa.

Ten gryzący kontrast odzwierciedla się także w warstwie wizualnej. Bo co z tego, że idę po takich potencjalnie klimatycznych miejscówkach jak cyrk, kostnica czy laboratorium, jeśli z góry - naszej podstawowej perspektywy - wszystko wygląda tak samo? Poziomy są ciemne i upstrzone sześcianami tworzącymi pole do bombermanowych działań - dla mnie różniły się głównie odcieniami: cyrk był bardziej niebieskawy, kostnica biała, laboratorium zielonkawe. Postacie, choć pomysłowe i ciekawie zaprojektowane, podczas rozgrywki stawały się tylko niewyraźnym punktem stawiającym bomby. Mroczna atmosfera pryskała, bo to przecież Bomberman. A jeśli coś z niej pozostawało, to wydawało się nie na miejscu.

Kampania nudziła również dlatego, że polegała na samotnej grze w grę gruntownie wieloosobową. Jasne, trzeba przyznać, że twórcy próbowali z tego wybrnąć, wprowadzając choćby zagadki logiczne, walki z bossami czy urozmaicone cele misji, ale i tak ostatecznie wszystko sprowadzało się do tego, żebym stawiał bomby i wysadzał przeciwników. Do tego Brawl potrafi być diabelnie trudny, co o ile w przypadku dobrej gry uznałbym za zaletę, o tyle tutaj wydłużało sfabularyzowany, nudny samouczek i doprowadzało do szewskiej pasji. Wyobraźcie sobie niekończący się mecz Bombermana z botami...

Okej, ale Brawl ma być grą imprezową - Kampania w założeniach jest tylko przystawką, a główne danie to wysadzanie się ze znajomymi przy jednej konsoli. Tutaj pierwszy minus widzę już przy oknie wyboru postaci - brakuje bowiem wytłumaczenia ich unikatowych umiejętności. Bloober Team wpadło na interesujący pomysł z wprowadzeniem różnych typów zagrań do bombermanowej formuły, ale zapomniało, że jeśli Brawl ma być grą imprezową, to wielu graczy nie przejdzie najpierw kilkugodzinnej kampanii, by zrozumieć działanie klas. Tymczasem opisy zdolności znajdziemy tylko w trybie fabularnym. Jest to niezrozumiałe przeoczenie, szczególnie że używanie umiejętności to podstawowa różnica między Brawlem a Bombermanem. Esencja tej gry.

No dobrze, załóżmy jednak, że już siadamy i wiemy, co robi nasz bohater. Lalka spowalnia i ogłusza przeciwników, manekin na wózku może zdalnie detonować bomby, mim uwięzi nas na kilka sekund w ciasnej klatce... Umiejętności są zróżnicowane i ciekawe - należy pochwalić inwencję autorów. Sądzę, że stwarzają nawet pole do taktycznych manewrów. Gdyby ktoś już usiadł i się zaangażował...

... Tylko jakoś trudno się zaangażować. Może to przez tę niepasującą mroczną otoczkę, a może przez ogromny chaos jaki panuje na ekranie. Nawet osoba, która grała w kampanię, może się pogubić w tych wszystkich wybuchach i odpalanych równocześnie umiejętnościach, a co dopiero ktoś, kto do gry siada pierwszy albo drugi raz. Na planszy pojawiają się różne power-upy, ale ze świecą szukać choćby jakiejś prostej legendy, która pośpiesznie powie, że ten tutaj znaczek oznacza zasięg wybuchu, a to jest amunicja potrzebna do odpalenia jednej z umiejętności. Narrator mówi z kolei coś o "Oprawcach" na modłę komentatorów z klasycznych strzelanek, ale wysadźcie mnie, jeśli mam zorientować się, kto z czterech rozpędzonych punkcików zostawiających za sobą bomby jest niby tym "Oprawcą".

Podsumowując, rozgrywka jest chaotyczna i nieczytelna, co w przypadku gry imprezowej stanowi poważny zarzut. Początkujący zniechęci się pod naporem obcych komunikatów i zdarzeń na planszy, nie wiedząc dodatkowo, co właściwie robi jego postać. I znowu mam wrażenie, że gdzieś przy fundamentach Brawl popełniono błąd.

Brawl

Poza zwykłym czterosobowym deathmatchem, w trybach wieloosobowych znajdziemy też: pojedynki jeden na jeden; klasyczną, bombermanową rozwałkę bez umiejętności klasowych; Sumo, w którym nasze bomby zamiast wysadzać, spychają przeciwników poza planszę; Dominację Kolorów polegającą na pokrywaniu poziomu swoim kolorem. W tym ostatnim bomby zamiast ranić, rozpryskują farbę. I choć w założeniach brzmi to ciekawie, a do tego odstaje od ciężkiego tonu gry w miły dla oka sposób, to w praktyce jest dosyć bezsensownym trybem. Nie ma w nim miejsca na choćby szczyptę strategii i sprowadza rozgrywkę do biegania na oślep po planszy i ciągłego wciskania "X". I znowu: chęci były, ale coś nie zostało do końca przemyślane.

Oprócz trybów wieloosobowych są jeszcze Wyzwania, w których z drugim graczem możemy zagrać w Hordę (odbijanie fal wrogów) lub Owcę (odbijanie fal wrogów z jednoczesną obroną rosnącego stada owiec). Gra sieciowa pozostaje natomiast tajemnicą, ponieważ nigdy nie udało mi się z nikim połączyć - nie wiem, czy to wina tego, że nikt nie gra, czy może coś jest nie tak z serwerami. Pod względem audiowizualnym jest różnie - zarówno całkiem chwytliwa muzyka, jak i polski narrator dają radę, ale kanciaste, ciemne poziomy są nieprzyjemne dla oka. Komiksowa grafika nie odstrasza, ale też z pewnością niczym nie zachwyca. Ot, przeciętność.

Wszystkie tryby gry składają się na szeroki wachlarz możliwości - w Brawl jest co robić. Na Brawl był też jakiś pomysł i być może kwestią subiektywną pozostaje, czy ten pomysł działa. Dla mnie związek Bombermana i horroru to niewypał. Umiejętności postaci są interesującym wzbogaceniem znanej formuły, ale ich nieprzystępność dla początkujących zabija trochę imprezowy aspekt gry. Jeśli doliczyć do tego chaos, nieczytelność bitew i właściwie brak czegoś, co by do tego tytułu przyciągało... Bo zagrać można, pewnie. Może nawet będzie fajnie przez minutę albo dwie. Tylko po co, jeśli jest tyle lepszych możliwości? A Brawl wydaje się wyjątkowo ponury i zabałaganiony jak na nieskomplikowaną, imprezową rozrywkę.

Patryk Fijałkowski

Platformy: PS4 Producent: Bloober Team Wydawca: SCEE Dystrybutor: dystrybucja cyfrowa Data premiery:24.04.2015 PEGI: 18

Grę do recenzji udostępnił producent. Testowaliśmy wersję na PS4. Screeny pochodzą od redakcji.

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)