Rozważania NaGórze: Eugenika Emblematu

Rozważania NaGórze: Eugenika Emblematu

Rozważania NaGórze: Eugenika Emblematu
Joanna Pamięta - Borkowska
20.07.2019 10:26

Gra rozważna, romantyczna czy rozpłodowa?

Jakub Żulczyk napisał książkę pod znakomitym tytułem “Wszystkie gry wideo są o miłości”. Nie wiem czy aby na pewno wszystkie, lecz Fire Emblem: Awakening na pewno tak.Dla tych, którzy nie mieli styczności z serią: wyróżniającą cechą jej ostatnich odsłon jest to, że bohaterowie nie tylko mogą zginąć, ale również zakochać się w jednym z rozlicznych towarzyszy broni i spłodzić potomstwo. Gracz ma na to wpływ, bowiem temperatura uczuć pomiędzy protagonistami wzrasta tym bardziej, im częściej walczą oni ramię w ramię. Ponadto w Awakening fabuła uzasadnia szybki przeskok dzieci z potencjalnej przyszłości do bieżącej rzeczywistości (podróże w czasie), przez co dobranie się bohaterów w parę otwiera drzwi do spotkania dorosłego już dziecka współcześnie. Z jednej strony zatem mamy wątki romatyczne, które skutkują pojawieniem się nowych postaci i późniejszym układaniem się relacji między rodzicami i progeniturą. Z drugiej, jako że dzieci dziedziczą parametry, klasy i umiejętności po swoich wstępnych, naturalną reakcją graczy są próby zoptymalizowania tychże, co prowadzi do ciekawych, acz nieco niepokojących rezultatów. Prześledźmy je na przykładzie trzech różnych rozgrywek: każda charakteryzująca się innym podejściem do kwestii dobierania par, przez co bohaterowie padają sobie w ramiona w różnych układach, a tym samym płodzą różne potomstwo.Pierwszy raz podszedłem do Fire Emblem: Awakening na standardowym poziomie trudności. Wybrałem awatar gracza płci męskiej i ochrzciłem go, a jakże, Barts. Najszybciej na ślubnym kobiercu stanęli książę Chrom, centralna postać opowiedzianej historii, z rudowłosą kawalerzystką Sully. Jakoś tak samo wyszło, spiknęli się w zasadzie przypadkiem - nie pilotowałem tego, bo jeszcze nie wiedziałem jak. Ich dziećmi były ciężkozbrojna Kjelle i ważna dla fabuły Lucina. Nieco później Barts ożenił się z Panne, ostatnią przedstawicielką zmiennokształtnej rasy królikołaków, zwanej taguel. Stało się tak, bo Panne przypominała mi moją żonę charakterem (stereotyp w anime określany tsundere), jak również trochę wyglądem - i nie, nie chodzi tu o królicze uszka. Ich dziećmi były urocza Morgan, która została czarodziejką i fajtłapowaty taguel o imieniu Dorne. Inne ciekawe pary w tej rzeczywistości to na przykład Virion i Maribelle, tak ahystokhatyczni że oh-oh, czy siostra Chroma Lissa z młodziutkim magiem Rickenem. Poza tym nie udało mi się wciągnąć do armii wiejskiego chłopaka Donnela, ani spotkać uzależnionego od słodyczy złodzieja Gaiusa, a jeszcze przypadkowo utłukłem w boju marudną Tharję, czym dodatkowo ograniczyłem dostępną pulę potencjalnego potomstwa. Koniec końców grę przeszedłem, po czym z satysfakcją obejrzałem zakończenia główne i poboczne, pokazujące dalsze losy par i ich dzieci.Za drugim razem postanowiłem zmierzyć się z wyższym poziomem trudności, czyli Hard. Tym razem stworzyłem postać płci żeńskiej o imieniu Robyn, łagodnym uśmiechu i niebieskich włosach (najpiękniejszy kolor w grze). A co! Starannie kierując kampanią wyswatałem Robyn z Chromem, bo raz, że ładnie wyglądali razem (te niebieskie fryzurki!), a dwa że dodatkowo uromantyczniło to fabułę, bo sami rozumiecie, sympatyczny książę i tajemnicza dziewczyna znikąd, dwa filary opowieści splecione razem. Ich dziećmi w tej rzeczywistości byli księżniczka Lucina i Morgan, który tym razem okazał się chłopcem, o nieco innym charakterze niż jego siostra z alternatywnej linii czasowej. Wiejski Donnel został wcielony do armii i z czasem stał się zbrojnym ramieniem grupy, jednym z najmocniejszych wojowników świata. Sparowałem mrocznych magów Henry’ego i Tharję, przez co ich córka Noire też wymiatała w magii. Nie udało się dopilnować wszystkiego: Donnel skumał się z dosiadającą pegaza perfekcjonistką Codelią, wybuchło uczucie, co zaowocowało suboptymalną córką Severą. Zakończenie ponownie bardzo satysfakcjonujące, z dodatkowym elementem fabularnym w postaci związku Chrome’a i Robyn. Prawie uroniłem łezkę. Gdybym próbował przejść Fire Emblem: Awakening po raz trzeci, prawdopodobnie ustawiłbym najwyższy poziom trudności, którego nazwa - Lunatic - nie pozostawia wątpliwości co do szans gracza i oceny jego zdrowia psychicznego przez twórców gry. Wtedy jednak podszedłbym do kampanii jak do prawdziwej wojny: żadnych czułostkowości czy uczuć wyższych, tylko utylitarne dobranie par pod kątem jak najlepszych parametrów potomstwa, totalna hodowla dzieci i pieczołowita optymalizacja ich współczynników. Mój awatar ponownie byłby kobietą, żeby przekazać swojemu synowi niedostępną normalnie dla mężczyzn umiejętność Galeforce. Z tego samego względu księcia Chrome’a ożeniłbym z wymaksowaną Sumią, żeby ich córki Lucina i Cynthia dysponowały od początku tą umiejętnością, plus odziedziczonym po ojcu atakiem Aether. Wieśniak Donnel z rudą Sully, bo Kjelle staje się wtedy żywym czołgiem. Magiczka Tharja plus złodziej Gaius, dzięki czemu Noire będzie mistrzynią miecza z dodatkowym Galeforce jako wisienką na torcie.

I to właśnie jest ten moment kiedy eugenika wkrada się do świata Fire Emblem.Historia nie pozostawia bowiem wątpliwości, że za każdym razem eugenika pojawia się tam, gdzie przestaje się patrzeć na ludzi jak na indywidualne istoty, a zaczyna postrzegać wyłącznie przez pryzmat użyteczności wobec rasy, narodu czy innej Wielkiej Sprawy. W przypadku gry oczywiście nie są to prawdziwi ludzie, jednak doświadczając opowieści w większości mediów odbieramy fikcyjne osoby jakby w taki czy inny sposób gdzieś istniały naprawdę. Traktowanie bohaterów gry nie jak postaci w opowieści nad którą mamy kontrolę (dobieramy ładnego pana z ładną panią albo parę dopasowaną charakterami), tylko jak zwierzęta rozpłodowe, których jedynym zadaniem jest się sparzyć i urodzić czempiona, powoduje że wchodzimy gładko w optykę eugeniczną.W grach motyw eugeniki występuje raczej rzadko, prawdopodobnie dlatego, że jest to dosyć poważny temat i ciężko jest podać go w growej formie tak, by nie spłycić. Chyba, że ktoś się w ogóle nie przejmuje, jak Edmund McMillen, którego gra Mew-genics (genialny tytuł, na polski można by go przetłumaczyć jako “Miau-genika”) traktuje o hodowli kotków w konwencji czarnego humoru. Albo jak w Fire Emblem: Awakening i Fates, gdzie stanowi ona efekt uboczny modelu rozgrywki i tendencji graczy do optymalizacji.O eugenice można przeczytać więcej w książce “Higieniści. Z dziejów eugeniki” autorstwa Macieja Zaremby-Bielawskiego, fascynującym dokumencie ukazującym jak różne kraje wprowadzały jej postulaty. Zwykle eugenika kojarzy nam się z nazistowskimi Niemcami z ich “sądami zdrowia dziedzicznego”, wymuszoną sterylizacją i fizyczną eksterminacją ras uznanych za mniej wartościowe od Aryjczyków, czy organizacją Lebensborn, opisaną m.in. w “Rozmowach z Katem” Moczarskiego. Zaremba-Bielawski pokazuje jednak, że rozmaite koncepcje eugeniczne wdrażano również w wielu innych krajach, także tych uchodzących za liberalne i postępowe, w niektórych przypadkach całkiem niedawno. Autor “Higienistów” koncentruje się przede wszystkim na Szwecji gdzie mieszkał, ale opisuje też Stany Zjednoczone, Francję, Japonię, i - niespodzianka! - Polskę. “Zmienić człowieka, zrobić go lepszym, wyższym, potężniejszym, silniejszym - oto nasze zadanie” - to cytat z marszałka Piłsudskiego, motto wystawy eugenicznej w Warszawie w 1936 roku.Co prawda w opozycji do eugeniki negatywnej, polegającej na eliminowaniu z puli genów czynników niepożądanych (np. drogą sterylizacji), mamy też eugenikę pozytywną, czyli promowanie tych, które uważane są za pożądane.. Zwolennikiem takowej był noblista Hermann J. Muller, wierzący, że “poprzez dobór racjonalny uda się wyhodować nowych Darwinów i Leninów” - zupełnie jak w opisanym powyżej przypadku hodowli dzieci w Fire Emblem: Awakening. Jednak zawsze pod spodem znajdziemy podział ludzi na “wartościowych” i “bezwartościowych”. Warto o tym pamiętać, gdy kiedyś zaczną nas kusić rozważania o ulepszaniu rasy, blokowaniu rozmnażania leniwym lub biednym czy też promowaniu dzietności pięknych i przedsiębiorczych. Historia uczy, że to nigdy nie kończy się dobrze.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Rozważania NaGórze: Hotel Savoy
Rozważania NaGórze: Hotel Savoy
Joanna Pamięta - Borkowska
Komentarze (14)