„Tron 2.0": W środku blaszanego pudełka

„Tron 2.0": W środku blaszanego pudełka

marcindmjqtx
09.09.2003 12:00, aktualizacja: 08.01.2016 13:10

Kto nie zastanawiał się, jak komputer wygląda od środka? Teraz możemy do niego zajrzeć, biorąc przy okazji udział w pociągającej przygodzie. Wystarczy zagrać w „Tron 2.0"

Kto nie zastanawiał się, jak komputer wygląda od środka? Teraz możemy do niego zajrzeć, biorąc przy okazji udział w pociągającej przygodzie. Wystarczy zagrać w „Tron 2.0"

W środku blaszanego pudełka

Kto nie zastanawiał się, jak komputer wygląda od środka? Teraz możemy do niego zajrzeć, biorąc przy okazji udział w pociągającej przygodzie. Wystarczy zagrać w „Tron 2.0"

Dlaczego 2.0? Ponieważ nowy „Tron” to spóźniony sequel sławnego filmu i równie sławnej gry komputerowej z 1982 roku. Wówczas film „Tron” - opowiadający o niebezpiecznych przygodach naukowca, który został „zdigitalizowany” i zmieniony w program komputerowy - oczarował widownię olśniewającymi efektami specjalnymi. Dziś, jak się można domyślać, supernowoczesne komputery sprzed 20 lat wyglądają mocno anachronicznie, ale film nadal może się podobać i ma rzeszę fanów.

„Tron” z 1982 r. był przełomowy nie tylko ze względu na pionierskie wykorzystanie grafiki komputerowej. Równocześnie z filmem na rynku pojawiła się gra wideo (komputery domowe wówczas dopiero raczkowały), dzięki której każdy mógł wziąć udział w sławnych wyścigach z filmu. Pamiętają Państwo? Może jednak przypomnę: dwa punkciki poruszają się po ekranie. Mogą zmieniać kierunek, ale tylko o 90 stopni, i nie mogą się zatrzymać. Każdy z nich pozostawia za sobą długi ślad - w oryginalnej wersji była to po prostu kolorowa linia na ekranie. Wygrywa ten, kto odetnie przeciwnikowi drogę i sprawi, że wjedzie on na jeden z „ogonów” - przegrywa się, zarówno zawadzając o ślad własny, jak i pozostawiony przez rywala.

Mimo prostego pomysłu „Tron” był bardzo wciągającą grą, zdobył dużą popularność i wkrótce przyniósł zyski większe niż sam film. Przez następne dwie dekady pamiętali o nim jednak głównie fani oraz autorzy gier shareware, którzy chętnie pisali rozmaicie ulepszane „klony” oryginału na komputery domowe. „Tron” przypomniał się bossom koncernu Disneya wtedy, kiedy zobaczyli nieoczekiwanie wysokie wyniki sprzedaży kolekcjonerskiej edycji filmu na DVD, która ukazała się 20 lat po premierze. Ci zaś zwrócili się do studia Monolith - autora m.in. sławnego cyklu „No One Lives Forever” oraz popularnego trójwymiarowego „silnika” do gier „Lithtech” - o przygotowanie komputerowej wersji 2.0.

Podstawowa mechanika gry niewiele różni się od tradycyjnego „Dooma” - „Tron 2.0” to strzelanina, w której świat oglądamy oczami bohatera. Projektanci gry mieli jednak wiele pomysłów na odświeżenie starej formuły i nadanie jej oryginalnego charakteru.

Nasz bohater - Jet Bradley - jest młodym, obiecującym programistą i zapalonym komputerowym graczem. Jego ojciec Alan Bradley pracuje nad supertajnym projektem badawczym w wielkiej korporacji. Gra zaczyna się w momencie, kiedy Bradley junior odrzuca propozycję pracy w korporacji jako młodszy programista - którą załatwił mu ojciec - i postanawia zająć się pisaniem gier komputerowych, co nie do końca odpowiada wyobrażeniu jego rodziców o uczciwej pracy odpowiedzialnego młodego człowieka. W czasie rozmowy telefonicznej Bradley senior zostaje napadnięty w swoim laboratorium. Kiedy syn trafia przed komputer ojca, znajduje tam tylko jego porozrzucane notatki. Jak się okazuje, ojciec został podstępnie „zdigitalizowany” i uwięziony w cyfrowym świecie. Chwilę później taki sam los spotyka Bradleya juniora.

Tak oto znajdujemy się we wnętrzu komputera. Ponieważ w chwili rozpoczęcia gry Jet staje się programem komputerowym, może dokonywać „upgrade'u” różnych swoich cech, doskonaląc swoje podprocedury, a także zbierając nowe (np. na początku gry znajdujemy algorytm pozwalający na zwiększanie wysokości skoku oraz inny, ułatwiający identyfikowanie przeciwników). Procedury możemy optymalizować w odpowiednich urządzeniach, co podnosi ich wydajność i pozwala np. na odkrywanie wytrzymałości przeciwnika i jego opancerzenia. Przejście na kolejny poziom doświadczenia, czyli nowszą wersję programu, umożliwia rozwinięcie niektórych cech naszego bohatera, przepraszam - programu.

Jet ma do dyspozycji kilka rodzajów broni, które można w trakcie gry ulepszać i modyfikować. Są wśród nich cyfrowe odpowiedniki karabinu i pistoletu, a także - najbardziej chyba praktyczny - dysk, którego lotem można kierować i który pozwala na odbijanie niektórych ataków wroga: złych wirusów, programów antywirusowych (które uważają nas za wirusa), wreszcie innych ludzi wprowadzonych do wnętrza komputera.

Walki toczą się w abstrakcyjnym, geometrycznym, ale bardzo kolorowym świecie komputerowej architektury. Oglądamy kolorowe strumienie danych, abstrakcyjne bramki i porty, które wyglądają jak zupełnie prawdziwe wrota i szukamy tajnych korporacyjnych e-maili w archiwach, które są łudząco podobne do skrzynek.

Na tym zresztą polega zarówno oryginalność, jak i kłopot „Tron 2.0”. Chociaż gra wygląda inaczej niż wszystko to, co widzieliśmy do tej pory, gra się w nią zupełnie tak samo jak w dowolną inną strzelaninę, zbierając klucze (kody) do zamkniętych przejść i przechodząc kolejne liniowe poziomy. Wnętrze komputera nie różni się pod tym względem np. od zamku Wolfenstein. A szkoda.

„Tron 2.0"

Producent: Monolith

Dystrybutor: CD Projekt

Minimalne wymagania: PC Pentium III 500 MHz, 128 MB RAM, akcelerator grafiki trójwymiarowej z 32 MB RAM

Cena: 99 złotych. Premiera 11 września. Gra w wersji angielskiej z polską instrukcją.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)