Szczerego człeka dywagacyje nad Krwią i Winem

Szczerego człeka dywagacyje nad Krwią i Winem

Szczerego człeka dywagacyje nad Krwią i Winem
Patryk Fijałkowski
25.05.2016 16:57, aktualizacja: 29.05.2016 11:05

Dobra, pora na chwilę legnąć, rozchełstać dublet i od tych przygód odsapnąć, bo jeszcze jedna dama w opałach i ani chybi siodło mi, za przeproszeniem, w dupę wejdzie.

Panie wiedźmin, ja szczery człek jestem, to ja panu bajać nie będę jak jaki trubadur chędożony i powiem tak: spraw swoich w Toussaint jeszcze nie pozałatwiałem, burd nie załagodziłem i wciąż trochę do zobaczenia zostało, więc wstrzymam się z oceną. Nie ma co. Za kilka dni się chętnie wypowiem, jak już z królestwa wyjadę, z perspektywy odpowiedniej łypnę, wytrzeźwieję.

Ale proszę się nie smęcić, wżdy nie oznacza to, że nie mogę, mistrzu Geralcie, cosik poopowiadać! I popokazywać, bo widzice, żonka moja, Pentiuma Nvidiałówna, pięknie malować potrafi, a w eskapadach licznych i pijatykach jeszcze liczniejszych na krok mnie nie odstępuje. Zatem, co by się, za przeproszeniem, panie wiedźmin, w tańcu nie pierdolić...

Na czaplę! Na honor! Na kormorana... Ależ to Toussaint jest duże. Ależ ładne. I po oczach jak wali kolorami, i gdzie nie spojrzysz, to coś pięknego po prostu. A do tego ten pałac miłościwie panującej Xiężnej Anny Henrietty, co go widać zewsząd niby Hogwart jaki. Błyszczy w słońcu jak psu jajca, co, panie wiedźmin?

Ale nie samym pałacem Toussaint stoi. Tutaj wszędzie piękno i sielanka, wszędzie jakiś młynik czy insza winnica. Gdzie człek nie pojedzie, to mu się śliczniutkie pejzaże roztaczają i zawsze jakieś wzniesienie widzi w oddali z konstrukcyją intrygującą, że aż szkoda nie podjechać, nie zobaczyć, życia tamtejszego nie zbadać. A jak się włóczęga znudzi, to Beauclair, stolica królestwa, okaże się równie chędogą przystanią; pełną radości, kultury i muzyki. No, proszę samemu zerknąć, a i piosnkę tam zasłyszaną zanucić mogę, choć śpiewam gorzej niźli koza z trąbką w dupie...

A cóż to, mistrzu Geralcie, czy ja ziewnięcie usłyszałem? Za nudno wśród cywilizacji i pięknych okoliczności natury? No tak, pan wiedźmak, to panu pieczary pewno duszne w głowie, stęchła aeryja i niedola najgłębsza. Spokojnie, i takie miejscówki czarcie się w Toussaint zdarzają. Nie chcesz pan raczej zabłądzić nocą do starego domu myśliwskiego Trastamarych, gdzie się kolekcjoner łyżek zalągł. Albo do pewnych tajemnych ruin, gdzie hodowano ludzi i, jak bozię kocham, wieszano ich zarżniętych w klatkach, by posoka glebę użyźniała... Zresztą, tuszę, że słyszał pan wiedźmak o Bestii, która po królestwie biega i zabija błędnych rycerzy? No tak, pewnie dlatego żeś pan tutaj zjechał, pan pies na abominacyje jest...

No, ale przyznasz, mistrzu Geralcie, że trochę do pooglądania w tym Toussaint to się znajdzie, co? Proszę zresztą mapę sobie obejrzeć - taka rozległa, żem na jednej kartce nie mógł tego pomieścić, no nie szło po prostu, dwie trzeba było. A tu o, proszę, Velen na jednej onegdaj upchałem, ale też skala jest raczej nieco inna.Ja powiem, że trochę już w życiu żem widział, veleńskie pobojowiska zjeździłem, w Novigradzie zaszczanym parę hałaśliwych lat interesy prowadziłem, a i Skellige czy nawet Kaer Morhen zdarzyło mi się oglądać, ale Toussaint to jest jednak coś nowego dla mnie. To jest, że się tak wyrażę, powiew świeżości. Nie przesadzali ci trubadurowie z Cedeprojektii, co po karczmach o tym trąbili od miesięcy. Oj, nie przesadzali.

No, ale pan jest wiedźmak, to się pan i tak tam jak w domu poczujesz. Bo nieważne czy elfie kolumnady, czy slumsy sromotne, czy drzewa oliwne, czy wisielców, kosiorem się ino zawsze tak samo macha i jucha bardzo podobnie wszędzie tryska...Tak, pan jest wiedźmak, Rzeźnik z Blaviken, Biały Wilk sławetny, to pan pewnie guza jak zwykle znajdziesz, nawet w takiej sielskiej krainie, tfu, tfu, odpukać, cholera. Osobiście mogę powiedzieć po tych kilku dniach spędzonych w Toussaint, że tutaj i dramatu się dużo dzieje, i komedyi niemało. Ot, jak w życiu. Piękne to, to, prawdziwe.

Jeśli pan pamiętasz te niesnaski z Panem Lusterko, to powiem, że tutaj nieporównywalnie więcej do roboty jest. Nie raz i nie dwa się, mistrzu Geralcie, w gównie utytłacie. Ale to dobre gówno będzie, wie pan, takie na złotej paterze i z liściem laurowym na czubku, a nie byle jakie, wysrane żeby było. Podczas jednej z przygód, to się, tylko nie mów pan nikomu, ze śmiechu prawie posikałem, tak się z polskich realiów naigrywano bezbłędnie. No normalnie komuś się za tę akcję precjoza najdroższe należą. Ale nie będę zabawy psuł, pan się sam pewnie na to natkniesz, trudno to w sumie w Beauclair przeoczyć. A w ogóle innym razem, to mi, che, che, klejnotów pewnego posągu przyszło szukać po mieście. Jego jaj w sensie. Temu posągu. Ano, dużo krotchwili się dzieje.

A jak mistrz wiedźmin jest ponurak, to i w smutniejszych wątkach idzie się zanurzyć, choćby w tym głównym. Tylko nie wiem jeszcze, jak się panu ta animozja z Bestyją skończy, bo to coraz bardziej skomplikowana, wielowątkowa sprawa jest. I w wielu kierunkach jeszcze może pójść. Ale poziom trzyma, herosów wyrazistych ma, trochę zwrotów akcji... Ano, trubadurzy będą mieli o czym wyć i czym dziewki bałamucić.

Cóż, późno się robi, naleweczka z mandragory już prawie osuszona, to jeszcze cię, mistrzu Geralcie, zapytam w poufałości - popkulturą się interesujesz ździebko choćby? A może trendy dziwaczne, cywilizacyjne śledzisz albo po prostu pochichrać się lubujesz z tekstów głupkowatych lub jak ktoś ci oko puszcza? Bo w Toussaint to tego więcej niż słońc w Nilfgaardzie. Pamiętasz pan, panie wiedźmin, ile śmiechu można było sobie zafundować, spacerując po cmentarzu nieopodal Bramy Baldura? No, to tutaj też warto nagrobki lustrować. A i w tablicę ogłoszeń zawżdy dobrze się wczytać, bo czasem ktoś, za przeproszeniem, pierdolnie jak niedźwiedź w kredens:Dobra, panie wiedźmak, bo komu w drogę temu szkło w nogę i kotwica w plecy. Pan się tą sprawą Bestyi zajmować dalej musi. Co pan na to, żebyśmy powtórkę sobie tego spotkanka przeuroczego za dni kilka zrobili? Przetrzeźwiejemy akurat, ogłady nabierzemy, o Bestyi podyskutujemy i tym, co też to Toussaint nam tak naprawdę oferuje. Ja na wszystko będę mieć baczenie. To może rozchodniaczka jeszcze? Akurat butelkę skończymy.

Co? Toast jakiś? Cóż, Biały Wilku, mam jeden, który wszędzie - nieważne czy na mroźnych wyspach Skellige, czy w słonecznym Toussaint - działa i działać będzie: na pohybel skurwysynom! O!

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)