Wrażenia z Horizon: Zero Dawn - krótko o strzelaniu z łuku do robotów

Wrażenia z Horizon: Zero Dawn - krótko o strzelaniu z łuku do robotów

Wrażenia z Horizon: Zero Dawn - krótko o strzelaniu z łuku do robotów
Patryk Fijałkowski
14.10.2016 13:53, aktualizacja: 14.10.2016 15:21

Targowe demo gry nie pokazało dużo, ale zapewniło, że walka będzie jej mocnym elementem.

Kiedy po typowej, nudnawej prezentacji gry zasiadłem do dema Horizon: Zero Dawn, nie wiedziałem, co zacząć testować, za co się zabrać. Na materiałach promocyjnych widziałem przecież tyle elementów, które chciałoby się zweryfikować samodzielnie... Ale udostępniony fragment szybko mnie uspokoił, wyznaczając wąskie granice zwiedzanej doliny. E-e, tutaj nie pójdziesz. Nie, tu też nie. Ej, wyjdź z tego strumienia i zawróć. I nagle wiedziałem, że w te 20 minut zobaczę raczej wszystko, co jest do zobaczenia.To, co udało mi się sprawdzić, nastroiło mnie pozytywnie. Chodzi tu głównie o walkę, bo w dolince było niewiele więcej do roboty. Wchodząc w konflikt ze zrobociałą fauną Horizon, wchodziłem jednocześnie w zgrabny taniec pełen możliwości, gdzie z pomocą łuku, procy, najróżniejszej amunicji, pułapek, włóczni, turlania, wślizgów i zhakowanego wierzchowca mogłem wymyślić multum choreografii.

Serio, możliwości jest sporo. I wszystkie dają satysfakcję. Skup się, zwalniając czas, wystrzel precyzyjnie wymierzoną wybuchową strzałę tuż nad tarczą blaszanego "giant enemy crab", zrób wślizg w lewo, wyjmij procę, zamróź drania odpowiednim pociskiem, a potem wskocz na grzbiet swojego okablowanego byka i zacznij krążyć wokół przeciwnika, szyjąc w niego strzałami. Gdzieś pod koniec zeskocz płynnie na ziemię, podbiegnij do wroga i wykończ go za pomocą włóczni.

Dynamika oraz różnorodność starć dają dużo radochy. Nie miałem okazji przekonać się, jak szeroki jest wachlarz przeciwników, ale biorąc pod uwagę, że w malutkim demie spotkałem i agresywne jaszczurki, i gazele, i byki do ujeżdżania, i wielkie kraby z kontenerami, a zwiastuny sugerują dodatkowo ludzkich przeciwników, to wierzę, że nie będzie z tym problemu.I co jeszcze mogę powiedzieć o Horizon: Zero Dawn? Menu niestety było zablokowane, miejsca na eskapady - jak wspominałem - niedużo, NPC-ów, żeby z nimi porozmawiać, żadnych... No to dawaj znowu z tymi jaszczurkami czy z krabem, tym razem z użyciem pułapek albo pętających ruchy linek. Zhakowanie potencjalnego wierzchowca to trzy sekundy, po których już możemy śmigać znacznie szybciej po dolinie. W ujeżdżaniu byka, który wygląda jak robot, jest coś niewątpliwie wyjątkowego i klimat Horizon to nadal jeden z mocniejszych punktów tytułu, choć na cichej, ciasnej dolinie łatwo było szybko poczuć niedosyt wrażeń.

Z zabitych "zwierząt" zbieramy oczywiście surowce, wszędzie jest też jakieś zielsko do zerwania, ale wytwarzanie przedmiotów było zablokowane. Ucieszyło mnie jednak, że Aloy leczymy za pomocą eliksirów, a nie czasu. Jeśli wykorzystaliśmy nasze płynne apteczki, a życia mało, to do formy nie wrócimy, kitrając się pięć sekund za krzaczkiem. Nie ma przebacz.Graficznie było przyzwoicie, choć krajobrazom zdarzyło się nieelegancko doczytywać lub w ogóle wyglądać jakoś tak plastikowo. Ale otaczająca nas trawa, warunki pogodowe, bardzo szczegółowe roboty, sama Aloy... To są elementy, które cieszą oko. Grałem na zwykłym PS4 i nie miałem okazji porównać tego z Pro, ale Paweł donosi, że różnica jest faktycznie znacząca. Mówimy o skoku jakościowym jak z pecetowego medium na high, choć akurat HDR podobno zmienia po prostu kolory i nie robi specjalnego szału.Po 20 minutach z Horizon: Zero Dawn bez wahania mogę się wypowiedzieć tylko o samej walce, i ta za każdym razem przebiegała doskonale. Wiele opcji poprowadzenia boju, dynamiczne ruchy Aloy oraz przeciwników, konieczność dbania o zdrowie i duża wytrzymałość większych wrogów - wszystko to składało się na świetną zabawę. Na przekonanie się, jak Horizon radzi sobie w innych kwestiach, będziemy musieli poczekać do innych pokazów lub samej premiery, która planowo ma nastąpić 1 marca 2017 roku.

Ale ja w tę grę wierzę. Dzięki temu, że odpowiada za nią uznane studio i temu, co zobaczyłem na pokazie oraz materiałach promocyjnych. Jej największym niebezpieczeństwem może być niepotrzebnie otwarty świat, w którym nie będzie za dużo ciekawych rzeczy do roboty, podobnie jak ma to miejsce choćby w Mafii III. Biorąc pod uwagę oszczędność dema, nie zdziwiłoby by mnie też jakieś opóźnienie na początku przyszłego roku. Ale póki co nie ma co się martwić - zamiast tego lepiej dać ludziom z Guerilli spokojnie szlifować swój obiecujący tytuł.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)