The Bourne Conspiracy - recenzja

The Bourne Conspiracy - recenzja

The Bourne Conspiracy - recenzja
marcindmjqtx
09.08.2008 19:09, aktualizacja: 30.12.2015 14:13

Jak zapewne zauważyliście, wprowadziliśmy od niedawna instytucję "pierwszych wrażeń”. To pomysł Toreada - chodzi o to, że recenzent po otrzymaniu gry i zapoznaniu się z nią ma wydać wstępny werdykt - czy rokuje ona dobrze, czy też raczej nie. Po rozpoczęciu zabawy z The Bourne Conspiracy i napisaniu kilku gorzkich słów naprawdę liczyłem, że przy okazji recenzji będę mógł użyć jakiegoś banału w stylu "pozory mylą” czy "nie sądź książki po okładce”. Niestety, podczas dalszej gry moje wcześniejsze obawy jedynie się pogłębiały

Zapewne sporo z Was kojarzy postać Jasona Bourne'a. Niektórzy być może z książek Ludluma, czy filmowej ekranizacji z Richardem Chamberlainem w roli głównej, ale większość zapewne z najnowszej trylogii, w której superagentem z amnezją jest Matt Damon. Mimo, że gra nie jest żadną adaptacją (i próżno szukać w niej postaci podobnych do hollywoodzkich aktorów), to jednak znajdziemy w niej kilka elementów wspólnych z wcześniejszymi odsłonami. Już sam początek gry, gdy kuter rybacki wyławia z morza nieprzytomnego rozbitka wystarczy do włączenia odpowiednich skojarzeń. Nie zabraknie również tradycyjnego pościgu Volkswagenem wąskimi uliczkami, czy porachunków z "szefostwem”. Wprawne ucho wyłapie również podobne motywy muzyczne, a po przejściu gry, odgłos informujący gracza o zagrożeniu na pewno rozpoznacie choćby w Ultimatum Bourne'a. Niestety, trudno nadążyć za fabułą tej gry. Misje łączy jedynie osoba głównego bohatera i choć jego amnezja stanowi oczywistą trudność w sprawnej narracji, to autorzy Bourne Conspiracy nawet nie starali się ułatwić widzowi odbioru. Pozostaje więc skupić się na wykonaniu misji, a scenki po każdej z nich bardziej niż rozwinięciu historii i wciągnięciu gracza, służą relaksowi palców.

Rozgrywkę można w zasadzie podzielić na dwa główne elementy. Pierwszym z nich (i przyznajmy szczerze - ciekawszym) jest walka wręcz. Podobnie jak w filmach, Bourne to świetnie wyszkolona maszyna do zabijania. W czasie promocji gry jej autorzy podkreślali, że Jason nie potrzebuje broni, bo sam nią jest. Nie jest to do końca prawda, ale o tym później. Faktem jest, że główny bohater potrafi wyczyniać z przeciwnikiem bardzo ciekawe rzeczy. Wprasowywanie wroga w ścianę, wyrzucanie z jadącego pociągu, czy precyzyjne złamanie kilku kończyn wyglądają naprawdę efektownie, a arsenał wykończeń przeciwników jest tak bogaty, że naprawdę nie sposób wymienić ich wszystkich. Dość powiedzieć, że do zadania ostatecznego ciosu może zostać użyty każdy element otoczenia - to naprawdę robi wrażenie. Niestety, nie bez powodu piszę o ciosie ostatecznym. Zanim pojawi się możliwość wykończenia przeciwnika (czy nawet kilku na raz) konieczne jest kilkukrotne zadanie mu celnego ciosu, co nabija wskaźnik adrenaliny, odpowiedzialny w grze za efektowniejsze akcje (przyda się również przy wspomnianym pościgu samochodowym). Nie dość, że garnitur ciosów obu stron jest dość ubogi, to jeszcze mamy do dyspozycji blok, którego zwykły cios nie zdoła spenetrować. Cała potyczka sprowadza się więc do blokowania ataków przeciwnika , odpowiadania swoją serią. i czasem wciśnięcia jakiegoś przycisku w ramach quick time event, np. kiedy jego kumpel postanowi włączyć się do zabawy. Momenty wymagające refleksu (ale bez przesady, trudno nie zdążyć) zdarzają się również w scenkach przerywnikowych, więc warto zawsze mieć pada w pogotowiu. Ale wróćmy jeszcze do walki. W przypadku zwykłych żołnierzy, ich eliminacja następuje dość szybko, ale starcia z twardszymi (ze szczególnym uwzględnieniem bossów) potrafią trwać o wiele za długo i sprowadzają się do powtarzania wciąż tego samego schematu (nie trzeba nawet się ruszać, wystarczy blok i jedna kombinacja!). Szczerze mówiąc, to chyba nie pamiętam równie drewnianego systemu walki

Drugim z głównych elementów rozgrywki są fragmenty, w których Bourne decyduje się jednak sięgnąć po broń i załatwić przeciwników z dystansu. Jak pisałem już we wstępnych wrażeniach, mocno kuleje sterowanie uniemożliwiając efektowną eliminację wrogów celnymi seriami. Najczęściej konieczne jest "przyklejenie się” do jakiejś osłony (uwaga - niektóre są zniszczalne) i cierpliwe czekanie, aż mniej bystry przeciwnik wyjdzie zza swojej. Trzeba przyznać, że czasem starają się oni zajść nas od flanki (z dobrym skutkiem, ale spora wina w tym topornych ruchów Bourne'a i kamery), ale najczęściej mamy do czynienia z wojną pozycyjną. Lokacje nie pozwalają na improwizację. Szczytem przebiegłości Jasona jest możliwość wysadzenia butli z gazem, czy samochodu, za którym kryje się wróg. Podobnie jak potyczkom na pięści, zupełnie brakuje tu dynamiki. Co gorsza, zamiast efektownych wykończeń mamy możliwość skorzystania z paska adrenaliny, by puścić w stronę wroga zawsze celną i równie śmiertelną serię, po której najczęściej padnie on w jakiejś komicznej akrobacji. Precision shot ze Strangleholda to przy tym sam miód. Bourne Conspiracy nie ratuje również oprawa. Odwiedzane przez nas lokacje obłożone są najczęściej teksturami, które przywodzą na myśl poprzednią generację, a całość grafiki najlepiej opisuje słowo "mdła”. Wyjątkiem jest ucieczka "żuczkiem”, która wygląda lepiej niż reszta gry i co najważniejsze niesie ze sobą sporą dawkę adrenaliny (tej prawdziwej). Po przejściu Bourne Conspiracy w pamięci na dłużej zostaje również kilka sprawnie wyreżyserowanych przerywników, ale mając do dyspozycji prawdziwe filmy, wolałbym móc docenić inne elementy gry.

Wkładając Bourne Conspiracy do czytnika liczyłem na próbę przeniesienia na konsole efektowności i tempa filmów z Damonem w roli głównej. Autorzy jednak nawet nie podnieśli rękawicy. Skupili się na jednym elemencie gry, który pojawiał się w każdej jej zapowiedzi (wykorzystanie środowiska do walki) i wkomponowali go w sztampę, która już dawno przestała zadowalać i mocno razi niechęcią do dania graczowi odrobiny swobody w zabawie szpiegowskim superbohaterem. Dlatego cieszę się, że Vivendi nie ma już praw do postaci Jasona Bourne'a. Może następna gra zadowoli nie tylko najmniej wymagających graczy.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)