„Star Wars: Knights of The Old Republic”: Rycerze kontra renegaci

„Star Wars: Knights of The Old Republic”: Rycerze kontra renegaci

marcindmjqtx
24.01.2004 12:00, aktualizacja: 08.01.2016 12:53

Wreszcie można odłożyć na bok „Morrowinda” z przyległościami. Program jest świetny, ale ileż można? Czas wkroczyć w świat nowej wybitnej gry fabularnej: „Star Wars: Knights of the Old Republic”

Wreszcie można odłożyć na bok „Morrowinda” z przyległościami. Program jest świetny, ale ileż można? Czas wkroczyć w świat nowej wybitnej gry fabularnej: „Star Wars: Knights of the Old Republic”

G:KOREKTAwkladkikomputer Anton Rycerze kontra renegaci

Wreszcie można odłożyć na bok „Morrowinda” z przyległościami. Program jest świetny, ale ileż można? Czas wkroczyć w świat nowej wybitnej gry fabularnej: „Star Wars: Knights of the Old Republic”.

Uniwersum znane z filmowej sagi „Gwiezdne wojny” długo nie miało szczęścia do gier komputerowych. Strategie zbierały druzgoczące recenzje. Lepiej wypadały gry akcji, choć wydane ostatnio „Jedy Academy”, aczkolwiek niezłe, lekko już trąciło stęchlizną (jak długo można eksploatować leciwy kod z „Quake'a III”?). Mocno nierówna forma multimedialnego oddziału Lucas Arts i kooperantów zaowocowała opinią, że do produktów z tej stajni bezpieczniej jest podchodzić z rezerwą. Nic dziwnego, że anons o podjęciu prac nad pierwszą w historii „Gwiezdnych wojen” grą fabularną przyjęty został z nadzieją, ale i niepokojem. cRPG to przecież wyższa szkoła jazdy. Stworzenie dojrzałej gry w tym gatunku jest znacznie trudniejsze od sklecenia efektownej strzelanki. Na szczęście optymiści z Lucas Arts, początkowo wierzący w skuteczność pospolitego ruszenia na podstawie własnych kadr, również doszli do tego wniosku. O pomoc poproszono doświadczone studio BioWare („Baldur's Gate”, „Neverwinter Nights”), co dało przesłankę do tezy, że chyba jest na co czekać.

„Star Wars: Knights of the Old Republic” oparta została na znanym z tradycyjnych gier RPG systemie d20. To miła odmiana po zalewie tytułów wykorzystujących mechanikę Dungeons & Dragons w przeróżnych mutacjach, zwłaszcza że d20 - choć zbierał dotąd mieszane recenzje - w nowej odsłonie „Star Wars" sprawdził się naprawdę dobrze.

Akcję umieszczono ok. 4000 lat przed wydarzeniami znanymi z dużego ekranu, ale niewiele o tym świadczy. Może Imperium faktycznie miało rację, oskarżając Republikę o stagnację, ale aż trudno uwierzyć, aby filmowy R2D2 wyglądał kropka w kropkę jak swój elektroniczny praszczur zaprezentowany w grze. Takich zaskakujących podobieństw - by nie rzec anachronizmów - jest więcej. Nieładnie. Ile się może zmienić świat przez cztery tysiąclecia, dobitnie pokazuje choćby książka Geoffreya Bibby'ego „4000 lat temu”. Po grze fabularnej, w której wiarygodność i spójność wizji mają kluczowe znaczenie, można by spodziewać się w tej kwestii czegoś więcej.

Na szczęście fabuła jest więcej niż akceptowalna. Niby banał - zaczynamy jako prosty żołnierz, kończymy emanując potężną Mocą, z mieczem świetlnym w ręku - ale efektowne zwroty akcji oraz umiejętne opisywanie świata gry interesującymi wątkami pobocznymi podtrzymują ciekawość do końca.

4000 tysiące lat przed „dawno, dawno temu” Republika wciąż była potęgą, ale dawało się już zauważyć pierwsze oznaki kryzysu. Wyczerpana po niedawnych wojnach stanęła przed kolejnym, najpoważniejszym od wieków wyzwaniem - odrodzeniem potęgi Sithów. Dowodzeni przez byłych Jedi, dziś mistrzów ciemnej strony Mocy, Sithowie błyskawicznie rosną w siłę. Zadaniem gracza jest rozwikłanie tajemnicy zaskakującego renesansu potęgi Sithów i pokonanie ich przywódcy Dartha Malaka. Po drodze do drużyny dołączą kompani: rycerze Jedi, w tym tacy, którzy poznali smak ciemnej strony Mocy, ryczący Wookie (ma pysk Chewbacki), pewna świetna w forsowaniu zamków i skrytobójstwie nimfetka, a nawet maszyny - wspomniany prototyp R2D2 oraz obdarzony specyficznym poczuciem humoru i morderczymi skłonnościami robot bojowy. Główną postać mogą wspierać jednocześnie tylko dwaj towarzysze. Są także chwile, gdy musi sobie dawać radę sama.

„Star Wars” to gra w pełni trójwymiarowa. Akcja zamiera, gdy na horyzoncie pojawia się wróg. Można wtedy ustawić postaciom kolejkę rozkazów wykonywanych potem w czasie rzeczywistym. Zachowanie członków drużyny podczas walki modyfikują też proste skrypty. System się sprawdza, choć nie jest doskonały. Zdarza się, że rzucony granat rani sojuszników. Poza tym projektanci nie wykorzystali wszystkich możliwości - praktycznie nie ma sytuacji, w których przydałyby się miny.

Walk jest dużo. Może nawet ciut za dużo, jeśli od „Baldur's Gate” wolimy „Planescape: Torment”. Gra jest jednak dzięki temu dynamiczna, a dzięki dobremu systemowi rozwoju postaci i interesującej historii pozostaje zarazem dobrym RPG-iem. Swoboda kreowania głównego bohatera robi wrażenie. Mamy możliwość opowiedzenia się po jasnej lub ciemnej stronie Mocy, co samo w sobie rewolucją nie jest, ale... decyduje o tym nie jednorazowa deklaracja na etapie tworzenia postaci przed rozpoczęciem gry, ale postępowanie w konkretnych sytuacjach. Szczepionkę na chorobę, która dziesiątkuje populację planety, można albo drogo sprzedać pragnącym zarobić na niej gangsterom, albo oddać za darmo tym, którzy chcą altruistycznie pomagać mieszkańcom. Wiąże się z tym postęp na ścieżce ciemnej lub jasnej strony Mocy, co z kolei przekłada się na łatwość korzystania z umiejętności właściwych Jedi lub Sithom.

Atutem gry jest także prezencja, choć nie ma w niej nic, co by usprawiedliwiało koszmarne zwalnianie w niektórych lokacjach, bez względu na konfigurację komputera. Scenerią nie sposób się znudzić, skoro co rusz odwiedzamy inną planetę o odmiennym ekosystemie. Jest i pustynna Tatooine, i świat oceaniczny, i planeta porośnięta dżunglą. Szkoda jedynie, że dostępny teren to zwykle parę korytarzy i ścieżek plus przyległe, niewielkie lokacje. Zdecydowanie brak tu poczucia swobody i przestrzeni, które zapewnia choćby „Morrowind”. „Star Wars” także znacznie szybciej się kończy. Mimo tych wszystkich usterek jest to pierwsza gra fabularna od czasu „Morrowinda”, w którą koniecznie trzeba zagrać. Dzięki niej świat „Gwiezdnych wojen” nabiera życia. Doprawdy, trudno się oderwać.

„Star Wars: Knights of the Old Republic”

Producent: BioWare

Dystrybutor: LEM

Wymagania: Pentium III/Athlon 1 GHz, 128 MB RAM (dla Windows 98), 256 MB RAM (Windows ME/2000/XP), akcelerator 3D 32 MB RAM

Cena: 139 zł

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)