Teenage Mutant Ninja Turtles - recenzja

Teenage Mutant Ninja Turtles - recenzja

Teenage Mutant Ninja Turtles - recenzja
marcindmjqtx
15.03.2007 08:59, aktualizacja: 30.12.2015 14:13

Cowabunga! Pamiętacie jeszcze ten okrzyk? Hasło to na pewno sprawi, że niejednemu graczowi łezka zakręci się w oku. Tak tak Panie i Panowie, Wojownicze Żółwie Ninja powracają, tym razem za sprawą Konami i Xbox Live Arcade. Japoński wydawca zaserwował nam grę Teenage Mutant Ninja Turtles - klasyka z automatów przeniesiona na konsolę Microsoftu. Czy tytuł ten wytrzymał próbę czasu i w 2007 roku jest jeszcze sens interesować się takim „starociem”?

Wydana w 1989 roku gra TMNT przedstawia przygody zwariowanej czwórki zmutowanych żółwi czyli Leonarda, Raphaela, Donatello i Michelangelo w formie chodzonego mordobicia. Jeśli takie tytuły jak Streets of Rage, Double Dragon czy Cadillac's and Dinosaurs Wam coś mówią, to na pewno poczujecie się jak w domu. W TMNT nasze zadanie polegać będzie m.in. na uratowaniu Splintera - mentora i opiekuna żółwi. Z pomocą przyjdziemy także zaprzyjaźnionej reporterce April, ale przede wszystkim skopiemy parę złowrogich tyłków (oczywiście Shredderowi też się dostanie, a jak!).

Przemierzając ulice (jak również i kanały) Nowego Jorku nasi skorupiaści bohaterowie napotkają całą plejadę przeciwników. Od ninja w przeróżnych wariacjach kolorystycznych i ekwipunkowych (ninja z gwiazdką, ninja z młotem, ninja z giwerą, ninja z włócznią, ninja z butlą gazu), przez paraliżujące prądem roboty, aż po bossów. Ci ostatni niestety do zbyt wymagających nie należą. Na każdego jest właściwie jeden sprawdzony sposób pokonania - bić aż wybuchnie. Po drodze co prawda zaliczymy kilkanaście razy zgon, ale co tam. Mamy w końcu nieskończoną ilość żyć.

Skoro już mowa o walce, to warto wspomnieć o sterowaniu. Klepać złych-niedobrych możemy aż na dwa sposoby - albo ciosem, albo Superciosem. Każdy żółw ma oczywiście inną broń, ale tak naprawdę nie mają one większego wpływu na rozgrywkę. Pierwsze uderzenie aktywowane jest pojedynczym przyciskiem, drugie kombinacją dwóch. Tak więc właściwie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby z nami zagrał każdy domownik (lub nawet trzech innych, albowiem gra obsługuje do czterech graczy na raz - chaos na ekranie gwarantowany). Nawet babcia, o ile opanuje gałkę lub krzyżaka, którymi to sterujemy naszym wybranym mutantem. Trzeba przyznać, że sterowanie padem od Xboxa 360 nie należy w tym wypadku do najdokładniejszych. Na szczęście sama gra stawia raczej na bezsensowne walenie na oślep we wszystko co popadnie, więc ostatecznie możemy pominąć tę drobną niedogodność.

Czy na TMNT warto wydać pieniądze? Jeśli UNO już Wam się znudziło i szukacie taniego dodatku do wieczornych konwersacji via Xbox Live (coop w cztery osoby po sieci!), to możecie spać spokojnie. Zainwestowane 400MSP zwrócą się Wam z nawiązką. Musicie jednak wziąć też małą poprawkę na grafikę, która - mówiąc delikatnie - nie zachwyca (w dodatku Konami nie przygotowało opcji z usprawnioną stroną wizualną, mamy do czynienia z czystym portem). Czas grania również nie należy do najdłuższych, albowiem TMNT można spokojnie skończyć w niecałą godzinę. A jednak, mimo obecnych archaizmów, warto zagrać. Chociażby po to, aby przypomnieć sobie jak to było w 1989 roku.

Ocena końcowa: 7/10

+ Oldschoolowy klimat + Niska cena - Grafika może odstraszyć - Gra jest krótka

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)